42 Dotkliwa kara

1.3K 86 13
                                    

Hermiona siedziała na fotelu przy kominku w pokoju wspólnym. Zastanawiała się nad tym co czuła na lekcjach ze Snapem. Tyle razy widziała przecież tego chłopaka. Miała oczy. Widziała, jak on wygląda. Istotnie, poza sławą i bogactwem, które posiadał był bardzo przystojny, ale nigdy nie wodziła za nim wzrokiem. Nie traktowała go w taki sposób. Coś się zmieniło. Dlaczego? Czy dlatego, że nigdy nie widziała go z tak bliska? Nigdy do tej pory nie widziała tego spojrzenia cudownie zielonych oczu? Zadrżała na samą myśl. Gdy patrzył na nią w jego oczach pojawiał się jednocześnie ogień i lód. I to połączenie niesamowitego żaru i mrozu było czymś, co przyprawiało o dreszcze. I to od jego pierwszej lekcji, gdy niemal wyśmiał ją za chęć zostania warzycielem. Już wtedy ten wbity w nią wzrok sprawiał, że miękły jej kolana. Miała nadzieję, że zapomni do następnej lekcji, ale kiedy weszła do gabinetu dyrektora wszystko się zmieniło. Ukryła twarz w dłoniach przypominając sobie tamtą rozmowę.

Zapukała i usłyszała dźwięczny głos zapraszający ją do środka. Otworzyła drzwi i przywitała się. Reszta była już tylko zielenią. Henry Boleyn siedział za biurkiem i z uśmiechem wskazał jej krzesło naprzeciwko. Zajęła wskazane miejsce i zobaczyła go. Siedział wygodnie rozparty w fotelu pijąc kawę. Nie miał już na sobie szat profesora, tylko czarne spodnie i czarną koszulę zdobioną delikatnymi srebrnymi wężami. Na jego twarzy błądził uśmiech, a dziewczyna poczuła delikatne ciepło opływające jej ciało. Snape wyciągnął przed siebie długie, szczupłe nogi. Nie zabrał ich nawet wtedy kiedy dyrektor wstał, by podać jej szklankę wody. Starszy czarodziej ostrożnie przeszedł nad nimi uważając to za całkowicie normalne. Jakby Harry był u siebie i był tym ważniejszym. Pociągnęła nosem i poczuła ten cudowny aromat. Świeżo palonej kawy i jeszcze coś. Jakby połączenie imbiru i cytryny. Oderwała od chłopaka wzrok bo odniosła wrażenie, że siedzący naprzeciw niej mężczyzna coś mówi. Spojrzała w brązowe oczy obserwujące ją z zainteresowaniem.

- Przepraszam, panie dyrektorze. Zamyśliłam się.

- Zauważyłem - stwierdził z rozbawieniem - pytałem panią o cel naszego spotkania. Profesor McGonagall mówiła, że ma pani do mnie nurtujące panią pytanie.

Zmieszała się i znów spojrzała w te zielone oczy. Nie wydawało się, żeby chłopak miał zamiar wyjść. Natychmiast przeniosła wzrok na dyrektora.

- Mam nadzieję, że nie jest to osobiste i obecność profesora Snapa nie będzie pani przeszkadzać? - spytał mężczyzna.

- Nie, absolutnie - opowiedziała biorąc głęboki oddech i choć trochę wracając do równowagi - chciałam pana spytać, panie dyrektorze dlaczego nie mogę uczyć się Tajemnic Magii? Na egzaminach ze Standardowych Umiejętności Magicznych uzyskałam najlepsze wyniki spośród uczniów Gryffindoru.

- Znam wyniki pani egzaminów, panno Granger, jednak przy doborze moich uczniów nie kieruję się ocenami. Do zgłębiania tej wiedzy są niezbędne zupełnie inne cechy. Doskonała pamięć nie jest tą najbardziej pożądaną. Wymagam od moich uczniów przede wszystkim umysłu otwartego na różne podejście do magii i czarodziejskiego świata. A także tolerancji i pewnej elastyczności. Niestety nie zauważyłem u pani żadnej z tych cech. Nauka Tajemnic Magicznych wymaga także świadomości swoich czynów i przyjęcia za nie pełnej odpowiedzialności. Tu nie ma miejsca na stwierdzenie typu - zrobiłam to czy tamto, bo ktoś mi tak polecił, czy ktoś inny uznał to za słuszne. Nie sądzę panno Granger by miała pani jakiekolwiek szanse na udział w moich lekcjach.

Hermiona słuchała w całkowitym osłupieniu. Przynajmniej tyle, że dyrektor nie szydził z niej, tak jak Snape. Dzięki temu gorycz była łatwiejsza do przełknięcia.

- Czy ma pani jeszcze jakieś wątpliwości?

- Nie panie dyrektorze. Przepraszam, że zajęłam panu czas.

Deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz