19 Spotkanie

2.3K 127 79
                                    

Harry siedział wyciągnięty w fotelu przy kominku w pięknie udekorowanym salonie. Ręce założył za głowę, wyciągnięte nogi oparł na podnóżku i obserwował ogień tańczący w palenisku. Święta jak zwykle spędził z Syriuszem i Remusem i wolał nie myśleć o tym, co przez ten czas robił jego ojciec. W każdym razie jak przybył po Harrego na Grimmauld Place wyglądał na zmęczonego i bardzo zadowolonego. Poza tym wyglądał jak milion dolarów. Syriusz nie mógł oderwać od niego wzroku, a Remus szybko odesłał bagaż Harrego i niemal wypchnął ich z domu. Teraz ojciec drzemał w swojej sypialni, a Harry cieszył się samotnością. Lubił dziecięcą energię Syriusza, ale męczące było to, że nawet przez chwilę - poza snem oczywiście - nie był sam. No i najważniejsze, że Syriusz i Severus nie toczyli otwartej wojny. Po prostu udawali, że się nie widzą. Nie odzywali się do siebie. Gdy Snape zjawiał się w domu Blacka rozmawiał jedynie z Remusem, jeśli w ogóle z kimś poza Harrym.

Uśmiechnął się na wspomnienie Halloween. Takiego balu nie mógłby zobaczyć w najśmielszych marzeniach. Gdy minęła północ i Draco poszedł spać Lucjusz odesłał również Narcyzę. Wtedy Harry przywołał w swojej głowie Czarnego Pana. Jednak to było piękne - pomyślał z westchnieniem - a może byłoby, gdyby oni wszyscy nie trzęśli się ze strachu. Tak. Lucjusz po pierwszym uaktywnieniu mrocznego znaku porozumiał się z pozostałymi. Wszyscy to poczuli. Nie byli z tego powodu szczęśliwi. Przyzwyczaili się do życia bez tego obciążenia psychicznego. Owszem, z początku go kochali, ale potem.. byli nękani, poniewierani, męczeni i okradani z siły. Żyli w ciągłym strachu przed jego złym humorem. Doszło do tego, że bali się własnego cienia. Nigdy nie wiedzieli kiedy i za co spotka ich okrutna kara. I chociaż nie przyznawali się do tego, z ulgą powitali jego odejście. Teraz słali przerażone listy do Lucjusza, tak jak Lucjusz do Snapa. Malfoy zwołał tylko tych, których był pewny. Z początku nie wiedzieli jak się zachować, gdy przed nimi stanął chłopiec. Lecz gdy ten chłopiec uwolnił swoją magię, tak by ją wszyscy poczuli przeszło im rozbawienie. A gdy chłopiec obudził Czarnego Pana i przemówił do nich uaktywniając ich mroczne znaki nie mieli wątpliwości z kim mają do czynienia. Tak jak Snape padli przed nim na kolana i pokłonili głowy. Wszyscy poczuli ból lewego przedramienia. Wszyscy czuli jego siłę, dużo większą niż wcześniej. I wszyscy po kolei, bez wahania, nie patrząc mu w oczy podawali mu swoje ręce gdy tego zażądał. A on, każdemu po kolei kładł dłoń na mrocznym znaku i wypowiadał zaklęcie. A potem, po kolei we wszystkich oczach widział ulgę. Lecz nikt nie wstał z kolan dopóki nie kazał im tego uczynić. Nadal czuli jego moc. Tak silną i inną. A na koniec, gdy Lucjusz ukłonił mu się całkiem dobrowolnie i powiedział.

- Dziękuję Młody Panie.

Uczynili to wszyscy pozostali.

A może jednak pomyślę o jakimś znaku - przemknęła myśl przez jego głowę - ale nie dzisiaj. I wciąż siedząc w fotelu usnął.

Rano otworzył oczy i ze zdumieniem zobaczył, że jest w swoim łóżku. Nie pamiętał, kiedy tu przyszedł, ale był zadowolony, że nie przespał całej nocy w fotelu. Nie byłby tak wyspany jak teraz. Założył szlafrok i zbiegł po schodach.

- Cześć Harry. Jak się spało - powitał go uśmiechnięty Snape.

- Dziękuję. Bardzo dobrze. Chociaż nie wiem jak znalazłem się w łóżku. Pamiętam, że usnąłem w fotelu.

- Przeniosłem cię. Chodź na śniadanie.

- O, nie spodziewałem się. Prędzej bym podejrzewał, że przeciągniesz mnie tam za nogę.

- Nie mógłbym. Muszę dbać o naszego Młodego Pana.

- Czy to już oficjalny tytuł?

- Na to wygląda. Ci, którzy mieli przyjemność cię poznać, inaczej o tobie nie mówią.

Deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz