Rozdział 6

98 10 1
                                    

Krystian

To była okropna noc. Prawie nie zmrużyłem oka, a gdy już udało mi się zasnąć to od razu się budziłem.

Po wczorajszym smsie Adrianny nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Próbowałem czytać, ale zwątpiłem gdy pięć razy przeczytałem jedno zdanie. Poszedłem pobiegać jak zawsze do parku, ale i to nie przyniosło oczekiwanej ulgi, więc wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka i tak ciągle gapiłem się w sufit.

Zastanawiałem się nad tym co tak bardzo zauroczyło mnie w tej młodej kobiecie, że pod byle pretekstem chciałem, by mogła znajdować się blisko mnie. Była piękna, o tak, bardzo piękna. Jej długie brązowe włosy, zielone oczy potrafiły zawrócić w głowie, a gdy się uśmiechała - rozłożyłaby na łopatki niejednego twardziela.

Ale cholera, nie mogłem zapomnieć, że pod szyją wciąż nosiłem koloratkę. I choć większość ludzi uważa, że księża miewają romanse, ba, sam takich znałem, to ja nie chciałem mieć romansu. Nigdy taki nie byłem, nie potrafiłem bawić się kobietami.

Teraz, gdy pojawiła się Adrianna, nadal tego nie chce. Romans z nią mógłby przysporzyć jej wielu problemów, a nie chce zniszczyć jej życia. Poza tym, nie byłoby to satysfakcjonujące.

Ponieważ dostrzegałem różnice posiadać kogoś fizycznie, a psychicznie, a tego właśnie potrzebowałem.

Nie łudziłem się, że jeszcze zasnę więc wybrałem się znowu pod prysznic. Stojąc pod lodowatym strumieniem wody ciągle modliłem się tak samo jak w łóżku:

- Boże błagam, żebym się w niej nie zakochał.

Sobota była zawsze ciszą przed burzą. Człowiek cały tydzień nastawiał się na "pierwszy" dzień tygodnia.

Zawinąłem puchowy ręcznik w pasie i podszedłem do szafy, żeby wyjąć z niej czarną koszulę i jeansy w tym samym kolorze. Zgarnąłem z szafki kluczyki do samochodu i wyszedłem z plebani zanim zaczęło świtać.

Adrianna

Stałam na drabinie kończąc obraz na suficie w mojej sypialni. Uwielbiałam malować, a jeszcze bardziej uwielbiałam niebo. Zawsze z mamą doszukiwałyśmy się kształtu w chmurach lub wychodziłyśmy na taras po deszczu, żeby fotografować tęczę, więc ją też chciałam domalować.

W tle rozgrywało "Requiem", ulubiona piosenka mamy, wreszcie osiągnęłam błogi spokój. Na palecie mieszałam wszystkie potrzebne kolory, a Sheba smacznie spała na mojej poduszce.

Usłyszałam dzwonek do drzwi przebijający się przez muzykę.

- Proszę! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. Nie miałam pojęcia kto mógłby mnie odwiedzić z samego rana. Na myśl przychodził mi Przemek lub któryś z sąsiadów, którym przeszkadzała muzyka, ale przecież nie grała aż tak głośno.

Pukanie ustało, wyjęłam z kieszeni szortów telefon i wcisnęłam przycisk pauzy. Mieszkanie ogarnęła cisza, ale po chwili usłyszałam kroki. W progu mojej sypialni stanął Krystian.

Zmarszczyłam brwi.

- Cześć, co tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona. Naprawdę jego się tutaj nie spodziewałam. Na wczorajszego smsa nawet nie odpisał, więc uznałam, że jego dobroć się na tym kończyła.

Smak samotnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz