6

3.5K 139 79
                                    

Piątek przyszedł szybciej niż się obejrzałam. Cały tydzień zajęć zleciał dosyć szybko i przyjemnie. Może nie licząc hiszpańskiego, który właśnie dobiegł końca. Mój autobus dzisiaj się spóźnił i weszłam pięć minut później na zajęcia Pana Sancheza, który na kolejnych już wykładach, skupiał swoją uwagę w dużej mierze na mnie, co było dosyć krępujące.

Jestem w trakcie pakowania swoich rzeczy, kiedy zatrzymuje mnie głos nauczyciela.

— Panno Lockwood, mogę na chwilę Panią prosić?

Patrzę na Kat, która tak samo jak ja, domyśla się, o co może chodzić. Proszę by, zaczekała na mnie na zewnątrz, więc podchodzę w stronę mężczyzny, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.

— Olivio, pamiętasz, co mówiłem o spóźnieniach? — Opiera się o biurko, rzucając mi spojrzenie brązowych oczu.

Przez chwilę przypominają mi obraz zupełnie kogoś innego. Kogoś, kto posiada równie ciemne oczy.

— Tak wiem, przepraszam, mój autobus miał małe opóźnienie. Postaram się, aby to się więcej nie powtórzyło. — Więc to rzeczywiście o to chodziło, o moje spóźnienie. Chyba nikt nie sądził wtedy, że gość mówi poważnie, ale jak widać naprawdę ma swoją żelazną zasadę.

— W porządku. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz, bo bardzo, bardzo tego nie lubię. Do twarzy Ci w czerwonym. — Uśmiecha się, a ja czuję, jak moje policzki oblewa kolor purpury.

Okej, sytuacja robi się dziwna. Pora na ewakuację.

— Dziękuję. — Zmieszana odsuwam się od mężczyzny — Czy to już wszystko? Bardzo się spieszę na kolejne zajęcia, sam Pan rozumie. — Próbuję brzmieć jak najbardziej normalnie, choć czuję się na tyle skrępowana jego zachowaniem, że mój głos brzmi ledwo słyszalnie.

— Tak. Do zobaczenia, Olivio. — Prostuje się, obchodzi biurko i ponownie zajmuje swoje miejsce.

— Do widzenia. — To jedyne co jestem skłonna z siebie wydusić, chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie.

Czując na sobie spojrzenie Sancheza, szybkim krokiem ruszam w stronę wyjścia, aby zdać relację czekającej pod salą Katrinie. Ten nauczyciel naprawdę zaczyna mi działać na nerwy. Samo gapienie się na mnie podczas zajęć było wkurzające, a teraz jeszcze te jego durne komentarze.

Kiedy znajduję się już obok przyjaciółki, opowiadam jej wszystko, ze szczegółami.
Postanawiamy urwać się z reszty zajęć i właśnie kierujemy się do centrum handlowego, aby kupić prezent urodzinowy dla Jasona.

— Jesteś pewna, że mu się spodoba? — pyta, obracając przedmiot w dłoni.

Wywracam oczami, bo usłyszałam to pytanie już z dziesięć razy w sklepie.

— W zasadzie to nie wiem. — Udaję, że się zastanawiam, ale widząc jej spanikowaną minę, przyznaje się, że tylko żartowałam.

Nie było łatwo, ale po kilku godzinach poszukiwań brunetka wybrała zegarek, a ja postawiłam na kolejną czapkę z daszkiem do kolekcji. Jason ma ich naprawdę mnóstwo.

— Skoro prezenty mamy odhaczone, to może skoczymy jeszcze coś zjeść?

Patrzę błagalnie na dziewczynę, czując skręcające się wnętrze żołądka. Przyznam szczerze, że samo jabłko na śniadanie to marny pomysł.

— Jasne, umieram z głodu.

***

Jest już wieczór, Kat właśnie bierze prysznic, a ja kończę makijaż. Z racji, że idziemy do klubu, postawiłam na nieco mocniejszy makijaż niż zwykle.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz