Rozdział 6 - Miraculum Muchy

38 5 10
                                    

Gdy pani Sucreceur wparowała do cukierni, nie była zadowolona.

— Och, jakim cudem ja się znalazłam na dworze?! — zawołała. — Zimnica okropna, a ja tylko w fartuchu... Och, co mi musiało do głowy strzelić! — Pokręciła głową i szybkim krokiem poszła za ladę. Bruno pospiesznie się odsunął — wiedział, że lepiej nie stawać matce na drodze, gdy ta jest zdenerwowana.

— Nie widziałaś Biedronki i Czarnego Kota? — zapytał chłopak.

— Biedronki i Czarnego Kota? — zdziwiła się kobieta. — Nie... Pamiętam, jak ta okropna baba z wcześniej na mnie wrzeszczała, a potem nagle znalazłam się na tym mrozie!

Interesujące — pomyślała Aurélie. Mistrz Fu mówił, że pokonanie Wielkiej Cukierniczki przyszło bohaterom z trudem, ale żeby musieli uciekać zaraz po pokonaniu złoczyńcy? Słyszała, że zwykle przynajmniej jedno z nich zostaje chwilę po walce, by wyjaśnić skonfudowanej eks-ofierze akumy, co się z nią działo. Będzie musiała go o to zapytać, gdy przyjdzie z wizytą.

Tymczasem Bruno, najłagodniej jak umiał, wyjaśnił pani Sucreceur, że została zaakumowana, a jej celem było podbicie Paryża swoimi słodyczami.

— Ha! Zawsze mam dobre pomysły, nawet jeśli kontroluje mnie ten cały Władca Ciem! — Matka chłopaka uśmiechnęła się triumfalnie. — Może nie w taki sposób, ale podbicie Paryża naszymi słodyczami to naprawdę dobry pomysł!

— Jak chcesz podbić Paryż? — zdziwił się Bruno.

— Wiesz, może uda się przekonać burmistrza, żebyśmy mogli załatwiać to i owo na jakichś imprezach...

Kobieta zaczęła się przekomarzać z synem, podczas gdy Aurélie uznała, że już spędziła tu wystarczająco dużo czasu. Czuła, że już powinna wrócić do domu. Nie żeby musiała przychodzić o ściśle określonych porach, ale spędzanie mnóstwa godzin na zewnątrz nie było w jej stylu, dlatego też nie zamierzała się wyłamywać z tego, do czego wszyscy już zdążyli przywyknąć. Poza tym pudełeczko w kieszeni coraz bardziej jej ciążyło i wiedziała, że nie da jej ono spokoju, dopóki nie sprawdzi jego zawartości. A czuła, że robienie tego w cukierni czy na dworze nie jest dobrym pomysłem.

Wycofała się do drzwi bez słowa. Dzwonek przy nich i tak da znać o jej wyjściu, ale nie przejęła się tym szczególnie. Wyszedłszy na zimne powietrze, wzdrygnęła się nieco. Skierowała się w stronę domu i choć próbowała zachować normalne tempo, nawet ona zauważyła, że przyspieszyła nieco. Zarówno z powodu chłodu, jak i ciekawości. Na klatce wchodziła co drugi schodek.

Weszła jak najszybciej do mieszkania i tylko rzuciła szybkie „wróciłam" przez ramię, zanim ściągnęła buty i kurtkę i pognała do swojego pokoju. Na szczęście nikt jej nie zatrzymał. Zarówno ojciec, jak i Lucien musieli otrzymać wiadomości o ataku bezpośrednio od niej. Obaj na pewno się martwili, lecz teraz Aurélie nie miała czasu na to, żeby milion razy zapewniać brata, że wszystko z nią w porządku czy wysłuchiwać wywodów ojca o tym, że powinni jak najszybciej wyjechać.

Zatrzasnęła za sobą drzwi. Nie chciała, by ktokolwiek jej przeszkadzał. Usiadła na łóżku i odetchnęła głęboko parę razy. W końcu, uspokoiwszy nieco oddech, wyciągnęła pudełeczko z kieszeni, zyskując po raz pierwszy okazję, by mu się bliżej przyjrzeć.

Pudełeczko dobrze mieściło się w jej dłoni, choć nie było szczególnie wygodne do trzymania. Miało kształt sześciokąta, a na ciemnym tle wymalowano na czerwono chińskie ornamenty. Aurélie mogła je po prostu otworzyć, ale zamiast tego oglądała je ze wszystkich stron. Musiała przyznać, że nieco bała się tego, co ujrzy w środku.

Naturalny wróg. Księga 1: MuchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz