Rozdział 49 - Wezwanie

15 4 0
                                    

Gdy Brigitte uniknęła strumienia światła, nie mogła liczyć na odpoczynek. Kate zaczęła atakować ponownie, w nadziei, że tym razem trafi swoją przeciwniczkę. Na razie się jej to udawało, lecz Brigitte nie łudziła się, że długo się uda jej utrzymać szczęście po swojej stronie, zwłaszcza że teren był otwarty i nie miała gdzie się schować. Jedyną opcją był las, ale aby mogła się znaleźć właśnie tam, musiałaby wyminąć Kate, co na razie wydawało się jej niemożliwe.

Muszę się przemienić — pomyślała.

— Umii...

Chciała już wypowiedzieć formułkę przemiany, ale wtedy sobie o czymś przypomniała. Przecież złożyła Pierre'owi obietnicę, że jeśli wydarzy się cokolwiek, co mogłoby jej zagrozić, to natychmiast go o tym poinformuje. W sumie to był dobry pomysł, nawet po przemianie mogłaby sobie sama nie poradzić z kimś, kto dysponował niezwykłymi mocami nawet w cywilnej formie. Czyżby to była półbogini? A zresztą, półbogini czy nie, była niebezpieczna.

— Umii, połącz się z Wayzzem! — poleciła kwami.

Umii posłusznie wykonała polecenie i przysiadłszy na jej ramieniu, rozjarzyła się jasnym światłem. Brigitte ujrzała przelotnie ciemne pomieszczenie, prawdopodobnie wnętrze gramofonu, w którym znajdowało się łóżeczko Kwami Żółwia, ale szybko odegnała ten obraz sprzed oczu i skupiła się na tym, co jest tu i teraz. Nasłuchiwała jednak tego, co było po drugiej stronie.

— Wayzz, słyszysz mnie? — zawołała.

Przeturlała się na ziemi, unikając zabójczego promienia.

— Brigitte, to ty? — usłyszała głos Wayzza.

— Tak, pilna sprawa! Atakują mnie! Przekaż reszcie!

— Atakują? — powtórzyło kwami.

— Tak, ale już nie mam czasu! Umii, kłuj!

Ciemny obraz całkowicie zniknął jej sprzed oczu, tak samo jak Umii, która została wciągnięta w jej miraculum. Gdy tylko się przemieniła, Brigitte poczuła się znacznie pewniej. Co prawda nadal czuła, że przewaga jest po stronie Kate, ale teraz przynajmniej nie była zupełnie bezbronna. Kolejnego pocisku uniknęła łatwiej niż poprzednich i tym razem, zamiast się oddalać, spróbowała wylądować nieco bliżej. Może jak znajdzie się wystarczająco blisko, uda się jej zaatakować? W pewnym zauważyła, że w jednej ręce kobieta trzyma coś, co kształtem i rozmiarem przypominało nieco zegarek kieszonkowy. Co to mogło być? Czyżby jakaś tajna broń, przez którą będzie już po niej? Tajemnicza rzecz rozjarzyła się lekkim blaskiem, a Brigitte spojrzała na nią z zaniepokojeniem.

— Chyba nie myślałaś, że będę tu czekać, aż twoi koleżkowie przybędą i zdobędą nade mną przewagę? — odezwała się Kate, widząc minę przeciwniczki. — Oj nie, jak się tu zjawią, staną oko w oko z moimi koleżkami. I wtedy zacznie się prawdziwa zabawa!

***

Butelka obróciła się na podłodze, a gdy się w końcu zatrzymała, jej szyjka wskazała Sende. Na ten widok Roxy uśmiechnęła się w sposób sugerujący, że teraz zada przyjaciółce najbardziej krępujące pytanie ze wszystkich.

— O nie, czemu znowu ja? — jęknęła Sende. — Zawsze jak kręcicie, to wypada na mnie!

— Życie jest okrutne — skomentowała Aurélie, która jednak cieszyła się w duchu, że butelka wolała wybierać Sende niż ją.

Musiała jednak przyznać, że nocowanie u Sende było na razie niezwykle miłym przeżyciem. Początkowo nieco obawiała się tego jak na nią oryginalnego sposobu uczczenia nocy poprzedzającej ostatni dzień ich wolności od szkoły, szybko jednak się okazało, że niepotrzebnie się bała. Gdy wraz z Roxy przybyły wieczorem, zostały poczęstowane genialnymi tostami (u niej samej nigdy nie wychodziły takie dobre), a później, co chwilę sięgając po niezdrowe przekąski i popijając colę, zajęły się wszystkim tym, czym można się zająć na nocowaniu. Obecnie były już po dwóch głupawych komediach i kilku anegdotach Sende, które słyszały już z kilka razy, ale i tak je bawiły. Po filmach przyszedł czas na grę w butelkę, mającą zabić czas oczekiwania na pizzę.

Naturalny wróg. Księga 1: MuchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz