*9

3 0 0
                                    

Nie myślałam na poważnie o występowaniu w Ikhonulwa, jednak teraz w mojej głowie pojawia się nowy pomysł. „Wyzwę Javyna do walki" – myślę, zadowolona z siebie. „Jeśli wygram, upokorzy się przed całą wioską!"

- Zamierzasz coś zaprezentować, Mamo Aghwang? – pytam, zaciekawiona. Stara szamanka zawsze miała jakiegoś asa w rękawie, niektórzy mówili, że praktykowała magię.

Kobieta śmieje się ochryple.

- Pokażę dzieciakom skutki moich mikstur. Zawsze je to zaciekawia, a poza tym, musi być ktoś, kto je upilnuje podczas gdy ich rodzice będą konkurować o skórę lampartusa – mówi. – Może ty też chcesz obejrzeć?

- Mamo Aghwang, mam siedemnaście lat! Takie rzeczy nie są już dla mnie – mówię, niepewna, czy jej nie urażę. Ku mojej uldze, kobieta posyła mi bezzębny uśmiech i podnosi się ze stołka. Zaczyna porządkować flakoniki na zawalonych półkach i ogarniać bałagan panujący na ziemi. Ja również wstaję i jej pomagam, uważając by niczego nie upuścić.

Resztę dnia spędzam na pomaganiu Aghwang, później razem z całą wioską uczestniczę w przygotowaniach do Ikhonulwa. Gdy słońce chowa się za horyzont, główne miejsce spotkań w wiosce – duża połać ziemi, zwana Bazarem, zostaje oświetlone płomieniami ognia, rozpalonymi na szczycie drewnianych słupów. Kobiety ustawiają najróżniejsze dania na długich, drewnianych stołach, a mężczyźni rozstawiają trzcinowe karimaty. Świta wodza wnosi jego tron na jednym końcu Bazaru i ustawia się wokół z wachlarzami.

Wokoło zaczynają zbierać się ludzie. Przyjemnie chłodne powietrze wypełnia się gwarem rozmów i śmiechami. Ja również dołączam do biesiady, trzymając się blisko Ayodele. Siostra zdecydowała, że nie będzie brać udziału w żadnej konkurencji, jedynie mnie dopingując i oglądając inne pokazy. Moi rodzice zamierzali spróbować swoich sił, jednak na razie dzielili się plotkami z sąsiadami, siedząc na karimatach.


Opowiadanie IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz