Adrianna
- Adrianna, w takim razie zapraszam do sali 206. Zdaje mi się, że ksiądz Krystian właśnie tam zmierza - powiedziała siwowłosa kobieta, mrugnęła do mężczyzny i ruchem ręki wskazała na drzwi.
Słyszałam, jak mężczyzna cicho westchnął. Nie rozumiem w czym problem. Jestem tutaj nowa, nie znam miejsca, a on wzdycha jakby miał wnieść mnie tam na rękach. Przecież będę trzymać się z dala i mogę nawet milczeć skoro to sprawia mu taki kłopot.
Sala klasy 3C znajdowała się na końcu pierwszego korytarza, wzdłuż którego ciągnął się sznur bordowych, szkolnych szafek. W sekretariacie otrzymałam komplet kluczy zaraz po dopełnieniu papierkowej roboty. Nie zamierzam już nikomu zaprzątać głowy i prosić o pomoc. Poszukam jej sama, dziś lub jutro przyjadę tutaj wcześniej i ją znajdę.
W klasie zajęte były dopiero trzy ławki, duchowny przywitał się z chłopakami, z którymi zbił "piątki" i zasiadł za biurkiem w kolorze mahoniowym. Wziął do ręki nowy dziennik, parę kartek i zaczął coś na nich kreślić.
Do klasy weszła dziewczyna w towarzystwie dwóch chłopaków, była bardzo wyzywająco ubrana, dekolt był tak głęboki, że brak tej bluzki nie zrobiłby na nikim wrażenia.
- To moja ławka - warknęła dziewczyna rzucając plecak na blat stolika. Piorunowała mnie wzrokiem, ale postanowiłam być nieugięta. Jeśli dziś pokażę słabość to będą pomiatać mną do końca roku szkolnego.
- Martyna, siadaj - powiedział głośno ksiądz Krystian.
Dziewczyna była wyraźnie zniesmaczona, że nie udało się jej mnie wystraszyć. Zabrała torbę i usiadła w równoległej ławce, zaraz za chłopakami, z którymi tu przyszła.
Mężczyzna wstał zza biurka i nieśpiesznym krokiem ruszył w stronę mojej ławki. Oparł się dłońmi o blat i nachylił się nieznacznie. Poczułam, że się kurczę. Nie miałam zbyt często do czynienia z mężczyznami.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a jego twarz złagodniała. Przytaknęłam odwracając wzrok. Peszył mnie, nie wiedziałam jak się zachować, a jego, niestety przystojna twarz i jasne oczy nie poprawiały sytuacji.
Gdy reszta klasy zajęła puste miejsca, kapłan przepisywał plan lekcji na przyszły tydzień.
- Cześć wszystkim. Pani Dobrzańska jest na zwolnieniu lekarskim, do czasu jej powrotu ja będę pełnił rolę wychowawcy - powiedział, a wśród uczniów rozległ się szmer. - Część z was mnie zna, ale i tak się przedstawię. Nazywam się Krystian Majchrzak. Jestem wikarym w tutejszej parafii. Dotychczas uczyłem klasy podstawowe ale mam nadzieję, że się dogadamy - dodał po chwili i przysiadł na rogu biurka, złożył ręce na piersi i cierpliwie czekał, aż młodzież się uspokoi.
- Natalia, jaki on jest przystojny! - zamruczała rudowłosa, którą poznałam w auli. Siedziałam tuż za nimi, więc słyszałam wszystko co mówiły.
- Paula, ogarnij się. On jest księdzem, ciągle krążą o nim plotki, to mu nie dokładaj - fuknęła Natalia, a Paula teatralnie przewróciła oczami.
- Na tablicy znajduje się plan, jeszcze pewnie coś się zmieni, będę was informował na bieżąco - wstał z biurka i zaczął rozdawać małe, białe kartki. - Proszę was, abyście na tych kartkach zapisali swoje dane i maile, żebym miał z wami kontakt poza szkołą w nagłych wypadkach - dodał i ostatnią kartkę położył na moim stoliku.
- A jak nie mam maila, to mogę podać numer telefonu? - zaświergotała Paulina i oczami wyobraźni widziałam jak zalotnie mruga.
- To masz czas do jutra, żeby założyć - mruknął nie zwracając uwagi na jej zaloty. - Ah, mamy jeszcze trochę czasu, chciałbym aby wasza nowa koleżanka się przedstawiła - podniósł głowę i wzrokiem wbił mnie w krzesło.
Odchrząknęłam i wstałam, aby wszyscy mnie widzieli. Nie wiedziałam na kim lub na czym zawiesić wzrok.
- Zapraszamy na środek, nie gryziemy - powiedział wikary i ruchem ręki wskazał miejsce obok siebie.
Odetchnęłam ciężko. Wiedziałam, że mnie to nie ominie, ale występy na środku klasy powodowały u mnie stan przedzawałowy. Ostatni raz rozejrzałam się po bladozielonej klasie i ludziach, którzy wyczekująco się we mnie wpatrywali.
Pokonałam drogę od ostatniej ławki do biurka, odwróciłam się i poprawiłam włosy.
- Cześć wszystkim, nazywam się Adrianna Milewicz. Przeprowadziłam się tutaj trzy dni temu, więc jeszcze za bardzo nie znam okolicy. W wolnych chwilach maluję, fotografuję, czytam książki, zależnie od nastroju - wymamrotałam ledwo. Nie wiedziałam co mogłabym jeszcze o sobie powiedzieć, a zagłębianie ich w moją przeszłość pierwszego dnia nie było najlepszym pomysłem.
- Chciałbym abyście byli mili dla nowej koleżanki, część z was pewnie nie wie jak ciężko odnaleźć się w nowym miejscu - pierwszy raz tego dnia szczerze się do mnie uśmiechnął.
Oddaliłam się do swojej ławki, kiedy jakiś chłopak złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj na mnie przed klasą - szepnął, a ja pokiwałam głową. Wyglądał nie groźnie, a musiałam zawrzeć jakieś znajomości.
Ksiądz Krystian przekazał nam wszystkie potrzebne informacje, obiecał, że na najbliższej godzinie wychowawczej wybierzemy trójkę klasową, podał przybliżone daty wycieczek szkolnych i się pożegnaliśmy.
Zaczekałam przed klasą jak poprosił tamten chłopak. Już po chwili zjawił się obok mnie.
- Cześć, jestem Przemek - przywitał się ukazując rząd białych zębów. Ktoś za naszymi plecami zagwizdał, ale puściłam to mimo uszu. - Pomyślałem sobie, że skoro jesteś tu nowa, a ja mieszkam tu od urodzenia to może odprowadzę cię do domu i pokażę okolice? - zaproponował i ruszyliśmy wzdłuż korytarza.
Nagle poczułam czyjąś dłoń w dole pleców, na co się wzdrygnęłam, ale nie była to dłoń Przemka.
- Przepraszam - mruknął kapłan przeciskając się między mną a rzędem szafek. Owiała mnie woń męskich, silnych perfum, a serce załomotało w piersi.
- Proszę księdza! - krzyknął Przemek. Duchowny odwrócił się w naszą stronę. - Nie mogę dziś służyć na mszy, chciałbym trochę oprowadzić Adę po mieście, a później muszę pomóc mamie - zakłopotał się brunet.
- Nie ma problemu, znajdę zastępstwo - odkrzyknął i zniknął z pola widzenia.
CZYTASZ
Smak samotności
Roman d'amour" - A gdybym tego chciała? - Wtedy nie zastanawiałbym się dwa razy" Adrianna, choć ma dopiero dziewiętnaście lat, przeszła w swoim życiu wiele, zbyt wiele jak na kobietę, która dwa lata temu w tragicznym wypadku straciła swoich rodziców. Musiała wi...