25 Moody-nie-Moody

1.8K 103 59
                                    

Oczywiście, siedzieli w loży. Oczywiście rodzina rudzielców również. Z bliźniakami wymienił skinienie głowy i przelotny uśmiech. Rona obdarzył pogardliwym spojrzeniem i zerknął na Mróżkę.

- Pilnuj różdżki - szepnął do Dracona.

Sam był spokojny. Swojej nie miał. Leżała jak zwykle gdzieś na dnie kufra, jak w każde wakacje. Cierpliwie przeczekał słowną potyczkę między Malfoyem i Weasleyem. To było śmieszne. Niezbyt uważnie oglądał mecz. Dobrze wiedział, która drużyna wygra. Tak jak wspomniał ojcu, wydarzenia, na które nie miał wpływu były niezmienne. Wiedział, że i tak da bliźniakom pieniądze na sklep. Tym razem będzie to pożyczka. Nie przyjęli by darowizny. Chociaż może raczej udziały w ich działalności. Czemu by nie miał czerpać z tego zysku? Na to się zgodzą. Spoglądał na Hermionę. Nie miała pod ręką sławnego Harrego Pottera, więc od razu zapłonęła na widok Wiktora Kruma. Pomyślał, że dziewczyna oszaleje, gdy zobaczy go w szkole. Zimny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Właściwie.. zamyślił się i bezpardonowo zabrał omnikulary Draconowi. Spojrzał na szukającego bez zachwytu. Obejrzał pozostałych graczy i oddał „lornetkę". Zauważył, że Granger zerka również na niego. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały wyraźnie się zarumieniła i szybko odwróciła wzrok. Ron również na niego patrzył, jednak ten z wyraźną zazdrością. Tak, wiedział jak wygląda. No i był sławny i bogaty. Coś o czym tamten mógł tylko marzyć. Wreszcie mecz się skończył. Bliźniacy wiwatowali. Nie cieszcie się tak - pomyślał. Pojawił się Barty Crouch senior i znów zniknął. Harry wiedział kogo mężczyzna szuka. Miał tylko nadzieję, że tamten zabrał różdżkę Rona, a nie żadnego z bliźniaków.

Około północy usłyszeli pierwsze krzyki. Wyszli z namiotu. Ci Śmierciożercy, którzy nie zostali zaproszeni na pamiętne Halloween postanowili urządzić pokaz głupoty. Deportowali się więc na skraj lasu i czekali. Lucjusz nie miał zamiaru w to w żaden sposób ingerować. Severus tym bardziej nie. Gdy nad lasem pojawił się mroczny znak chłopak wiedział co będzie dalej. Szybko się spakowali i pierwszym świstoklikiem przenieśli się do Malfoy Manor. Harry wysłał sowę do Riddlea, by wydał odpowiednie polecenia swojemu słudze. Więcej go nie interesowało.

Severus jak co roku pojawił się na zebraniu w Hogwarcie dwa dni przed rozpoczęciem roku. Po jego powrocie Harry miał tylko jedno pytanie.

- Kto będzie nas uczył Obrony? Nadal Lupin?

- Nie. Dyrektor zdecydował, że w związku z narastającym niepokojem wywołanym uaktywnieniem się Śmierciożerców, pojawieniem Mrocznego Znaku oraz planowanym, międzynarodowym wydarzeniem w szkole należy zatrudnić osobę bardziej kompetentną, czyli emerytowanego aurora - mówił obserwując syna.

Chłopak zadowolony skinął głową.

*****

Tak jak Severus podejrzewał, za jego synem oglądało się pół szkoły. Ava Morton od razu się przykleiła i patrzyła na młodego Snapa niemal jak na bóstwo. Młody Pan uważnie obserwował nowo przyjętych do jego domu, z obojętnością przyjmując uwielbienie dziewczyny. Czekał na pojawienie się nowego nauczyciela Obrony. Słyszał już o ataku, do którego został wezwany Artur Weasley. Był ciekawy jak teraz będzie wyglądał ten rok. Obecny Czarny Pan nie miał powodu ściągać Harrego na cmentarz. Przecież miał już ciało. Dyskretnie zerkał w stronę dyrektora. Boleyn zaprosił starca do domu, twierdząc, że jako nowy właściciel chce się pozbyć kilku niepotrzebnych przedmiotów. Dumbledor połknął haczyk. Aby uniknąć rozpoznania Tom wypił wcześniej eliksir wielosokowy z włosem jakiegoś mugola z Londynu. Harry specjalnie wypatrzył wysokiego mężczyznę w podobnym wieku. Nie byłoby dobrze, gdyby się okazało, że całkiem inną sylwetkę widział Albus w oknie domu, w czasie swojej pierwszej wizyty. Niezwykle rozczarowany opuścił dom Riddleów. Wśród przedmiotów przeznaczonych na sprzedaż nie było interesującego go pierścienia. Z obietnicą poinformowania go, gdyby nowy właściciel natknął się na taki unikat wrócił do Hogwartu. Tym razem Crouch miał inne zadanie do wykonania w szkole. Wreszcie na ustach Młodego Pana pojawił się dyskretny uśmiech. W Wielkiej Sali zapadła cisza, gdy między stołami przechodził czarodziej o dziwnym wyglądzie, utykając i postukując drewnianą nogą. Jego magiczne oko bez przerwy lustrowało pomieszczenie. Na nieco dłuższą chwilę zatrzymało się na Harrym, po czym podjęło dalszą wędrówkę. Gdy Dumbledor przedstawił przybysza powitały go jedynie skromne oklaski kilku osób. Nie zwracając na to uwagi przybysz nałożył sobie jedzenie na talerz i pociągnął z piersiówki. Harry doskonale wiedział, że prawdziwy auror znajduje się na dnie swojego kufra, ale opierając się na tym, co pamiętał ze snu, nie darzył prawdziwego Moodiego sympatią. Wolał podróbkę. Skończył jeść. Zerknął na swoich Ślizgonów. Widząc, że również skończyli wstał i ze swą nieodłączną asystą wrócił do lochów.

Deja vuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz