Rozdział 17: SUMy

224 19 1
                                    

W poprzednim rozdziale:

Kiedy na chwilę podniósł wzrok, napotkał z jednej strony zainteresowane, a z drugiej zdezorientowane spojrzenia rodziców rudowłosej, a także czujne spojrzenie jej syna. Oczywiście, Lily uciekła, a jej rodzina potrzebuje odpowiedzi. Dlatego powinni byli się kłócić bez świadków.

Czarodziej wstał od stołu i czym prędzej udał się w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Nie miał ochoty odpowiadać na pytania państwa Evans, bo oznaczałoby to przyznanie się do błędu z jego strony. Poza tym, znając prawdę, pewnie zakazaliby mu pokazywać się w okolicy za to, jak zranił ich córkę. Był fatalnym przyjacielem, wiedział o tym. Już miał przekroczyć próg, gdy zatrzymał go zatroskany głos Daisy.

-Severusie? –odezwała się pani Evans, a chłopak zatrzymał się w drzwiach. Nie miał jednak odwagi, by spojrzeć na rodziców swojej ukochanej. –Mógłbyś powiedzieć nam, co takiego się między wami stało? Co przekreśliło waszą wieloletnią przyjaźń?

Czarnowłosy zastanawiał się dłuższą chwilę nim w ogóle udzielił odpowiedzi.

-Moja głupota –rzekł tylko i po raz kolejny miał zamiar wychodzić, ale powstrzymała go Daisy, kładąc rękę na jego ramieniu. Kobieta delikatnie obróciła chłopaka przodem do siebie, jednak ten uparcie nie chciał spojrzeć jej w oczy. Matka rudowłosej pomyślała, że  jej córka, jak i jej najlepszy przyjaciel wciąż zachowują się jak dzieci, choć oboje mają już przecież ponad dwadzieścia lat.

-Spójrz na mnie, proszę –powiedziała łagodnie starsza kobieta, a on niechętnie podniósł na nią spojrzenie. W całym swoim życiu Daisy Evans nie widziała takiego bólu w czyimkolwiek spojrzeniu, a co dopiero u tak młodego człowieka. –Proszę, Severusie, opowiedz nam, co się stało. Chcemy z Markiem wam pomóc, jednak nie zrobimy tego, dopóki nie będziemy wiedzieć, o co właściwie chodzi.

-Nie musicie wiedzieć –odpowiedział Severus, ale widząc podniesioną brew mamy Lily postanowił pokusić się o większe wyjaśnienia. –Zrobiłem.... powiedziałem coś, czego nigdy w życiu nie powinienem powiedzieć. Ona ma prawo mnie nienawidzić. –Chciał już odwrócić się i odejść, jednak jego wyjaśnienia nie zadowoliły pani Evans, więc ta ponownie go zatrzymała. –Co jeszcze chcecie wiedzieć?

Daisy spojrzała na swojego męża, który w tym czasie wziął na kolana swojego wnuczka i krótko skinął jej głową. Mugolskie małżeństwo najwyraźniej nie potrzebowało słów, aby się porozumieć. Gdy kobieta ponownie spojrzała na Snape'a, była już pewna swojej odpowiedzi.

-Wszystko –odparła.

****

czerwiec 1976

Szesnastoletni Severus Snape wyszedł właśnie z Wielkiej Sali po zakończeniu części pisemnej Standardowych Umiejętności Magicznych z Obrony przed Czarną Magią. Uczniom piątego roku pozwolono zachować kartki z pytaniami, więc czarnowłosy chłopak po raz kolejny je analizował.

W tłumie rozgadanych uczniów mignęła mu Lily, która rozmawiała ze swoimi przyjaciółkami. Chłopak mógł całym sercem kochać swoją najlepszą przyjaciółkę, jednak teraz cieszył się, że teraz nie podeszła do niego, ponieważ chciał skupić się na napisanym przed chwilą egzaminie.

Nogi same prowadziły go na błonia i w stronę hogwardzkiego jeziora, gdy po kolei dokładnie analizował wszystkie pytania. Nie były one dla niego jakoś specjalnie trudne. Nie zdziwiłby się, gdyby dostał „Wybitny" za tego SUMa, jednak mimo wszystko wolał upewnić się, czy nie popełnił jakiegoś głupiego błędu.

Gdy doszedł do pytania dziesiątego pytania zatrzymał się na chwilę i zastanowił, czy przypadkiem któryś z huncwotów nie wydał się przy tym pytaniu. W końcu jeden z nich był wilkołakiem, a oni pewnie doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Merlin jeden wiedział, że mogliby wyrzucić ich, albo chociaż Lupina, z Hogwartu gdyby jego "choroba" wyszła na jaw.

Druga Szansa | SnilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz