Rozdział 8

8.8K 768 57
                                    

- Słyszałem, że będziesz grał za Łukasza na najbliższym meczu. - zaczął Michał. - To dobrze, przyda się jakaś zmiana.

- Tak sądzisz? - spytałem, spoglądając na niego.

- Oczywiście. - uśmiechnął się - Może nawet spiszesz się lepiej od niego.

- Tego nie wiem. Moim celem jest zagranie najlepiej, jak umiem, reszta mnie nie obchodzi. - powiadomiłem, a Michał przyznał mi rację. Szliśmy tak już dłuższą chwilę, szatyn znowu milczał. Ja natomiast nadal nie miałem pojęcia, w jakim kierunku zmierza nasza rozmowa. Postanowiłem ponaglić Michała, by wreszcie przeszedł do rzeczy. Kiwnął głową, wskazując na ławkę, obok której akurat przechodziliśmy. Gdy zajęliśmy miejsca, westchnął ciężko i wyjął paczkę papierosów.

- Chcesz? - mruknął, podsuwając mi papierosy.

- Nie palę. - odrzekłem. Znowu kiwnął głową na znak, że zrozumiał, po czym wyciągnął zapalniczkę. Po raz kolejny nastała cisza. Przyglądałem się swoim butom, nie bardzo wiedząc, co teraz zrobić lub powiedzieć. Kątem oka zerknąłem na Michała, teraz jego twarz przybrała zamyślony wyraz. Wygląda na to, że intensywnie nad czymś myślał.

- Jesteś gejem? - usłyszałem nagle. Rzuciłem mojemu rozmówcy pełne zdziwienia spojrzenie. Popatrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem i zaciągnął się papierosem.

- Skąd to pytanie? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, zdając sobie po chwili sprawę, jakie było to głupie z mojej strony. Chłopak parsknął śmiechem i przetarł oko wierzchem dłoni.

- Raczej niewielu jest hetero, którzy zgodziliby się na coś, co ty aktualnie robisz. W dodatku bezinteresownie.

- Wcale nie robię tego bezinteresownie. - burknąłem - W zamian za to będę grał przez miesiąc jako środkowy.

- Proszę cię. - prychnął Michał - Prędzej czy później i tak byś zagrał, niezależnie od tego, czy Łukaszowi by się to podobało, czy nie.

- Do czego zmierzasz?

- Uświadamiam ci, że robisz to bez potrzeby. - wzruszył ramionami. - Chcę też wiedzieć, czy nie jesteś dla mnie konkurencją.

- Konkurencją? Ale... Co ty wygadujesz? Sam to wszystko zacząłeś, a teraz wmawiasz mi, że zgodziłem się pomóc Łukaszowi, żeby go poderwać?! Czy ty siebie słyszysz? - spiorunowałem spojrzeniem szatyna - Skoro tak bardzo ci się to nie podoba, odwołaj to i daj mi spokój.

- Teoretycznie... chciałbym.

- A w praktyce?

- Łukasz teraz przestał pieklić się o ten zakład, a zaczął wykorzystywać go żeby zrobić mi na złość... Nie wiem, czy zauważyłeś. Nienawidzi mnie tak bardzo, że jest gotów obściskiwać się z chłopakiem, żeby tylko mi dopiec. - oznajmił już smutniejszym tonem.

- Sam jesteś sobie winien. - westchnąłem, wstając z ławki - Wszystko? Bo wiesz, to naprawdę nie są moje sprawy. Wystarczająco już w to jestem zamieszany, więc chociaż te sprawy załatwiajcie między sobą.

- To znaczy, że on ci się nie podoba? - spytał z nadzieją w głosie.

- Ani on, ani żaden inny chłopak. Sam nie wiem, dlaczego to robię, ale to na pewno nie jest to, o czym myślisz.

- Mhm, okej. Dzięki za rozmowę, trzymaj się. - wstał, uścisnął mi dłoń i zaczął się oddalać. Również ruszyłem w stronę domu, gdy jeszcze raz usłyszałem za sobą Michała.

- Pozdrów go! - krzyknął, odwracając się. Kiwnąłem lekko głową i machnąłem do niego ręką. Naprawdę chłopaka wzięło. Wydaje się być w porządku, a Łukasz, jak to on, pewnie dał mu do wiwatu. Mimo wszystko powinien dać sobie z nim spokój, tylko się męczy. No, ale cóż, powiedziałem, co miałem powiedzieć i na tym się kończy moja rola. Nie mam zamiaru ładować się czyjeś sprawy uczuciowe, nie będę bawił się w swatkę. Tym bardziej... dwóch chłopaków.

Let's play a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz