Rozdział 25 - Nie igraj z ogniem

14 4 5
                                    

Teraz Aurélie zdecydowanie miała kłopoty. Rozpoznanie Rousseau nieco zbiło ją z tropu, więc nie do końca skojarzyła, w którym momencie cisnął w taras jakąś ognistą kulą. Byłoby po niej, gdyby Biedronka nie wykazała się refleksem i nie zepchnęła jej na bok.

— Uważaj trochę! — syknęła Biedronka.

— Przepraszam... — wymamrotała na to Aurélie. — Znam go — dodała, jednocześnie wstając i otrzepując strój. — To ten chłopak, którego chciał porwać Ikar.

Oceniła szkody, jakie ognisty pocisk wyrządził w tarasie. Podłoga była nieco osmalona, a część desek połamana. Stolik został zmieniony z powierzchni. Cudem było to, że nic się nie zapaliło.

— Ciekawe, że wspominasz o Ikarze — odezwał się Rousseau. — Wiesz co? Bardzo dobrym pomysłem byłoby się na nim zemścić...

— Zemścić? Za to, że był pod wpływem akumy, jak i ty? — Biedronka pokręciła z niedowierzaniem głową. — Opamiętaj się, Władca Ciem wykorzystuje cię do własnych celów! Nie musisz się mścić!

— Nie muszę, ale chcę. — Twarz Rousseau wykrzywiła się w złowieszczym uśmiechu. — On też nie musiał mnie porywać. Jednak nim zajmę się potem, najpierw wyeliminuję was i Czarnego Kota, wtedy już nikt mi nie przeszkodzi.

I, zupełnie bez ostrzeżenia, wycelował w stronę bohaterek kolejną ognistą kulę. Tym razem Mucha jednak była w pełnej gotowości i jednocześnie z Biedronką przeskoczyła przez balustradę. Zaczepiła gumę o najbliższą latarnię, aby złagodzić upadek i wylądowała pod drzwiami piekarni. Spojrzała na Biedronkę, zastanawiając się, jaką strategię obrać. Bohaterka w kropkowanym stroju nie odzywała się, a i tak nie zdążyłaby nic powiedzieć w ciągu sekundy wolnej od ataku. Bowiem już chwilę później spadał na nie deszcz piłek skąpanych w ogniu. Były to bowiem piłki, co Aurélie zrozumiała, gdy jedna z nich przeleciała niebezpiecznie blisko jej nosa.

Ale czemu piłki? Z tego co pamiętała, Rousseau nigdy nie lubił sportu. Chwila... Może to właśnie była przyczyna? Czyżby ktoś go wyśmiał? Nie było to jednak aż tak zastanawiające, jak zimne wyrachowanie złoczyńcy. Z tego co pamiętała, ofiary akumy zwykle działały pod wpływem emocji i bardziej myślały o osobistych celach niż o miraculach. A on... Gdy mówił o zemście na Ikarze, w jego głosie pobrzmiewało rozbawienie! A do tego był w stanie odłożyć atakowanie cywili, by pokonać ją i Biedronkę. Wnet zrozumiała, że wcześniejsze wybuchy służyły jedynie przyciągnięciu ich uwagi.

Jemu wcale nie chodziło o wzbudzenie popłochu wśród ludzi. Przede wszystkim chciał zwabić do siebie bohaterów, aby zdobyć ich miracula. A potem, gdy już dostarczy je Władcy Ciem, będzie mógł do woli terroryzować Bogu ducha winnych obywateli... Mucha wzdrygnęła się, gdy wyobraźnia podsunęła jej obraz, w którym ona, Biedronka i Czarny Kot leżą, wyczerpani, pozbawieni miraculów i mogą tylko patrzeć na chaos, który ogarnia Paryż, a potem cały świat...

— Biedronko, może użyjesz Szczęśliwego Trafu i raz-dwa zrobimy porządek z tym ognikiem? — zawołała do niej, gdy grad piłek na chwilę ustał.

Biedronka skinęła głową i już otwierała usta, aby wypowiedzieć formułkę, gdy coś pchnęło ją w bok. Ku swojemu zdumieniu ujrzała Czarnego Kota, który podnosił się z ziemi, wymachując swoim kijem.

— Obawiam się, że nie wystarczy być gorącym, by igrać z tym ogniem! — Czarny Kot mrugnął do Biedronki.

Mucha nie mogła zbyt długo oglądać zalotów chłopaka, bo gdyby to zrobiła, zostałaby zmieciona z powierzchni ziemi jak nieszczęsny stolik z tarasu państwa Dupain-Cheng. Unikając kolejnych ataków, myślała gorączkowo, co mogłaby zrobić. Nie czuła, żeby mogła się przydać tutaj, uciekając przed pociskami, które w każdej chwili mogły ją spopielić. Nie, lepiej było pokonać ich źródło... To Rousseau był za to wszystko odpowiedzialny, to jego trzeba było powstrzymać.

Naturalny wróg. Księga 1: MuchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz