*13

1 0 0
                                    

Sprawdzam, czy wszyscy oglądający nas podążyli za nami i robię szybki zwrot, blokując chłopaka na krótką chwilę, tak, że nie może się poruszyć.

- Tylko na to Cię stać, Javyn? – syczę pogardliwie, daję mu mocnego kuksańca w bok i ponownie staję na krawędzi pomostu. Patrzę w oczy przeciwnikowi; te błyszczą czystą wrogością, jego usta są wykrzywione w groźnym grymasie, mięśnie spięte i gotowe do ataku. Javyn wyskakuje w górę, zgodnie z moimi oczekiwaniami, zamierzając się kijem. Skupiam się na ułamek sekundy, padam na ziemię, odpycham do drewna i prześlizguję się pod nim zwinnie. Krótki okrzyk zaskoczenia i głośny plusk sprawiają, że czuję satysfakcję i obracam się, żeby wychylić się za pomost.

Javyn, który nie przewidział mojego ruchu, wylądował w wodzie. Patrzę na niego i zaczynam się śmiać. Chłopak dryfuje na powierzchni oceanu, ma przemoczone ubranie i włosy. Jego kij unosi się obok. Pokazuje mi środkowy palec i zaczyna płynąć w stronę brzegu. Dobiegają mnie ciche, skrywane chichoty publiczności. „Ma za swoje" – myślę, zadowolona. „Teraz już się nie odważy tknąć Ayodele" – moje myśli są pełne entuzjazmu, gdy wracam na ląd, zbierając gratulacje od pobratymców.

Gdy ponownie wtapiam się w tłum, odszukuję Ayodele. Siostra obserwowała nasz pojedynek ze swojego miejsca na karimacie koło rodziców i Ndulu. Na mój widok podrywa się i mocno mnie przytula.

- Dziękuję, usisi. To było bardzo odważne z twojej strony – szepcze mi do ucha. Odwzajemniam uścisk i siadam koło Ndulu.

- Gratuluję, Sabahi – mówi ojciec wyważonym tonem. Słyszę, że skrywa w nim niepokój – pewnie również zastanawia się, co zarządzi w związku z nami Shatsa. Klepię go po ramieniu i mruczę ciche podziękowanie.

- Ale jazda! – mówi do mnie podekscytowana Ndulu. Ona zapewne też widziała, jak mój kij wbija się w udo Javyna, ale nigdy się o nic nie martwi. Żyje chwilą, nie myśląc zbytnio o przyszłości. Kiwam do niej głową i wbijam wzrok w słońce, które malowniczo zlewa się z oceanem, zachodząc powoli. Niebo mieni się w barwach intensywnego różu, fioletu i pomarańczu. Podziwiam złotą kulę słońca i jego odbicie w morsko-zielonej tafli wody. Gdy ostatnie promienie znikają, wzdycham głęboko. Aghwang powiedziała mi, że spróbuje namówić Shatsę do ułaskawienia mnie i mojej rodziny. Stara szamanka miała dar przekonywania i nie wątpiłam, że dzięki niej byłam bezpieczna.


Opowiadanie IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz