Bezużyteczne przeprosiny.

448 37 46
                                    

Aether.

Wracałem powoli przez polę, ignorując co mówiła Paimon, latająca wokół mojej osi. Nie czułem się bardzo dobrze, byłem nieco przygnębiony. Nawet kilka razy przestałem słuchać Childe.

Westchnąłem, po czym zacząłem podążać wzrokiem za jasnowłosą. Powinienem przeprosić Xiao, że tak go zostawiłem. Czułem się winny...

- AEETHEEEEER! - wrzasnęła mi prosto do ucha Paimon. - Słuchasz w ogóle Paimon? Mów, czemu jesteś taki smutny! - pisnęła, zaciskając ręce w pięści.

Muszę przyznać, że to wyglądało trochę zabawnie. Moja towarzyszka była bezbronna, jednak, gdy się złościła... No co tu mówić, było to po prostu rozbawiające.

- Nie jestem smutny - zaprzeczyłem, machając lekceważąco ręką. - Jak już to czuję się winny. - dodałem, pstrykając Paimon w nos.

Jasnowłosa złapała się dłońmi za zranioną część ciała, marszcząc oburzona brwi.

- Ej! - pisnęła. - Za co? - wymamrotała niezadowolona.

- Hę? Winny? Czemu? - zapytała po chwili.

Odwróciłem wzrok od Paimon i przyśpieszyłem (zbawcie mnie i powiedzcie czy pisze sie przyŚpieszyłem, czy przySpieszyłem, bo ja mam z tym problem przez cale moje zycie😭🤙), zauważając, iż Wangshu Inn jest już blisko. Zmarszczyłem delikatnie nos.

- No wiesz... - wymamrotałem. - Można powiedzieć, że zachowałem się niesprawiedliwie wobec Xiao, ale zostałem w Liyue, żeby Childe nie było przykro. - powiedziałem, gestykulując co nieco.

- A... - Paimon zawiesiła się, zapewne niczego nie rozumiejąc; nie dziwię się jej, z mojego tłumaczenia nie dało się prawie nic zrozumieć. - A może... tak jaśniej troszkę? Paimon jest zmęczona i tak jakoś wyszło, że nie zrozumiała wiele. - poprosiła jasnowłosa, kiwając z uznaniem głową na swoje słowa.

Skrzywiłem się niezadowolony, tłumiąc westchnięcie. Jakoś nie miałem ochoty dzielić się tym, co zrobiłem. To było niezbyt miłe...

- Nie ważne, chodźmy już do pokoju. - odparłem, wchodząc do budynku.

Ziewniąłem, witając się z ludźmi, których minąłem po drodze. Wangshu Inn było naprawdę przytulnym miejscem. Miłe osoby, cisza wokół i ładne widoki. Paimon wleciała do budynku za mną, jakimś prawem trafiając w drzwi, nie w ścianę.

- Aether, powiedz Paimon czemu! Paimon nie rozumie! - poprosiła jasnowłosa, mrugając prosząco.

Zaśmiałem się cicho.

- Może kiedyś, ale nie dzisiaj. Zresztą i tak zaraz wszystko minie, jutro już będzie w porządku. Jestem pewny - powiedziałem, otwierając drzwi do mojego pokoju.

Wszedłem do środka, Paimon zaraz za mną, nie przestając się oczywiście kręcić wokół. Odłożyłem niepotrzebne rzeczy na szafkę, ziewając ponownie. Zawahałem się chwilę, nie wiedząc, czy zasłonić rolety, czy nie. W sumie - nie było to potrzebne, i tak było ciemno.

Przebrałem się szybko w piżamę (nadal nie wiem czy oni sie myja, wiec zalozmy, ze jest wszystko tutaj higieniczne, jest czysty i w ogole...), po czym rzuciłem się na łóżko. Było już ciemno, pewnie już dawno po północy.

- Dobranoc, Paimon. - mruknąłem, uśmiechając się do jasnowłosej.

Moja towarzyszka położyła się obok mnie, łapiąc w dłoń mojego palca i przytulając się do niego. Ziewnęła przeciągle, a ja poszedłem w jej ślady.

- Tak, tak, dobranoc... - wymamrotała niewyraźnie, zaraz zasypiając.

Zamknąłem oczy, jednak zaraz je otworzyłem. Nie mogłem spać. Westchnąłem, dobrze znając tego powód. Nadal czułem się winny, więc raczej szybko nie zasnę.

Wstałem, ostrożnie uwalniając palca z uścisku Paimon. Wykopałem się spod kołdry i wyszedłem z pokoju, ignorując fakt, że mam na sobie piżamę. Nie wyglądała źle; zwykła, granatowa koszulka z krótkim rękawem w kaczki i takie same, długie spodnie.

Ruszyłem w stronę tarasu, zgadując, że tam zastanę Xiao. Przetarłem oczy, starając się nie wyglądać na nie śpiącego przez kilka dni człowieka. Tak, jak myślałem, na tarasie znalazłem znajomą mi sylwetkę. Uśmiechnąłem się delikatnie, podchodząc do ciemnowłosego.

- Hej, Xiao...

- Jak było? - przerwał mi obojętnym mruknięciem.

Zawiesiłem się na chwilę z uchylonymi ustami, które miały zamiar jeszcze coś powiedzieć.

- Oh- - przetarłem oczy. - No... - zacząłem, nie mając zbytniego pomysłu jak kontynuować. Nie chciałem kłamać, ani nic. Było nawet miło, jednak jakoś... inaczej, powiedzmy.

- Rozumiem. - szepnął ciemnowłosy, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął, zanim zdążyłem podąrzyć za Xiao wzrokiem.

Skrzywiłem się lekko, wzdychając i mrużąc oczy. Xiao nie był jakiś czuły, bądź bardzo miły ale chyba nie odszedłby tak o. Albo przynajmniej ode mnie nie. "No to zwaliłem." - pomyślałem, wsuwając dłoń we włosy. Podrapałem się po głowie i ruszyłem z powrotem do środka, czując, że lekko marznę. Koszulka z krótkim rękawem nie była najlepszym pomysłem.

Przeszedłem szybko przez korytarz, zaraz wchodząc do pokoju. Zamknąłem drzwi cicho, by nie obudzić Paimon i położyłem się obok mojej towarzyszki. Pogłaskałem ją lekko i ułożyłem się do snu. Jestem pewny, że minęła chociaż godzina, podczas której starałem się zasnąć; co w końcu mi się udało.

(Time skip, ranek.)

Zmarszczyłem nos, gdy na moją twarz padły promienie słońca. Uchyliłem lekko oczy, a moje powieki zadrżały. Nie pomyślałem, by z tego powodu zasunąć rolety. Podniosłem się z niezadowolonym jękiem. Przetarłem dłońmi oczy i postanowiłem zasłonić okno. Raczej już nie zasne, ale przynajmniej słońce aż tak mnie nie razi. Wstałem z łóżka, przypominając sobie o Paimon. Rozglądnąłem się po pokoju, szukając wzrokiem jasnowłosej, którą po chwili znalazłem; nadal spała.

Sprawdziłem godzinę, kierując się w stronę moich codziennych ubrań. Było wcześnie, zdecydowanie się nie wyspałem, ale co poradzę? W każdym razie teraz mogę spróbować znów porozmawiać z Xiao. Uśmiechnąłem się pod nosem i skończyłem ubierać, po czym wyszedłem w trybie natychmiastowym.

Automatycznie poszedłem na taras, spodziewając się tam Xiao. Oczywiście, ciemnowłosy tam był i najzwyczajniej w świecie wpatrywał się w pola.

- Xiao...

- Co? - znów mi przerwał, a ja znów stałem z rozdziawionymi ustami.

- Chciałem porozmawiać. - oznajmiłem, podchodząc bliżej chłopaka i oparłem się o barierkę. - No to tak. Chciałbym... przeprosić za to, że wted...

- Nie przepraszaj, to nic mi nie da. - Xiao ponownie przerwał mi swoim cichym mruknięciem. Ciemnowłosy odwrócił się i ruszył z powrotem do budynku.

Zmarszczyłem lekko nos, odwracając się, by spojrzeć na Xiao.

- Unikasz mnie? - fuknąłem, marszcząc brwi. - Nawet nie dajesz mi dojść do słowa, Xiao. - dodałem, po czym zamilkłem z zawahaniem. Skrzywiłem się, gdy zauważyłem, że mogłem brzmieć niezbyt miło.

- Przepraszam, nie chciałem tak nakrzyczeć. Po prostu...

- Tsk. - przerwało mi syknięcie Xiao. - Skończ z tymi bezużytecznymi przeprosinami i daj mi spokój. - wycedził przez zęby i odszedł szybkim krokiem.

Przez dłuższą chwilę stałem osłupiały na tarasie, aż w końcu nie spuściłem głowy, patrząc na drewniane podłoże tępo. Moja dłoń z impetem spotkała się z czołem.

- Aether, kretynie... - szepnąłem do siebie.

Spojrzałem na miejsce, w którym zniknął Xiao. Czy naprawdę aż tak go zezłościłem przez to, że zostałem w Liyue z Childe...?

"After the sunset." (Xiaother) (NIE DOKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz