Rozdział 1

175 14 2
                                    

Adrianna

Zostałam brutalnie obudzona przez pierwsze promienie słoneczne wdzierające się przez niezasłonięte okna. Koniecznie muszę zamontować tutaj rolety, nie wyobrażam sobie budzić się tak każdego dnia.

Godzinę później byłam już na tyle obudzona przez zimny prysznic aby nakarmić Shebę i obejrzeć wiadomości przy porannej kawie. W międzyczasie przy pomocy Google Maps studiowałam drogę, jaką muszę przebyć by dotrzeć do nowej szkoły. Nigdy wcześniej tam nie byłam, poprzednia szkoła sama wysłała papiery do nowej szkoły, dzięki temu mogłam się skupić na pakowaniu wszystkich rzeczy dla ekipy transportowej, którą załatwił mi Mikołaj.

Odetchnęłam z ulgą widząc, że podróż autobusem zajmuje tylko dziesięć minut, Mikołaj zadbał o to, by mieszkanie znajdowało się jak najbliżej szkoły.

Tęskniłam za swoim przyjacielem. Mikołaj jest pięć lat starszy ode mnie. Decyzję aby wyjechać do Stanów podjął praktycznie z dnia na dzień. Od tamtej pory widywaliśmy się tylko na Skype. Jego praca kosztowała go wiele wysiłku i poświęcał jej bardzo dużo czasu, ale czerpał z niej naprawdę wielkie pieniądze, z których, jak twierdził, może opłacać moje mieszkanie i codzienne wydatki dopóki nie ukończę szkoły i nie znajdę porządnej pracy, a to nie nadszarpnie jego budżetu.

Spakowałam do torby rzeczy, które przydadzą się na czas podróży, upewniłam się, że telefon jest wystarczająco naładowany i opuściłam mieszkanie odziana w białą koszulę, skórzane czarne spodnie i szpilki w tym samym kolorze.

Po paru minutach przyjechał autobus. Zajęłam miejsce przy oknie z włączoną aplikacją w telefonie aby nie przegapić przystanku, na którym muszę wysiąść. Obserwowałam okolice, w których spędzę najbliższe miesiące lub nawet lata mojego życia. Starałam się zapamiętać sklepy, w których będę mogła robić codzienne zakupy, lokale czy bary, w których będę mogła się trochę rozerwać, czy kwiaciarnie, dzięki której przyozdobię swój nowy kąt.

Autobus zrobił się pełen nastolatków i dzieci, którzy tak samo jak ja, jechali do swoich szkół powitać nadchodzący nowy rok szkolny. Wszyscy wesoło rozmawiali ze sobą, z podekscytowaniem opowiadali jak spędzili minione już wakacje.

Odetchnęłam z ulgą gdy wysiadłam z autobusu, poprawiłam nerwowo torebkę, której pasek notorycznie zsuwał się z mojego ramienia. W najbliższej okolicy znajdowała się tylko jedna, moja nowa szkoła. Ruszyłam z tyłu za grupą uczniów, skupiając się by zapamiętać drogę, którą codziennie będę pokonywać.

Nie byłam prymuską, ale nie miałam większych problemów z nauką. Moje oceny były zadowalające, a rodzice nigdy nie narzekali jeśli ze sprawdzianu otrzymałam tróję z plusem zamiast piątki. Wiedziałam jednak, że to ostatnia szansa, aby wziąć się w garść i za kilka lat zacząć studiować stosunki i prawo międzynarodowe.

Po krótkim czasie dotarłam pod wielki budynek liceum. Różnił się od tego, w którym rozpoczęłam naukę dwa lata temu. Decyzja o zmianie miejsca zamieszkania była najtrudniejszą, do tej pory, jaką musiałam podjąć. Nagła śmierć rodziców zaważyła na tamtejszym życiu tak bardzo, że od tego czasu rozważałam za i przeciw. W końcu, gdy zaczęły docierać do mnie wiadomości, że jestem winna śmierci rodziców tak samo jak Daniel szala goryczy się przelała i podjęłam te decyzję.

Przekroczyłam próg i zaczęłam się rozglądać. Próbowałam doszukać się jakiejś tablicy informacyjnej, aby dowiedzieć się do jakiej klasy udać się po apelu. Szukałam po dwóch korytarzach, na parterze i piętrze, lecz niestety na próżno.

- Halo! - krzyknęła kobieta w średnim wieku, z burzą kruczoczarnych loków na głowie. - Halo! Zapraszam wszystkich zgromadzonych do auli! - dodała podekscytowana i klasnęła w dłonie.

Za cholerę nie wiedziałam gdzie znajdowała się aula. Pewnie podczas mojego gorączkowego szukania minęłam ją z jakieś dziesięć razy. Odpuściłam samodzielne poszukiwania i postanowiłam pójść za tamtą kobietą.
Aula była przeogromna, jej wygląd zapierał dech w piersiach. Zajęłam miejsce w tylnym rzędzie, żeby za bardzo nie rzucać się w oczy i oczekiwałam na przemówienie dyrektora. Po mojej lewej stronie usiadły dwie dziewczyny, na oko były w moim wieku. Zawzięcie o czymś chichotały, szeptały sobie na ucho i pokazywały coś w swoich telefonach. Poruszyłam się niespokojnie na krześle, ponieważ przemówienia o tym, że nauka jest bardzo ważna mocno mnie irytowały. Wysłuchiwać jedenaście lat o tym samym bywa męczące.

- O, hej - odezwała się jedna z siedzących obok dziewczyn. - Czy to Ty jesteś tą nową dziewczyną w naszej klasie?

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia - zaśmiałam się cicho by ukryć speszenie. - Adrianna, przydzielono mnie do 3C - wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, a blondynka chętnie ją uścisnęła. Miała duże, brązowe oczy, dokładnie takie jakie zawsze chciałam mieć. Niestety natura obdarzyła mnie zielonymi, niczym pistacje, oczami. Tata miał dokładnie takie same.

- Miło mi Cię poznać. Ja jestem Natalia, a ta jędza obok to Paula - przedstawiła, a ja objęłam dłoń rudowłosej dziewczyny obok, która sprawiała wrażenie niezainteresowanej moją osobą. - W takim razie wychodzi na to, że będziemy chodzić do tej samej klasy! Wiesz dokąd się udać po apelu? - nie wiedziałam jak dotrzeć tutaj, choć było to banalne, a co dopiero do klasy.

Pokiwałam przecząco głową, a dziewczyna nachyliła się do mnie, jeden z nauczycieli miał na nas oko i nie chciałyśmy podpaść.

- W takim razie się nie martw, pójdziemy tam razem - pokiwałam głową na zgodę.

Super, chociaż nie spóźnię się na pierwsze spotkanie, a to już coś.

Apel zakończył się po ponad czterdziestu minutach. Zdecydowanie był to jeden z tych, który nie wniósł nic do mojego życia. Już wstawałam z krzesła i chciałam dołączyć do Natalii aby pokazała mi drogę do sali, ale ku mojemu zdziwieniu krzesła dziewczyn były już puste. Zmarszczyłam brwi i zastanowiłam się, jak mogłam je przegapić. Westchnęłam zrezygnowana i wyszłam z auli w poszukiwaniu sali. Niestety na próżno, więc cel poszukiwań zmieniłam na sekretariat. Na mojej drodze pojawił się mężczyzna pochłonięty przeglądaniem kartek.

- Przepraszam! - powiedziałam głośno by mnie usłyszał i zauważył. - Przepraszam, nie potrafię znaleźć sekretariatu. Jestem tutaj pierwszy raz - dodałam, gdy podniósł swoje zmęczone, bladoniebieskie oczy znad stosu kartek.

- Zapraszam, też tam zmierzam - mruknął pod nosem i nie dodając już nic, ruszył schodami w dół.

Nie wyglądał na nauczyciela, był dosyć młody, mógł mieć około trzydziestu lat. Włosy w kolorze ciemnego, mysiego blondu były w nieładzie, jakby dopiero wstał z łóżka. Idąc z nim do sekretariatu mogłam podziwiać jego wysportowaną, choć szczupłą sylwetkę, ćwiczy i założę się, że codziennie rano biega. Lubiłam obserwować ludzi i snuć przemyślenia jak wygląda ich codzienne życie.

Krętymi korytarzami dotarliśmy pod brązowe drzwi, na których bardzo wyraźnie widniał napis "sekretariat". Gdybym nie była aż tak zaabsorbowana nowym otoczeniem, pewnie dotarłabym tutaj bez problemu.

Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł pierwszy witając się z kobietami siedzącymi przy biurkach.

- Szczęść Boże - przywitała się uczennica, której przytrzymałam drzwi.

Oniemiałam. Mężczyzna, za którym tutaj szłam i snułam domysły na temat jego życia był... Księdzem?

Smak samotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz