*HARRY*
To było popieprzone. Strasznie popieprzone.
Harry nigdy nie chciał się tak czuć, a jednak był tutaj, w samochodzie swojej mamy, zaparkowanym przed domem swoich najlepszych przyjaciół, z palcami nieustannie bębniącymi po kierownicy. Po ponad miesiącu w końcu się zdecydował. To był trudny okres, wiele czasu spędził płacząc lub po prostu gapiąc się w sufit, ale w końcu wiedział, czego chce.
Nieustannie czuł też uczucia Louisa. Czuł czysty żal, wstyd i bezgraniczną miłość. Nie dało się temu zaprzeczyć: jeśli kiedykolwiek było to fałszywe, to już nie było. Chłopak naprawdę go kochał i to bardzo pomogło mu w podjęciu decyzji.
Ale i tak było ciężko. Całe jego zaufanie, które pokładał w alfie, rozbiło się jak wieża z kart, a ta rozmowa między Louisem i Vincentem była tym lekkim podmuchem wiatru, który ją przewrócił.
Chociaż teraz czuł, że jest wreszcie gotowy. Wreszcie mógł stanąć przed Louisem. Wysłał mu więc SMS-a, że odbierze go z domu Zayna i Liama. To było dziesięć minut temu, a po alfie nie było śladu.
Harry wziął głęboki oddech i ponownie sprawdził swój telefon. Odczyt sprzed 8 minut. Może to był zły pomysł? Pewnie tak było. Może Louis tego nie chce?
W samą porę drzwi się otworzyły. Omega natychmiast podniósł głowę. W drzwiach stał jego alfa, który jak zawsze wyglądał olśniewająco, ale jego oczy były nieco... przestraszone. Harry poczuł, że jego serce przyspiesza, a ich więź stała się silniejsza niż kiedykolwiek.
Wysiadł z samochodu, tylko po to, by stanąć za nim i wpatrywać się w Louisa. Alfa powoli zaczął iść chodnikiem, ale zatrzymał się po drugiej stronie samochodu. Ani na chwilę nie oderwał wzroku od oczu Harry'ego.
- Cześć - zaczął Harry. Jego głos był trochę zgrzytliwy.
- Cześć - Louis wciąż się gapił, jakby nie mógł uwierzyć, że Harry naprawdę tam jest. Kędzierzawy chłopak wziął głęboki oddech, a Louis odważył się zapytać. - Czy ty... chcesz gdzieś pojechać?
- Tak.. - i to było wszystko. To była pierwsza rozmowa, jaką odbyli po miesiącu niewidzenia się. I to wystarczyło, żeby Harry pozbył się całej tremy. Przy Louisie czuł się tak, jak zawsze.
Obaj wsiedli do samochodu i Harry uruchomił silnik. Chciał zabrać Louisa w jakieś neutralne miejsce, gdzie żaden z nich nie miał jeszcze żadnych wspomnień. Wybrał do tego park, który znajdował się poza ich miastem i nie był zbyt zatłoczony.
Jazda była cicha, ale to było w porządku. Nie potrzebowali słów. Harry powiedziałby wystarczająco dużo po dotarciu do celu.
Kiedy dotarli na miejsce, Harry wysiadł z samochodu i ruszył w stronę małej ścieżki, która prowadziła pomiędzy krzakami. Louis poszedł za nim, nie zastanawiając się nad miejscem. W końcu Harry znalazł ławkę i usiadł na niej. Alfa też usiadł i rozejrzał się dookoła. Było miło, prawie jak w lesie, ale w oddali widzieli drogę szybkiego ruchu.
- Czy nie masz nic przeciwko temu, żeby opowiedzieć mi o... - Louis westchnął. - O naszej przyszłości?
To było ryzykowne pytanie, Harry też o tym wiedział. Ale teraz miał już za sobą ból i wątpliwości. Nie żeby o tym zapomniał, jeszcze nie był w stanie. Ale to już nie bolało. - Tak, jestem. Ja... ja zdecydowałem. Zdecydowałem, czego chcę dla nas, czego chcę dla siebie.
- Słuchaj, rozumiem to, jeśli byłbyś szczęśliwszy... - Louis zaczął mówić szybko, ale Harry go powstrzymał.
- Najpierw mnie wysłuchaj, dobrze? - uśmiechnął się. Mógł to zrobić. Nadszedł czas. - Zraniłeś mnie, nie da się temu zaprzeczyć. I pewnie szybko o tym nie zapomnę. Ale... teraz jest inaczej. Czuję Twoją miłość dzięki naszemu połączeniu.. - położył dłoń na dłoni Louisa i pogładził ją kciukiem. Louis spojrzał na niego z czystą sympatią w oczach. - I jest to najzdrowsza i najprawdziwsza rzecz, jaką kiedykolwiek czułem. Wiem... Czuję, że to jest prawdziwe. Nie chcę tego stracić. To sprawia, że czuję się lepiej niż kiedykolwiek.
- Ale ja... To nie było w porządku wobec Ciebie, byłem palantem i... - Louis mówił dalej, a na jego policzki wystąpił lekki rumieniec. Nie było w nim już śladu silnego alfy, przy Harrym był zupełnie inny, bo wiedział, jak to jest go stracić.
Harry roześmiał się. - Tak, byłeś palantem, i to bardzo. Ale... To już przeszłość i mogę ją tam zostawić. Bo ta miłość, to co jest między nami... To jest to, czego nie warto tam zostawiać. Więc, Louisie Tomlinsonie, jestem dumny, że mogę cię o to zapytać; Czy chcesz mieć ze mną przyszłość? - Usta Louisa pozostały otwarte, a on sam spojrzał na omegę.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham - powiedział i natychmiast pochylił się, aby położyć swoje usta na ustach Harry'ego. Kręcony chłopiec odwzajemnił pocałunek. To sprawiło, że w żołądku Harry'ego zawrzało i zapragnął jeszcze więcej Louisa.
Kiedy się od siebie oderwali, Harry zachichotał. - Jestem prawie pewien, że tak. Ja też cię kocham tak samo mocno, jeśli nie bardziej.
- Och, to nie jest możliwe, kochanie. Nie ma takiej miłości na tej ziemi. - Louis objął Harry'ego ramieniem i oparł je na jego szyi, trzymając omegę blisko siebie. Harry czuł teraz jego zapach jeszcze mocniej i czuł się bezpieczny i szczęśliwy. Tak bardzo za tym tęsknił.
- Może nie jestem z tego świata - zaśmiał się zielonooki chłopiec.
- Wiedziałem o tym od pierwszego razu, kiedy cię zobaczyłem - powiedział Louis z pełną powagą. To sprawiło, że Harry się zarumienił.
- Przestań, przecież nawet tego nie pamiętasz - próbował ukryć zaczerwienienie.
- Nigdy nic nie wiadomo - śmieje się Louis.
- Więc, tak dla pewności... To oznacza "tak"? - Harry spojrzał przez ramię na swojego alfę.
- Oczywiście, głuptasie! - zaśmiał się po raz kolejny. - Nie mógłbym chcieć niczego więcej.
Harry zaczął się szczerzyć i pochylił głowę na ramieniu Louisa, głęboko wdychając zapach chłopca, pielęgnując tę chwilę.
CZYTASZ
By Loved (By You) L.T & H.S ✔️
أدب الهواةLouis był alfą, przyszłym przywódcą stada. Można powiedzieć że miał wszystko. Ale nie wiedział, jak kochać. Czy jego dawno niewidziany przyjaciel z dzieciństwa Harry coś zmieni? Fanfic Larry Stylinson w uniwersum A/B/O. Ostrzeżenia: ostry język, wzm...