Uchylił oczy, które, niemalże od razu, przymrużył. Przetarł dłońmi twarz i się rozejrzał po sobie. Miał na sobie jakiś mundur. Nigdy przecież nie miał założonego takiego stroju, a nawet nie posiadał go w swojej szafie.
– Nicholas! Idź na swój patrol, wszyscy cię szukają!
Uniósł głowę i spojrzał w kierunku dobiegającego głosu. Należał on do czarnowłosego mężczyzny. W jego szarych oczach, nawet z odległości, można było ujrzeć iskry zniecierpliwienia.
– Taylor? – spytał zaskoczony, podnosząc się do pionu. – Co ty tu właściwie, do cholery, robisz?
William parsknął śmiechem. Jednakże w jego śmiechu nie było ani drobnej nuty rozbawienia.
– Ostatnia misja coś ci nawaliła w głowie. Zapomniałeś, że dzisiaj masz patrol nad księżniczką? – Uniósł brew, patrząc na Nicholasa jak na idiotę.
– Patrol? Księżniczka? O czym ty mówisz?
– Nie czas na wygłupy. Ruszaj się, bo inaczej król skróci cię o głowę, jeśli coś się stanie jego córeczce.
Nick był kompletnie zdezorientowany. Co tu się właściwie wyczynia? Czy on oszalał?
Rozejrzał się po otoczeniu. Znajdował się w jakimś ogromnym ogrodzie, obok którego wznosił się zamek.
– Ale gdzie mam...
– Sir Riordan?
Odwrócił się i ujrzał piękną kobietę. Przednie pasma brązowych, lekko falowanych włosów były luźno spięte z tyłu głowy, którą zdobił biały diadem. Jej niebieskie tęczówki błyszczały, tak jak to zapamiętał. Miała na sobie fioletową suknię, do której była przyszyta błyszcząca, przeźroczysta tkanina. Na jej ramionach spływały białe falbany, sięgające jej niemal do łokci.
To była Stephanie.
– Słyszałam, że dzisiaj sir pełni nade mną kontrolę – odparła, unosząc lekko prawą brew.
– Księżniczko – odezwał się William, kłaniając się nieco. – Nikt panienki nie kontroluje, tu chodzi o bezpie...
– Sir ma od miesiąca zakaz odzywania się bez poproszenia o to – przerwała mu, nie zaszczycając nawet Taylora wzrokiem. – Sir Riordan, proszę za mną. – Odwróciła się i skierowała się w kierunku oddalonego jeziora.
Nicholas patrzył za nią oniemiały. O co tu chodzi?
– Idź za nią – warknął czarnowłosy i odszedł w innym kierunku, naburmuszony.
Nick ruszył niemalże od razu za przyjaciółką. Może od niej się dowie, co tu się wyprawia. Miał nadzieję, że to tylko sen, chociaż... gdyby to był faktycznie sen, to nie chciałby, by się szybko zakończył. Była w nim właśnie Stephanie. Kobieta, której szukał od dzieciństwa.
Podszedł do niej bliżej, kiedy ta zatrzymała się na brzegu jeziora. Starał się być opanowany i zobojętniały, jakby naprawdę miał tylko pilnować jakąś kobietę. Ale przecież to była Stephanie. Nie wytrzymał i przyglądał się jej z uwagą.
Wpatrywała się w taflę jeziora, a na jej twarzy rozjaśniał lekki uśmiech. Wzięła głęboki wdech, wstrzymała go na chwilę, by następnie powoli i cicho wypuścić powietrze. Spostrzegł, że jej ramiona się rozluźniły.
– Przynajmniej jesteś jedyny ze strażników, przy którym mogę być rozluźniona – odezwała się po długiej chwili ciszy. Spojrzała na niego. – Mam nadzieję, że dzisiaj będzie tak jak ostatnio.
– Jak ostatnio? – spytał, marszcząc brwi. – Ale... Jak było ostatnio?
– Nie pamiętasz? – Otworzyła szerzej oczy i patrzyła na niego nieco zmieszana. – Przecież doskonale wiesz... Tak jak zawsze: nie pilnowałeś mnie tak mocno, bym musiała ciągle być taką lalką na sznurkach. Nie patrzysz na to, czy zachowuję się z każdą sekundą jak księżniczka, tylko przez jakiś określony czas mogę być zwyczajną dziewczyną, która nie ma żadnych obowiązków. Nawet mogę się do ciebie zwracać po imieniu.
– Nie... Nie, to nie możliwe – odparł i zaśmiał się nieco nerwowo i przeczesał szybko dłonią włosy. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Rozmawiałem z Jacem, zadzwoniłaś do mnie, bo William dobijał się do twoich drzwi, ruszyłem szybko do samochodu by do ciebie jak najszybciej dojechać i potem nagle dachowałem – oznajmił, mówiąc coraz szybciej.
Stephanie stała oniemiała i patrzyła na niego dużymi oczami. Myślał, że za chwilę się do niego przytuli, jak kiedyś, i powie, że jest cały i zdrowy.
Ta jednak się głośno roześmiała i pokręciła lekko głową.
– Oj Nicki, dzisiaj chyba się dobrze nie wyspałeś – odparła z uśmiechem i złapała go za ramię. – Chodź, pójdziemy do koni i znów pokłusujemy do lasu – dodała, ciągnąc go za ramię z szerszym uśmiechem.
Ruszył za nią, zdezorientowany jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy się pojawił w tym dziwnym miejscu. Co się stało ze Stephanie, co się stało ze wszystkimi wokół?
Nie wiedział, ale miał nadzieję, że się niebawem dowie.
Przynajmniej pozostało to, że zwracała się do niego jak jeszcze w czasach dzieciństwa.
„Nicki".

CZYTASZ
Odnaleźliśmy swoje serca
RomanceOboje porzuceni przez los. Oboje zagubieni. Już od najmłodszych lat nauczyli się odpowiedzialności i troski o drugiego człowieka. W końcu okrutny los rozdzieli również ich... Opowiadanie dedykuję najbardziej @domveder - ona już wie za co ;) Okładka...