Rozdział 19 - Korytarze

18 4 2
                                    

Pierre nakazał Brigitte zaczekać i wszedł pierwszy do domku. Gdyby miało się okazać, że czyhają na nich kolejne pułapki, wolałby sam w nie wpaść, aniżeli pozwolić dziewczynie stać się ich ofiarą. Przestąpił ostrożnie parę kroków, po czym zatrzymał się, by rozejrzeć się po mrocznym wnętrzu. Było to po prostu jedno pomieszczenie pełniące funkcję kuchni i sypialni, jednak na tyle małe, że nie zmieściłoby się tam więcej osób niż dwie czy trzy. Ot, tymczasowa siedziba strudzonego wędrowca, jakich wiele. Jednak Pierre wątpił, by ktokolwiek się tu zapuszczał — podejrzewał raczej, że wszelcy turyści, którzy chcieli się tu zbliżyć, byli natychmiast zawracani, czy to przez ludzi sprzedających sfałszowane mapy, czy też przez tajemniczą moc, która tu osiągała apogeum. Chłopak czuł, jak każda sekunda przesyca jego ciało tą dziwną siłą. Przypomniał sobie jednak, co wyczuwał jeszcze parę minut temu. To też była moc, ale zupełnie inna. Nie miała nic wspólnego z tą chatką. Ba, miał nawet jakieś dziwne wrażenie, że tamta siła bardziej mu się podobała.

Ale czy ciągłe zastanawianie się nad tym coś mu da? Uznał, że więcej pożytku będzie miał ze sprawdzenia każdego zakamarku w tym domku. Podszedł do okropnie zakurzonego kredensu. Przeciągnął palcem po powierzchni. Nikt tu nie przebywał od lat, zdecydowanie. Pajęczyny utkane wszędzie, gdzie się dało, tylko to potwierdzały.

Jak dotąd nie ujrzał żadnej pułapki, więc chyba mógł już założyć, że było przynajmniej względnie bezpiecznie. Odwrócił się, by zawołać Brigitte. Ze zdumieniem uświadomił sobie jednak, że dziewczyna stoi tuż za nim.

— Byłam ciekawa, kiedy mnie zauważysz. — Uśmiechnęła się połowicznie. — Naprawdę, kiedy się zamyślisz, to na nic nie zwracasz uwagi.

— Brigitte! — zawołał Pierre. — Miałaś zostać na zewnątrz, aż zobaczę, czy jest bezpiecznie!

— Myślisz, że chciało mi się tam czekać, aż odkryjesz sens życia? — Dziewczyna przewróciła oczami. — I może więcej odkryjemy, jak zrobimy jasno.

Po kolei podeszła do okiennic i rozchyliła je tak, że do środka wpadło popołudniowe słońce. Pierre zmrużył oczy, porażone nagłym oświetleniem. Ech, Brigitte mogła go przynajmniej ostrzec. Chociaż, faktycznie mówiła o jasności. Czyżby był tak zamyślony, że nawet tego nie zarejestrował?

— Może faktycznie tak będzie łatwiej... — uznał po chwili namysłu.

— Może tak, ale na razie to wygląda tylko jak najbrzydszy domek świata — stwierdziła Brigitte. — Ta dziwna moc jest tu naprawdę potężna, ale skąd się wydobywa?

— Gdybyś była bohaterką filmu, to gdzie ukryłabyś coś ważnego? — zapytał Pierre.

— Za regałem z książkami, ale tu nie ma żadnych książek! Nawet regału nie ma!

— Może pod łóżkiem?

— Pod łóżkiem raczej się chowają potwory, a nie jakaś tajemnicza potęga.

— A jeśli szukamy właśnie potwora?

— Dobra, niech będzie łóżko.

Brigitte ruszyła przed siebie. Drewniane deski pod jej nogami skrzypiały okropnie. Jak Pierre mógł nie zwrócić wcześniej uwagi na ten irytujący dźwięk? Teraz za to nie mógł przestać się na nim skupiać, co denerwowało go jeszcze bardziej. Ledwo zauważył, jak Brigitte wkłada rękę pod stare, zniszczone łóżko i marszczy brwi.

— To, czego szukamy, to nie potwór spod łóżka — oznajmiła po chwili.

Wstała i odwróciła się, po czym ruszyła w przeciwnym kierunku do tego, z którego wyruszyła. A Pierre nadal nie umiał przestać się skupiać na skrzypieniu desek. Cały czas było tak samo irytujące... Ale gdy Brigitte była już bardzo blisko jednej z okiennic, dźwięk się zmienił. Niestety nie na mniej denerwujący, ale był jakiś inny.

Naturalny wróg. Księga 1: MuchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz