Rozdział 3

119 11 6
                                    

Krystian

Miesiąc później

Pierwsze tygodnie minęły bardzo szybko. Znalazłem wspólny język z moją klasą, ich wychowawczyni nadal przebywa na zwolnieniu, choć nikt nawet nie myśli o jej powrocie.

Przekraczałem bramę, gdy dostrzegłem Natalie i Paulinę, które wymykały się tylnym wyjściem. Mają w planie jeszcze jedną lekcję i to w dodatku ze mną, więc jestem ciekaw czy wrócą.

Jak na początek października było jeszcze wyjątkowo ciepło, większość uczniów korzystała z pogody siedząc na trawniku podczas przerw. 3C miała okienko, wypadła im historia, a nie było nikogo na zastępstwo.

Pod drzewem, wielkim dębem, dostrzegłem Adrianne, żywo gestykulowała, mogłem nawet powiedzieć, że po kimś krzyczała. Przesunąłem się trochę w bok i zauważyłem Przemka, próbował uspokoić dziewczynę, jednak ona podniosła torbę z ziemi i z kubkiem w ręce rzuciła się szybkim krokiem przed siebie. Chciałem ją zatrzymać ale ona odwróciła się w stronę chłopaka, żeby pokazać mu środkowy palec. Wpadła prosto na mnie rozlewając ciepły napój na nasze ubrania.

- Co tu się, do cholery, dzieje?! - warknąłem wściekły ścierając w popłochu kawę z białej koszuli.

- O Boże, tak bardzo, bardzo księdza przepraszam! - powiedziała Ada, próbowała wytrzeć moją koszulę nawilżoną chusteczką, którą wygrzebała z torby. W ogóle nie przejęła się tym, że siebie też ubrudziła. Odsunąłem jej rękę, to było dosyć nieprzyzwoite, choć doceniałem jej starania.

- Do klasy i to już. Takiego zachowania nie będę tolerować - byłem wściekły. Złapałem ją za przedramię i pociągnąłem w stronę szkoły.

- A z Tobą - wymierzyłem palec w stronę Przemka. - porozmawiam sobie później.

***

- Tak bardzo mi przykro, że zniszczyłam księdzu koszule - chlipnęła. Zrobiło mi się szkoda, naskoczyłem na nią jak wściekły. Łzy spływały jej po policzkach uderzając o ławkę. Milczała ze spuszczoną głową jakby była pewna, że dalej będę po niej krzyczeć.

Rozpiąłem dwa guziki koszuli, żeby nieco ochłonąć i usiadłem obok niej.

- Lepiej powiedz mi o co poszło z Przemkiem - westchnąłem. Nie chodziło o to, że jestem wścibski, po prostu zastanawiałem się co mógł jej takiego powiedzieć, że tak bardzo się wkurzyła. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie, ale to może dlatego, że dopiero się poznajemy. - Wydawało mi się, że jesteście blisko, a tu taka kłótnia - dodałem próbując zachęcić ją do mówienia.

- Nie, nie. To nie tak - pokręciła przecząco głową, podniosła na mnie wzrok, poprawiła włosy, które przykleiły się jej do wilgotnych policzków. - Nie jesteśmy parą - dodała.

Odetchnąłem z ulgą. Czy byłem zazdrosny o Przemka? Nie, to przecież niemożliwe. Choć czułem ukłucie żalu, odniosłem wrażenie, że mnie się boi, a krzyczeniem na nią na pewno w niczym nie pomogłem.

- Dziś jest impreza u tego Piotrka z ostatniej klasy, wszyscy się tam wybierają - zaczęła powoli.
Słuchałem jej na tyle uważnie, na ile mogłem się skupić. Jej mokra koszulka przykleiła się do płaskiego brzucha zaraz pod wydatnym biustem. Próbowałem to ignorować ale cholera, przecież ciągle byłem facetem. Skupiłem się na jej twarzy z trudem przełykając ślinę. Nawet z przekrwionymi oczami i rozmazanym tuszem była przepiękna.

- Krystian, ogarnij się. Masz tylko załagodzić ten konflikt i tyle - pomyślałem. Wiedziałem, że tak muszę zrobić, jednak mój mózg skutecznie to ignorował.

- To dlatego twoje koleżanki uciekły z lekcji? - zapytałem zaciekawiony.

Przytaknęła.

- Próbowały mnie namówić, żebym poszła z nimi, ale odmówiłam - znowu z jej oczu poleciało kilka łez wymieszanych z tuszem do rzęs. - Zaczęły się nabijać, że pewnie rodzice nie chcą mnie puścić na tę imprezę. Później Przemek też zaczął czepiać się moich rodziców i nie wytrzymałam - otarła łzy wierzchem dłoni i zamilkła.

Zmarszczyłem brwi niepocieszony, bo nadal nie rozumiałem o co pokłóciła się z Przemkiem.

- Ada, założę się, że chcesz powiedzieć mi coś jeszcze. Jeśli to się nie wyjaśni, będę zmuszony wezwać do szkoły Twoich rodziców - załapałem ją za dłoń, ale ona wyrwała swoją jakbym ją oparzył.

- Ksiądz też? - zapytała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem. Widziałem, jak zadrżała jej broda. - Wiem, że to moja wina, bo nikomu tego nie powiedziałam, ale to tak strasznie boli - no i masz czego chciałeś, rozpłakała się na dobre. Chciałem ją jakoś pocieszyć ale co ja mogłem?

- Ada, czego nie powiedziałaś? Wiesz, że nikomu tego nie powiem. Powiedz mi, proszę nie płacz już - byłem w stanie błagać ją na kolanach, chciałem wiedzieć co ją tak zasmuciło. Starłem jej łzę z policzka i pogładziłem go. Podniosła na mnie swoje duże, zielone oczy. Była zaskoczona, ja też, nawet nie wiem kiedy dotknąłem jej twarzy, moja dłoń sama tam powędrowała. Złapała mnie za nią i powoli odciągnęła ją od siebie. Gdyby ktoś tu teraz wszedł to lecę stąd na zbity pysk, ale w tej chwili miałem to gdzieś, nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, patrzyłem w jej zielone oczy jak zaczarowany, chyba już przepadłem...

- Dziś mija druga rocznica śmierci moich rodziców - szepnęła.

Chyba właśnie usłyszałem trzask pękającego serca. Mojego serca.

Rany, nie wyobrażam sobie co ona musi czuć. Ma dopiero dziewiętnaście lat, a straciła oboje rodziców. Zmartwieniem dzisiejszych nastolatków były raczej błahe rzeczy, a to nie wiedzieli w co ubrać się na wyjście, nie mogli wziąć udziału w domówce czy koncercie, a ona, jak śmiem przypuszczać, musiała radzić sobie sama.

- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - zapytałem cicho, suchość w gardle była niczym żyletka.

- Nie, przepraszam, że zajęłam księdzu tyle czasu - westchnęła i wstała z krzesła. Nie wiedziałem jak zareagować więc szybkim krokiem dotarłem do drzwi gdy łapała za klamkę.

- Hej, zaczekaj - złapałem jej dłoń. Kurwa, zachowywałem się jak zauroczony gówniarz, ale chyba tak właśnie było. - Gdybyś chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać, zawsze chętnie cię wysłucham - dodałem i puściłem jej dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie gdy na korytarzu wybrzmiał dzwonek na przerwę. Całkowicie zapomniałem o plamie kawy na mojej koszuli.

Ada zmierzała w stronę damskiej ubikacji mijając się na korytarzu z dyrektorem.

- Krystian, wszystko w porządku? - zapytał pokazując kciukiem za siebie.

- Tak, wszystko dobrze - odpowiedziałem nieco wymijająco.

- Wyszła od Ciebie... - zaczął mając na myśli Adę.

- Wiem, do czego zmierzasz. Nic jej nie zrobiłem. Stefan, nie zaczynaj nawet tego tematu. Dobrze wiesz, że tamta sytuacja nie była i nie jest moją winą! - warknąłem i upewniłem się, że żaden uczeń nas nie słyszy. Na szczęście o tej porze mało ludzi było już w budynku.

- Dobrze, więc nie będziesz zły, jeśli z nią porozmawiam - odparł i podążył do swojego gabinetu.

Smak samotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz