29

2.9K 137 129
                                    

Kiedy tylko stawiam stopy na ganku Coltona, od razu naciskam dzwonek do drzwi. Przez te dni nabrałam pewnego rodzaju determinacji. Uznałam, że oprócz Coltona, zasługującego na możliwość opowiedzenia własnego zdania, jestem również ja. Zasługuję na wyjaśnienia jak nikt inny. Na podjeździe nie widzę auta bruneta, ale być może stoi w garażu. Naprawdę liczę, że go zastanę. Chcę odbyć tę rozmowę dzisiaj. Przebieram w miejscu nogami. Nikt nie otwiera, więc naciskam dzwonek raz jeszcze.

Niedługo później słychać szczęknięcie zamka. Drzwi się otwierają, staje w nich babcia Coltona. Choć liczyłam na samego chłopaka, na jej widok mimowolnie się uśmiecham.

— Olivia! Tak się cieszę, że cię widzę! — Serdeczny uśmiech, jakim częstuje mnie kobieta w minimalnym stopniu studzi moje podenerwowanie, z drugiej jednak jest mi trochę wstyd. W końcu to ja urządziłam ostatnio scenę pod jej drzwiami.

— Dzień dobry. Zastałam Coltona?

— Oczywiście. Wejdź do środka.

Początkowo nie wiem jak mam się zachować. Zdaje się, że kobieta dobrze udaje, bądź naprawdę nie wie o naszej kłótni. Jest serdeczna jak zwykle. Zdejmuję buty i płaszcz, a następnie przechodzę w głąb domu za nią.

— Napijesz się czegoś? — pyta.

— Przyszłam tylko na chwilkę. Muszę porozmawiać z Coltonem. 

— Jasne słońce, jest na dole. Chodź, zaprowadzę cię.

Nie wiem dokąd właściwie idziemy. Wcześniej nie byłam w tej części.

— To tutaj. — mówi kobieta, zostawiając mnie metr przed małymi drzwiami, zza których dobiegają przytłumione odgłosy.

— Dziękuję. 

Podchodzę bliżej drzwi, które są lekko uchylone. Biorę głęboki wdech, próbując jakoś przygotować się na tę niebanalną rozmowę. Nie wiem jak zachowa się Colton. Czy może to on mnie teraz odrzuci? W końcu ostatnim razem nie dałam mu dojść do słowa, nie chciałam go słuchac. A może wręcz przeciwnie i uda nam się porozmawiać na spokojnie przynajmniej tym razem? Otwieram nieco szerzej drzwi i wchodzę do środka.

I o to on. Obiekt moich westchnień i najgorszych trosk w jednym. 

W dalszym ciągu nieświadomy mojej obecności,  znajduje się do mnie tyłem. Boksuje w rogu pomieszczenia, które na szybko omiatam wzrokiem. To domowa siłownia. Przyglądam się przez chwilę, gdy skupiony uderza z ogromną siłą w worek treningowy, który z każdym uderzeniem buja się coraz mocniej. Odnoszę wrażenie, że jest zmęczony, ale jego ruchy stają się coraz szybsze i bardziej agresywne.

— Hej. — Podchodzę bliżej i odzywam się po raz pierwszy. Obserwuję, jak zaprzestaje swoich ruchów. Jest spięty. Powoli odwraca się w moją stronę i przygląda mi się z niemałym szokiem.

— Olivia. — W jego głosie miesza się niedowierzanie i ulga.

Jest zaskoczony moja obecnością tutaj. No cóż, ja sama jestem, ale po rozmowie z Jaredem, doszłam do wniosku, że chce wyjaśnić tę beznadziejną sytuację, choćby po to, by ruszyć do przodu, by moje myśli przestały mnie zadręczać. Chcę dać Coltonowi możliwość wyjaśnień. Chcę zachować się dojrzale.

— Twoja babcia mnie wpuściła.

Przez chwilę tak stoimy, po prostu mierząc się wzrokiem, i kiedy to robimy, moje serce zaczyna bić szybciej, jakby za chwilę miało wyrwać się z mojej piersi i doskoczyć do niego. W końcu brunet przerywa tę specyficznie spokojną i stresującą jednocześnie chwilę chrząknięciem. Przyglądam mu się, gdy bierze ręcznik i ociera nim zroszoną potem twarz i ręce. Ruchem głowy wskazuje, abyśmy usiedli na niewielkiej starej kanapie stojącej pod ścianą. Pierwszy zajmuje miejsce, więc do niego dołączam, zachowując bezpieczny dystans. Muszę trzymać nerwy na wodzy i te szalejące tętno.

Chłopak ze słonecznikiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz