28

2.9K 129 67
                                    

Colton:

Od zawsze wiedziałem, że przeszłość dogoni człowieka prędzej czy później. Tego byłem bardziej niż pewien. Nie było ratunku, odwrotu ani możliwości by została gdzieś daleko w tyle, nawet jeśli uważało się inaczej. Ciągnęła się za człowiekiem jak smród za dupą. Tak też było w moim przypadku. Chciałem zostawić ją gdzieś, gdzie mnie nie dosięgnie. Schować w zakamarkach mojego umysłu, by nie musieć zbyt często sobie o niej przypominać, ale nie potrafiłem. Nikt nie potrafił. Były rzeczy, na które rzeczywiście nie miałem wpływu przez wzgląd na wyrok, tak jak powrót do starej firmy, w której wcześniej pracowałem czy innej z moimi kwalifikacjami. We wszystkich tego typu biznesach wymagane jest zaświadczenie o niekaralności. No cóż, takowego nie posiadam. Były też sprawy, na które miałem wpływ, pomimo tego co było. Należała do nich relacja z Olivią, którą spierdoliłem koncertowo.

Zjebałem. Wiedziałem, że jednogłośnie i bezceremonialnie spierdoliłem na maxa. Powinienem był powiedzieć jej już dawno. Jeśli nie na samym początku, to miałem wiele okazji by to zrobić, z których wielokrotnie zrezygnowałem. Nie mogłem złożyć na to, że nie chciała mnie słuchać. To ja byłem odpowiedzialny za prawdę, której jej nie ofiarowałem, kiedy było trzeba. Tak bardzo spodobała mi się jej obecność w moim życiu, że cieszyłem się każdą chwilą spędzoną w jej towarzystwie. Cieszyłem się, że była obok, że się dogadywaliśmy i im dalej to wszystko szło, ja brnąłem w to coraz głębiej, aż w końcu dotknąłem dna. Moja przeszłość dotknęła.

Bo stchórzyłem, a teraz przyszło mi za to płacić.

Olivia była słońcem, które rozświetlało swoim blaskiem wszystko i wszystkich dookoła. I ja ten blask zgasiłem, kiedy dwa dni temu dowiedziała się prawdy. Widziałem jak jej oczy gasną, a znajomy błysk zastąpił żal i smutek. Ona nie była tylko zła. Była rozżalona, smutna i zawiedziona. I to wkurwiało mnie najbardziej, bo widziałem, że mnie teraz nienawidzi. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć, ale mi na to nie pozwoliła. Wiem jak to głupio brzmi. Jestem zły, że nie dowiedziała się o tym ode mnie tylko od tej przeklętej Harper. Nie mogłem już nic zrobić, nie chciała moich wyjaśnień. Czy mogłem jej się dziwić? Otóż nie. Sam do tego doprowadziłem.

Olivia nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, więc jedynym pomysłem jaki przyszedł mi wtedy do głowy był Jared. Od początku wiedziałem, że są blisko. Jak tylko zniknęła spod mojego domu, chwyciłem za telefon i streściłem przebieg wydarzeń. Był wściekły na mnie i na Harper. Nie musiałem nawet o to pytać, bo siarczysta wiązanka przekleństw w moim kierunku leciała szybciej niż dążyłem rejestrować jego słowa. Rzucił wszystko co wtedy robił i pojechał do niej. Choć to ja chciałem przy niej być, nie mogłem. Dlatego wpadłem na kolejny świetny pomysł i poszedłem odreagować w barze, skąd w środku nocy musiał zbierać mnie Jason. Upiłem się niemal do nieprzytomności, w międzyczasie wdając się w bójkę z jakimiś typami. Nie pamiętam czym wkurwili mnie ci goście, ani czy rzeczywiście to zrobili. Sam szukałem zaczepki i chciałem odreagować, w jedyny sposób jaki umiałem.

Następnego dnia, odezwał się Jared. Powiedział mi, że płakała. Zajebiście długo płakała. Wtedy poczułem się jeszcze gorzej. Wiedziałem, że po tym wszystkim co przeszła z Paul'em, ja zafundowałem jej kolejne rozczarowania. Nie sądziłem, że uderzy to w nią w takim stopniu. Nadszarpnąłem jej zaufanie, wiedząc, że wcześniej zrobił to ten dupek. Musiałem spróbować. Wysłałem jej kilka wiadomości z prośbą o rozmowę. Na żadną z nich nie odpisała. Planowałem nawet do niej pojechać, ale Katrina szybko sprowadziła mnie na ziemię, jasno dając do zrozumienia, że Kruszyna potrzebuje czasu. Oczywiście od niej też zebrałem solidny opieprz jak tylko się dowiedziała, ale byłem na zbyt wielkim kacu, by pamiętać wszystko co wykrzykiwała w moim kierunku.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz