16

3.2K 133 66
                                    

Colton:

Wiercę się na jednym z krzeseł ustawionych w równym rzędzie pod ścianą. Wycieram w jeansy spocone dłonie, zdając sobie sprawę, że dawno nie odczuwałem tego typu stresu. Dodatkowo serce mi wali niczym młot.

Poprawiam nasunięte na nos okulary przeciwsłoneczne, które mają za zadanie zakryć limo pod okiem. W myślach dziękuję za słoneczny dzień, który jest niemałym osiągnięciem na jesień. Obym tylko nie musiał ich ściągać. Doskonale wiem, że to pogorszy moją i tak beznadziejną już sytuację.

— Pan Morgan? Zapraszam.

Ostry wzrok asystentki mojego, byłego szefa sprawia, że mam ochotę stamtąd zwiać. Jednak posłusznie podnoszę się z miejsca i wchodzę do gabinetu, gdzie kiedyś bywałem dość często.

— Zostaw nas samych.

Na dźwięk tych słów, robi mi się słabo, a kobieta, która weszła tuż za mną, kiwa głową i wycofuję się na korytarz.

— Dawno się nie widzieliśmy. Usiądź.

Ciężki głos wypełnia pomieszczenie. Wykonuję polecenie i siadam naprzeciwko mojego rozmówcy.

Przygląda mi się, lecz nie komentuje tego, że nadal siedzę w okularach. Jestem świadomy, że właśnie okazuję w ten sposób brak szacunku, jednak staram się grać na czas.

— Jak sobie radzisz?

— Tak jak widać. Próbuję wrócić do normalności, dlatego poprosiłem o spotkanie. Z pewnością domyśla się Pan z jakiego powodu. — mówię, wyraźnie przytłoczony obecną sytuacją.

— Oczywiście, że tak, chociaż nie mam zbyt dobrych wieści. Naprawdę chciałbym przyjąć Cię z powrotem, ale Twoje stanowisko jest już zajęte. Obecnie mamy zajęty każdy etat. Jednocześnie sprawę komplikuje zaświadczenie o niekaralności.

I wtedy już wiedziałem, że mam przejebane. Nie tylko, by dostać pracę w starej firmie, ale jakąkolwiek z moimi kwalifikacjami.

Wyrok na karku nie wygląda zbyt dobrze CV.

Przed dwoma laty miałem pracę, o której marzył nie jeden człowiek po studiach. Pracując tutaj, tworzyłem strony internetowe dla największych firm. Dostawałem masę zleceń, co pozytywnie odbijało się na moich zarobkach. Dzięki temu udało mi się odłożyć jakieś oszczędności, ale te niedługo też się skończą.

— Jasne, rozumiem.

Podnoszę się. Nic tu po mnie.

— Poczekaj, daj mi skończyć. Popytałem trochę, mój znajomy ma warsztat samochodowy. Wiem, że nie jest to szczyt Twoich możliwości, ale zanim znajdziesz coś innego, wpadnie Ci trochę grosza. Co Ty na to?

Oczywiście, grzebanie w autach to nie było coś, co chciałem robić, ale czy w obecnej sytuacji miałem jakikolwiek wybór, by wymyślać? Pojęcie jako takie posiadam, bo odkąd byłem nastolatkiem pomagałem dla dziadka, kiedy jeszcze on posiadał swój warsztat. Niestety ze względu na swój wiek, sprzedał go jakiemuś typowi za całkiem dobrą cenę.

Decyzję podejmuję w mgnieniu oka. Jeśli facet rzeczywiście będzie chciał mnie zatrudnić, mogę nawet wynosić mu śmieci czy zamiatać podłogę.

— Jasne szefie. Biorę to. — odpowiadam. Zażenowanie, jakie spływa na mnie po wypowiedzeniu tego słowa, zdaje się wypełniać pomieszczenie. Zawsze zwracałem się do niego w ten sposób i zrobiłem to automatycznie. — Przepraszam, ja...

— Spokojnie, nic się przecież nie stało. — Uśmiecha się pokrzepiająco. — Bądź gotowy w ten piątek. Wyślę Ci adres smsem.

— Będę czekał.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz