10. Przemyślenia

5 2 0
                                    


Gdzie teraz jesteś?

Te pytanie kłębiło się w głowie Stephanie kiedy stała na balkonie i opierała się o balustradę dłońmi. Wyglądała co chwilę na księżyc. Miała nadzieję, że dzięki dzisiejszej pełni Nicholas nie zabłądzi – o ile jest w drodze – ponieważ w czasie pełni jest jaśniej niż zazwyczaj.

Bała się, że słowa, które do niej wypowiedział, były ostatnimi, jakie kiedykolwiek usłyszy...

„Wrócę do ciebie. Choćbym miał walczyć latami, to wrócę. Dla Ciebie."

A co jeśli go za długo nie będzie i jej ojciec uzna, że musi poślubić Williama? Nie chciała tego. Nie miała też pojęcia, ile czasu miał Nicholas na wykonanie tego etapu.

Po chwili utkwiła na dłużej wzrok w księżycu, przez co jego blask odbił się w jej oczach. Przypomniała sobie noce, w czasie których wymykała się z komnaty, by razem z Nickiem pobiec nad jezioro, położyć się na trawie i podziwiać gwiazdy. Uśmiechnęła się na samą myśl. Jest szansa na to, iż mogą to wielokrotnie powtórzyć. Wierzyła w tę szansę. Nie mogło być inaczej. Minie trochę czasu i znów się zobaczą. Muszą.

Nie mogła do siebie dopuścić jakiejkolwiek innej myśli.

~*~

– Wszystko w porządku, panienko?

Stephanie spojrzała na jedną z pokojówek. Layla Allense, trzydziestosześcioletnia kobieta o niebieskich oczach i brązowych, spiętych w kok i ukazujących pojedyncze siwe kosmyki włosach, była jedną z tych służących, które Steph naprawdę lubiła.

– Tak, po prostu... – westchnęła – Minęły już trzy miesiące i mam złe przeczucia..

– Sir Riordan na pewno wróci i będzie znów u boku panienki.

– Laylo, nie mam tej gwarancji, że wróci... Nie chodzi mi już o małżeństwo, a o to, że jest moim przyjacielem, on rozumie mnie bardziej niż moja własna rodzina... Tylko on i ty mnie rozumiecie. Nie chciałabym tego stracić, w szczególności mając świadomość, że mogę już z nim nigdy nie porozmawiać. To mnie wykańcza. Chciałabym mieć w końcu spokojne życie...

– Panienka się przekona, że sir Riordan wróci i będzie już wszystko w jak najlepszym porządku, może być panienka spokojna. – Layla posłała jej lekki uśmiech.

Brunetka spojrzała w niebieskie tęczówki swojej pokojówki. Intrygowało ją ciągle to, że w tych oczach zwyczajnej kobiety jest niemal identyczny błysk, jaki by w jej własnych tęczówkach. Zastanawiała się czy to możliwe, żeby z Laylą miały takie same oczy genetycznie. Jest jakaś możliwość, by Stephanie...

– Księżniczko, nie powinna panienka siedzieć w kuchni razem ze służącymi – usłyszała za sobą głos Williama.

– Akurat to nie ty możesz mi mówić co mogę, a czego nie – odparła chłodnym tonem Stephanie, nie siląc się nawet na używanie odpowiednich tytułów.

Taylora zaskoczył ton swojej pani. Był niemal pewny, że Stephanie zaczęła się godzić z tym, że Riordan na pewno nie powróci żywy. To było z góry wiadome, iż to on, sir William Taylor, był przeznaczony księżniczce Stephanie Clare.

Pragnął władzy. W końcu to on od teraz był najlepszym rycerzem w całym królestwie. Należało mu się to co najlepsze. Stephanie to tylko dodatek nie musi jej wcale kochać. Małżeństwa w rodzinie królewskiej rzadko są z powodu miłości – tu liczyły się dobre stosunki między królestwami.

Stephanie jednak wciąż wierzyła w to, że Nick wróci cały i zdrowy. Minęły trzy miesiące, przez to Taylor był święcie przekonany, że coś już się stało. Wiedziała, że on zrobi wszystko by być najlepszy.

Odnaleźliśmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz