26 Pogromca smoków

1.7K 100 50
                                    

Kieł położył wielki łeb na kolanach Harrego.

- Tak się cieszę, że znalazłeś chwilkę dla starego gajowego - cieszył się Hagrid.

- Nie jesteś już tylko gajowym, panie profesorze. Nie masz teraz za dużo obowiązków?

- Będę miał pomocnika - oświadczył olbrzym z dumą.

- Cieszę się, kto to będzie?

- Puchon z ostatniej klasy. Chce się później zajmować magicznymi stworzeniami.

- Rewelacja. A czy teraz poza końmi z Beauxbatons masz jakieś ciekawe stworzenia?

- A co się tak interesujesz? Przecież nie wybrałeś Opieki - powiedział z wyrzutem.

- No nie, ale trochę mi teraz żal, dlatego pytam.

- A, jak tak to chyba mogę ci coś pokazać. Tylko nikomu ani słowa.

- Znasz mnie przecież. Co to takiego? - Zaczął się rozglądać.

- Spokojnie chłopie, nie mam tego w domu. Weź tą swoją pelerynkę i przyjdź do mnie godzinę przed ciszą nocną.

- Z pewnością przyjdę. Nie mogę się doczekać.

*****

- Dobranoc. Idę spać - powiedział Harry patrząc na zegarek.

- Zostań jeszcze chwilę, jutro sobota - jasnoniebieskie oczy patrzyły na niego z niemym błaganiem.

Drugie, ciemnobrązowe spojrzenie również nie odrywało się od niego gdy wstał.

- Idę spać. Jestem wykończony po całym tygodniu. Jutro posiedzimy dłużej.

Zniknął w swojej sypialni. Wiedział, że nie będą mu przeszkadzać. Musi tylko poczekać, aż odejdą. Wyciągnął z kufra pelerynę niewidkę i pomyślał, że musi poćwiczyć zaklęcie kameleona. Peleryna zawsze może się zsunąć. Zanim otworzył drzwi rzucił zaklęcie monitorujące, by mieć pewność, że korytarz jest pusty i wyszedł. Przemknął przez pokój wspólny. Zobaczył, że Neville składa swoje książki i wyśliznął się za nim. Gryfon poczuł powiew na nogach i odskoczył pod ścianę lochu.

- Jest tu ktoś? - spytał szeptem.

Harry zamarł pod peleryną bez ruchu. Nie chciał straszyć kolegi. Wreszcie Neville uznał, że musiało mu się wydawać i ruszył w stronę wyjścia z lochów. Harry odczekał minutę i poszedł na schody. Niemal wybiegł z zamku i szybkim krokiem ruszył w stronę chatki na skraju Zakazanego Lasu. Drzwi otworzyły się od razu gdy tylko zapukał. Olbrzym rozejrzał się.

- To ty Harry?

- Tak. To ja.

- Dobra, chodź za mną, tylko nikomu się nie wygadaj co zobaczysz.

Ruszył za Hagridem w stronę powozu uczniów z Francji. Na schodkach pojawiła się ogromna postać Madame Maxim, a twarz Hagrida rozjaśnił uśmiech. Starał się nie słuchać ich rozmowy. Już raz to słyszał. Nie potrzebował znowu tego doświadczać. Wiedział, że równie dobrze mógł pójść sam, ale.. no właśnie.

Smoki były ogromne. Cieszył się, że nie będzie musiał się zmierzyć z tym, ani żadnym innym zadaniem. Nie było mu to do niczego potrzebne. Uważnie obserwował zbliżającą się do Hagrida sylwetkę młodego mężczyzny. Poczuł dziwne ukłucie niepokoju. Właściwie nie wiedział po co chciał tu przyjść. Czekał aż skończą rozmowę. Gdy Charlie miał już odejść wysłał w jego stronę promień magii. Czarodziej przykucnął, udając, że poprawia but i zerkał na oddalającego się Hagrida i jego towarzyszkę. Wstał i cicho powiedział.

Deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz