5. Wypadek

56 10 0
                                    

    – Powiesz mi w końcu, dlaczego ciągle wisisz nad tym telefonem?

Jack obserwował swojego przyjaciela, który cały czas zerkał na wyświetlacz komórki.

Nicholas i Jack byli najlepszymi przyjaciółmi jeszcze z czasów szkolnej ławki. Ten drugi jako jedyny z rówieśników wiedział o więzi, jaka łączyła Nicholasa ze Stephanie. Dzięki temu okazał się dla niego ogromnym wsparciem.

– Stephanie ma mnie powiadomić, gdyby coś się działo. Dlatego wolę być od razu pod ręką – odparł i oparł się wygodniej na krześle.

Ta Stephanie? – spytał, uchylając szerzej powieki, ukazując niebieskie tęczówki, w których od razu odbiło się światło. Nie miał pojęcia, iż dziewczyna odnowiła kontakt z jego kumplem. – Odnaleźliście się? Ale jak?

– Gdybym nie był policjantem, to pewnie bym jej w dalszym ciągu nie odnalazł. – Położył telefon na kuchennym stole. – Zostaliśmy powiadomieni i pobiciu i wypadku samochodowym. Okazało się, iż ofiarą jest właśnie Steph.

– Ale kto za tym stał? Ustaliliście już?

– William Taylor – odpowiedział od razu. – Jej chłopak. Mam jednak nadzieję, że z nim jak najszybciej skończy...

– Przecież masz Victorię – rzekł, unosząc lewą brew. – Co ci na tym tak zależy?

– Jack, mimo upływu lat, nadal czuję się za tą kruszynę odpowiedzialny. Ciągle odczuwam tą więź, którą ze Stephanie stworzyłem i mi na niej również zależy. Nie masz pojęcia, jakie rzeczy przechodzą mi przez myśli czy to, co mi się śni po nocach. A Victoria... – Przetarł twarz i wziął głęboki wdech.

– Co z nią?

– To już nie jest to samo co kiedyś. Ostatnio muszę się dostosowywać do jej czasu. Gdy ona ma czas, to nie ma opcji, bym nie miał możliwości się z nią spotkać. Muszę być na każde jej zawołanie. A kiedy ja chcę chociaż chwilę z nią przez telefon porozmawiać, to zjeżdża mnie z góry na dół, bym jej nie zawracał głowy pierdołami. – Pokręcił głową. – Taki związek nie jest dla mnie.

– No, ale skoro pracuje, to zrozum, że...

– Jakie pracuje? – przerwał mu. – Jace, zwolnili ją dwa miesiące temu. Od tamtego momentu ciągle biega po galeriach ze swoimi przyjaciółeczkami. Oczywiście na czyj koszt? Jasne, że na mój.

Osiemnastolatek głęboko westchnął i zmierzwił swoje czarne włosy. Wierzył przyjacielowi, bo dlaczego miałby kłamać? Już chciał coś powiedzieć, kiedy w kuchni rozległ się dzwonek komórki.

– To Stephanie – odparł szybko, sięgając swój telefon. Odebrał. – No cześć, wszystko dobrze? – Zaczął uważnie słuchać. Po momencie zaczynał zaciskać dłoń w pięść. – Nie ruszaj się stamtąd. Nie wpuszczaj go, za moment u ciebie będę – powiedział szybko, podrywając się z krzesła i rozłączył się. – Stary, wybacz, ale muszę do niej szybko jechać. Taylor zaczyna się dobijać do drzwi jej mieszkania, a rodzice są aktualnie poza domem.

– Nie ma problemu, jadę z tobą – zaoferował się od razu, wstając z krzesła.

– Nie, Jace. Nie musisz. Sam to załatwię.

– No bez jaj, nie zmarnuję okazji poznania kobiety, o której mój najlepszy przyjaciel tak wiele nawijał – odparował z uśmiechem, po czym zaczął go nieco popychać w kierunku drzwi wyjściowych.

***

– Otwieraj te cholerne drzwi!

– Odejdź, powiedziałam! – krzyknęła z salonu, obserwując przedpokój. Całym jej ciałem wstrząsał dreszcz.

Will walił pięścią w drzwi frontowe, próbując wtargnąć do wnętrza domu państwa Clare. Dopiero wyszedł z aresztu, uznany jako niewinnego. To wszystko dlatego, że potrafił się dobrze kryć i manipulować ludźmi. A policjantami? Oni są dla niego istnym pikusiem.

– Jeśli nie otworzysz, to gwarantuję ci, że cię rodzona matka nie rozpozna!

– Wybacz, ale nie trafiłeś z określeniem! Przypominam, że ja nie znam swojej biologicznej matki! – warknęła, ukrywając w sobie to, że ten fakt ją cholernie bolał. – Odejdź, bo zadzwonię za chwilę na policję i cię w końcu zamkną!

– Grozić to sobie możesz – mruknął pod nosem, wycofując się od drzwi, nie odrywając od nich wzroku. Wziął rozpęd i uderzył w nie ramieniem, mocno napierając. Powtórzył to parę razy, aż w końcu mu się udało wyważyć wejście. – Teraz już nie jesteś taka odważna, co nie, Stephanie? – spytał, unosząc kąciki ust w ironiczny uśmiech.

Krew odpłynęła jej z twarzy. Wycofywała się tak powoli, jak podchodził do niej Willam. Widziała w jego oczach dziwną iskrę podobną do obłędu. W wyobraźni widziała już to, jak unosi rękę i ją uderza z taką siłą, że upada na podłogę. Tak jak to przewidziała, tak też i się niestety stało. Jęknęła cicho, a czując po momencie silne kopnięcie w brzuch, złapała się za nie i podkuliła nogi z cichym okrzykiem. Zacisnęła powieki, nie pozwalając swoim łzom wypłynąć na policzki. Nie chciała dać mu tej satysfakcji. Musiała być silna i wierzyć, iż za moment pojawi się Nicholas. Musiał się pojawić... Przecież mówił jej, że może na niego zawsze liczyć... Wierzyła w to.

Oberwała gwałtownym kopniakiem w bok, kiedy do salonu wbiegła policja z wyciągniętymi przed sobą pistoletami.

– Odsuń się od niej, już! – zawołała policjantka, mierząc w Willa. Jej partner podszedł tak szybko, że mężczyzna nie mógł zrobić czegokolwiek w kierunku ucieczki. Szarpał się, gdy tylko poczuł na nadgarstkach zimny metal kajdanek. – No proszę, proszę, pan Taylor we własnej osobie – uśmiechnęła się słodko. – Dopiero udało ci się wyjść z aresztu, ale tym razem już tak łatwo nie będzie. James, wyprowadź go do radiowozu – odparła, wskazując głową wyjście z domu. Schowała pistolet i kucnęła obok Stephanie. – Już wszystko dobrze, proszę się nie bać.

– Gdzie jest Nicholas? – spytała cicho.

Miała nadzieję, że skoro obydwoje pracują w policji, to ta kobieta może mieć jakieś informacje. Może to on ich wezwał, bo któż by inny? Tylko powiadomiła Nicka o tym, że Will dobija się do jej miejsca zamieszkania.

– Zna go pani?

– Tak, to mój przyjaciel – odpowiedziała od razu, unosząc na nią wzrok. Podniosła się powoli, podtrzymywana przez rudowłosą policjantkę.

– Jest w drodze do szpitala, miał wypadek. Tir uderzył w tylną część samochodu i przez to Nicholas dachował.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dawno nic nie napisałam, bo miałam długi postój w ostatniej scenie. Nie podoba mi się ona do końca, ale chciałabym po prostu brnąć już dalej. A gdy skończę te opowiadanie, wtedy będę je solidnie poprawiała i wysyłam do wydawnictwa, oby się udało! :D

Pozdrawiam i od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie nowy rozdział,

Wesołych Świąt <- na wypadek, gdyby nic nie było przed świętami xD

Klaudia :3

Odnaleźliśmy swoje sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz