12

3.2K 120 94
                                    

Zwinnie odpinam pas, kiedy auto zatrzymuje się na parkingu.

— Może buziak na pożegnanie? — Palcem wskazującym stuka się delikatnie w policzek. Jeden kącik ust podciąga do góry, formułując ten typowy dla niego, asymetryczny uśmieszek.

Nie zastanawiam się zbyt długo nad tym, co robię. Chyba straciłam zdolność racjonalnego myślenia już w pierwszej chwili naszego spotkania.

Koncentruje swój wzrok na mnie. Czuję to wyraźnie na skórze.

Spodziewał się zapewne, że rzucę mu poirytowane spojrzenie, wywrócę oczami i wysiądę z auta, ponownie trzaskając drzwiami, ale ja mam inne plany.

Nachylam się, bardzo powoli obserwując jego twarz. Mam wrażenie, że powietrze gęstnieje z każdą sekundą. Jego spojrzenie robi się bardziej intensywne, a mnie zasycha w gardle. Kiedy jestem dostatecznie blisko, a on może wyczuć na skórze mój drżący oddech, robię coś, co go zaskakuje.

— Nie tym razem. — mówię szeptem, po czym odsuwam się i wysiadam z auta.

Widząc jego skonsternowaną minę, na moją buzię wkrada się zadowolony uśmiech. Widzę, jak zamyka oczy, kręcąc przy tym głową, ale za chwilę jego mina się zmienia. On również się uśmiecha.

1:0. Wygrałam to.

Gdy tylko przestępuję próg windy, opieram się plecami o jedną ze ścianek. Czuję łomoczące serce i spoglądam na swoje lustrzane odbicie naprzeciwko, gdzie wzrokiem odnajduję zaróżowione policzki.

Rany, Olivia, co Ty wyprawiasz? Do reszty chyba zdurniałaś.

Winda zatrzymuje się na moim piętrze. Wchodzę do domu i zaraz po ściągnięciu butów opadam na kanapę. Przecieram twarz dłońmi i przypominam sobie, aby odezwać się do Jareda. Wiem, że jest bardzo późno, ale liczę, że uda mi się z nim chwilę porozmawiać przed snem. Odbiera już po 2 sygnałach.

— Cześć mała, mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła, ale mama miała mały wypadek i musiałem pojechać z nią na pogotowie. — tłumaczy.

— Co się stało? — pytam zaniepokojona.

— Robiła porządki na strychu i jak już schodziła, zobaczyła na sobie pająka. Tak zaczęła wymachiwać rękoma, że spadła z drabiny, zanim zdążyłem do niej doskoczyć. Na szczęście złamała tylko rękę. — Wzdycha z wyraźną ulgą.

— Na szczęście? Przecież to okropne. Dlaczego mi nie napisałeś?

— Właśnie dlatego Olivia. Za bardzo panikujesz i jak znam Ciebie, to zaraz byś jechała do szpitala.

Ma rację. Na pewno bym tak zrobiła, zważywszy na to, że naprawdę mam z nią fajną relację. Wypuszczam ciężkie powietrze z ust.

— Współczuję. Wiem, co musiała czuć. Ja na jej miejscu pewnie połamałabym cały kręgosłup.

Słyszę w słuchawce śmiech przyjaciela.

— Tak, wiem. Pamiętam, jak dzwoniłaś do mnie żebym przyjechał otworzyć Ci drzwi do mieszkania, bo siedzi na nich gigantyczny pająk.

— On naprawdę był ogromny. — obstaję przy swoim.

— Oczywiście. Był tak ogromny jak Ty. — śmieje się — A jak Twój wieczór? Mam nadzieję, że Colton za bardzo Cię nie wymęczył.

Od razu na myśl o chłopaku czerwienię się. Tym razem nie ze złości. Dobrze, że Jared mnie w tej chwili nie widzi. Bo o cholera. Ja naprawdę w pewnym momencie myślałam o tym, aby go pocałować.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz