16 Lekcje ze Snapem

2.2K 135 55
                                    

Cóż, nie wszystko zawsze się układa tak jakbyśmy chcieli – myślał Harry patrząc na Dumbledora podczas kolacji.

Czarny Pan po jego ostatniej wizycie zrobi wszystko, by odzyskać kamień. A swoją drogą była to całkiem obiecująca rozmowa. Doszli do pewnego porozumienia. Wystarczyło tylko odrobinę krzyku i był skłonny się zgodzić na wszystko. Gdyby nie to, byłoby łatwiej, ale nie mógł tego tak zostawić, po tym, co pokazał mu ojciec. I jeszcze teraz.. będzie się próbował na nim odegrać. Owszem, mogło się obyć bez krzyku, ale patrząc na niego Harry znów zobaczył swojego ojca krzyczącego z bólu. I Lucjusza Malfoya. Jak mogli się na to godzić? Chociaż Draco też coś takiego powiedział, że nie mógłby się na niego gniewać, obojętne co by mu zrobił. Straszne. Jakim trzeba być człowiekiem, by tak krzywdzić tych, którzy zrobiliby dla ciebie wszystko? Zbyt dużo zobaczył podczas ostatniej wizyty w głowie pana Malfoya, a coraz bardziej zaczynał go lubić. No i profesor był taki szczęśliwy po każdym weekendzie. Dumny Malfoy chciał się przekonać czy na trzeźwo uda mu się zablokować umysł przed Harrym. I znów dwie butelki Brendy znalazły się w barku Snapa. Następnym razem muszę wytargować coś dla siebie – pomyślał.

- Harry, nie jesz? - wyrwał go z rozmyślań głos Zabiniego – na co masz ochotę? – dopytywał.

- Dzięki – rzucił szybko – dam sobie radę.

To zaczyna być męczące – pomyślał – jak nie Malfoy to Zabini. Niedługo się o mnie pobiją.

Dla świętego spokoju nałożył sobie coś na talerz i jadł, nie zwracając uwagi na to, co to jest. Uznał, że ma dość. Siedzieli po obu jego stronach, by być jak najbliżej. Dobrze. Ale czy musi słuchać jak się kłócą, który z nich będzie mu czytał po kolacji? Pewnie żaden. Zamknie się w swoim pokoju z daleka od wszystkich, albo ich pozabija. Przecież musi się zastanowić co zrobić z Voldemortem. Wstał i zamyślony zaczął iść do wyjścia z Wielkiej Sali. Czy muszą iść za nim? A gdyby tak? – nagle wpadła mu do głowy pewna myśl. Na Merlina!

- Dość! – krzyknął nie pamiętając gdzie jest – uspokójcie się wreszcie!

I jego magia odepchnęła ich od siebie, tak, że poupadali na stoły po przeciwnych stronach przejścia.
- Malfoy, Zabini, Snape – dobiegł go tak dobrze znany głos opiekuna ich domu – co to za bójki w czasie kolacji? Po minus 5 punktów i szlaban.

No pięknie, jeszcze dostał szlaban od ojca, ciekawe co dla niego wymyśli. Z pewnością coś miłego. O rudzielec wytrzeszcza gały, jaki szczęśliwy. I dobrze, chyba też zarobi szlaban – pomyślał ze złością – też u Snapa!

Wszedł do swojego pokoju i wściekły rzucił się na łóżko. Jego magia intensywnie falowała, ale nie miał zamiaru nic z tym robić. Najwyżej jutro będą sprzątać. Bez użycia magii – pomyślał złośliwie. Miska z wodą i ścierka. Następnym razem niech idą się kłócić na dwór. O wrócili.

- Harry, wyjdziesz? – To Malfoy.

-Nie!

- Wyjdź , proszę. – teraz Zabini.

- Nie!

- Harry – teraz razem.

- Idźcie stąd! Nie dzisiaj! – krzyknął i rzucił silencio na drzwi.

Starał się wrócić do urwanej myśli. Tak już chyba wiem co zrobię, tylko jak jej podrzucić ten dziennik. Bo pan Malfoy raczej nie będzie teraz skłonny, by to zrobić. Zbyt bardzo polubił Harrego i jego magię. No ale Weasleyów nie lubi. Trzeba by jakoś sprowokować tę bójkę i wtedy wetknąć rudej dziennik. Ale najpierw trzeba go dostać od Lucjusza. Dobrze że tak chętnie ich zaprasza. A swoją drogą, ciekawe czy Narcyza nie ma nic przeciw temu, że jej mąż z profesorem.. a z resztą, to nie moja sprawa. Cieszę się, bo dzięki temu Snape się częściej uśmiecha. Ale i tak dał mi szlaban. A niech to - i reszta książek znalazła się na podłodze.

Deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz