~Dawid~
Minęły już dwa tygodnie, od kiedy ostatni raz widziałem się z Łukaszem i byłem prawie pewny, że z kontynuowania naszej znajomości raczej nic nie wyjdzie, aż wreszcie pewnego dnia w kawiarni pojawił się Łukasz. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zorientowałem się, że nie ma w jego pobliżu Karola. Poderwałem się z miejsca z zamiarem pójścia do niego od razu, ale cofnąłem się, gdy zobaczyłem, że rozmawia z kimś przez telefon. I mam nadzieję, że nie jest to ta osoba, o której myślę.
Odczekałem piętnaście minut, podczas których próbowałem dodzwonić się do Moniki, gdyż już dawno powinna tu być, a samemu ciężko było mi wszystko ogarnąć, tym bardziej, że przychodziło dziś nadzwyczaj dużo ludzi. Kiedy dzwoniłem już chyba po raz szósty, dziewczyna wbiegła do kawiarni, o mało nie potrącając przy tym jednego z klientów.
Co za niezdara.
Podeszła do lady i ciężko dysząc, zaczęła tłumaczyć mi się ze swojego spóźnienia, sam nie wiem, dlaczego.
- Przestań już, jakoś dałem sobie radę - zapewniłem ją. - Masz szczęście, że akurat nie ma szefa, bo to już twoje któreś spóźnienie z kolei.
- Wiem, wiem, przepraszam. Pójdę się przebrać - powiedziała cicho.
Kiwnąłem głową, chociaż Monika i tak zniknęła już z zasięgu mojego wzroku, który teraz był skupiony na brunecie, zajmującym ten sam stolik, co ostatnio. Szybkim ruchem ręki zgarnąłem ze stołu czarny notes i długopis i podążyłem w stronę Łukasza. Kiedy chłopak mnie zobaczył, wyciągnął słuchawki z uszu i uśmiechnął się lekko.
- Cześć - przywitałem się, odwzajemniając jego uśmiech. - Podać coś?
- Hej, na razie nie - pokręcił głową i schował do torby książkę, którą wcześniej czytał. Po raz kolejny mnie zaskoczył. Łukasz i książki? - Usiądziesz?
Zająłem miejsce obok Łukasza, chociaż wiedziałem, że nie powinienem teraz odrywać się od pracy, ale skoro Łukasz chce rozmawiać, to jak niby mam mu odmówić?
- Ty wychodzisz w ogóle kiedyś z tej kawiarni? - zagaił po chwili.
W odpowiedzi kiwnąłem tylko głową i spojrzałem na zegarek, stwierdzając z ulgą, że została mi jeszcze godzina do końca pracy.
- Chodzisz na studia zaoczne, tak?
- Dzienne - odpowiedziałem.
- Jak ty to wszystko ze sobą godzisz? - Łukasz uniósł wysoko brwi i wbił we mnie wzrok, na co trochę się speszyłem. - Do tego wybrałeś sobie cholernie ciężki kierunek.
- Jakoś sobie radzę - mruknąłem. - Wiesz, nie wszyscy mają za rodziców prawnika i kardiologa - dodałem, zaraz przeklinając siebie w myślach. To było złośliwe - Nie żeby to było coś złego.
- Spoko, masz rację. Ty nie masz praktycznie wolnej chwili i na wszystko pracujesz sam, podczas gdy ja obijam się i nawet nie pomyślę, żeby iść do pracy.
- Przynajmniej masz więcej czasu na naukę - przyznałem.
- To też rzadko kiedy robię - parsknął.
Kącik moich ust mimowolnie uniósł się w górę na fakt, że Łukasz jednak nie zmienił się aż tak bardzo, jak myślałem. Nadal był strasznie leniwy i nie obchodziło go nawet, że może zawalić studia i, że nie jest już przecież dzieckiem, któremu rodzice zawsze pomogą, kiedy sobie nie będzie radził. Chociaż w sumie...- Ach, właśnie, zapomniałbym. Mam propozycję - przerwał moje rozmyślenia Łukasz.
Kiedy miałem już otwierać usta, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, przerwał mi inny głos.
CZYTASZ
Let's play a game
Novela JuvenilZawsze lubiłem Sopot. Moim zdaniem, to bardzo ładne miasto. Lubiłem też szkołę, do której uczęszczałem. Najlepsze jest to, że było w niej i gimnazjum, i liceum, więc nie miałem żadnych problemów z zaaklimatyzowaniem się w liceum, ponieważ wszystkich...