Dumbledore zszedł na dół, pozostawiając Lily samą z myślami. Kobieta była wewnętrznie rozdarta. Wydarzenia dzisiejszej nocy ciągle tkwiły w jej głowie, a póki co, nie zapowiadało się, żeby zwolniły tempa. Jednak pomimo bólu, który niosła za sobą śmierć ukochanego męża w tamtym momencie głowę Lily zaprzątała jedna osoba – jej były przyjaciel, Severus Snape. Mimo że, dla całego czarodziejskiego świata miała być martwa, to on, ze wszystkich ludzi, miał wiedzieć, że to wszystko kłamstwo, stworzone, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Z jednej strony, rudowłosa miała ochotę wziąć swoją różdżkę i rzucić na niego zaklęcie zapomnienia, mimo że nie mogła już czarować, ale z drugiej... jakaś cząstka jej cieszyła się z tej sytuacji. Nigdy w życiu by tego nie przyznała, nawet przed samą sobą, ale tęskniła za nim. W końcu przyjaźnili się od dzieciństwa i to właśnie on pierwszy pokazał jej świat czarodziejów. I chociaż oboje poszli różnymi drogami, chciała, by znów mogli być przyjaciółmi. Szkoda tylko, że on nie chciał. A przynajmniej tak się jej wydawało, bo jego dzisiejsze zachowanie sugerowało jej przemyślenie tej kwestii ponownie. I to bez pomocy Syriusza, bo on na pewno będzie przeciwny jakimkolwiek kontaktom ze Snapem. To jedna z rzeczy, które się nie zmienią. Nigdy.
Następną rzeczą, która nie chciała uciec z jej umysłu, były słowa dyrektora. Mimo, że brakowało jej Severusa, nie była pewna, czy jest gotowa mu ponownie zaufać. Nie po tym, co zrobił.
Kobieta jednak postanowiła wrócić do rzeczywistości. Na razie nie może się tym przejmować, musi być silna, dla swojego syna. Czas na rozmyślania będzie później.
Lily śladem Dumbledore'a zeszła do głównej części gabinetu. Znajdujący się tam mężczyźni początkowo nie zauważyli, że do nich dołączyła, byli zbyt zajęci toczoną rozmową. Do zielonookiej nie dochodził jednak żaden dźwięk, więc wskazywało na to, że otoczyli się zaklęciem ciszy. Mogła się tego spodziewać. Po chwili jednak dyrektor ją zauważył, powiedział coś do Snape'a i zlikwidował rzucone wcześniej zaklęcie.
Harry spał spokojnie na rękach Mistrza Eliksirów. Lily była wręcz zaskoczona tym, że jej syn nie miał do niego żadnych obiekcji. Wcześniej nie pozwalał się wziąć na ręce nowo poznanym osobom. Ba, czasem nie chciał, by na ręce brał go ktoś, kogo już znał. A Snape? Maluch już drugi raz zasnął mu na rękach. Rudowłosej było ciężko to zrozumieć. Nawet bardzo ciężko.
-Prosiłbym cię, Severusie, abyś poszedł do Hagrida i poprosił go, aby zjawił się w moim gabinecie –powiedział starszy czarodziej i Lily upewniła się, że zaklęcie prywatności zostało zdjęte. –Chciałbym z nim porozmawiać, jak już wrócę.
-Oczywiście, dyrektorze –odpowiedział czarnowłosy, po czym bez słowa oddał Harry'ego jego matce. Kiedy ich oczy spotkały się na moment, kobieta zobaczyła w jego czarnych tęczówkach dziwne ciepło. Znowu. Jednak nie trwało to długo, ponieważ mężczyzna odwrócił się na pięcie i wyszedł z gabinetu. Jego peleryna nietoperza łopotała za nim.
-Sądzę, że powinniśmy się zbierać, moja droga –rzekł dyrektor, gdy Lily przyłapała się na tym, że wpatruje się w drzwi, za którymi chwilę wcześniej zniknął Snape. Kobieta szybko przytaknęła.
-Tak, ma pan rację, panie profesorze –potwierdziła.
-Lily, nie jesteś już moją uczennicą i sądzę, że nie musisz już nazywać mnie profesorem –odpowiedział dobrodusznie mężczyzna.
-Dla mnie pan zawsze będzie profesorem –odparła dziewczyna uśmiechając się słabo.
-Bardzo mi to pochlebia, moja droga, jednak i tak wolałbym, żebyś zwracała się do mnie po imieniu –stwierdził czarodziej. Chciał odciągnąć myśli Lily od tematów, przez które mogłaby się martwić. I po części mu się to udało.
CZYTASZ
Druga Szansa | Snily
RomanceCzy zadaliście sobie kiedyś pytanie: dlaczego to śmierć Lily, a nie Jamesa zapewniła ochronę Harry'emu? Przecież on także poświęcił się dla swoich najbliższych, oddał życie jako pierwszy z rodziny Potterów. A przecież poświęcenie jego żony i syna za...