Rozdział 10

9.4K 752 555
                                    

~Dawid~

Zakład skończył się dwa dni temu. Jakby nie patrzeć na niektóre sytuacje, to ten miesiąc nie był aż taki zły, wyobrażałem go sobie o wiele gorzej. Kiedy miesiąc dobiegł końca, Łukasz z miejsca urwał ze mną kontakt. Rozmawiamy tylko, gdy jest taka potrzeba. Nie żeby mnie to jakoś dziwiło - po tym, co stało się w jego domu, powiedział, żebym udawał, że to, co wtedy zrobił nigdy się nie miało miejsca. Nie proponował też spotkań poza szkołą. Jego zachowanie było co najmniej dziwne, ale co mnie to teraz obchodzi? Mam za sobą tą śmieszną grę, nikt mi już niczego nie będzie narzucał.

Nadszedł grudzień, czyli też przerwa świąteczna, którą spędzę prawdopodobnie w Sopocie. Cieszy mnie fakt ponownego spotkania się ze znajomymi. Sporo się wydarzyło odkąd mieszkam w Krakowie, więc mam im dużo do powiedzenia. Tylko co powiem, a co zataję?

- Dawid, cholera, nie bujaj w obłokach, kiedy ci coś tłumaczę - oburzyła się Agata, machając mi książką przed oczami.

Od jakiegoś czasu pomagała mi nieco w matematyce, z którą zacząłem mieć, jak nigdy dotąd, drobne problemy.

- Przepraszam, co mówiłaś?

- Coś cię trapi? - zmartwiła się.

- Nie, wszystko jest w porządku - odparłem. - Bierzmy się już za to, bo nigdy nie skończymy.

- Mi tam nie przeszkadza siedzenie tu z tobą - uśmiechnęła się i usiadła bliżej mnie. - Mogę nawet zostać na noc, żebyś wszystko na pewno dobrze zrozumiał - dodała cichszym głosem. Nic nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem za przeglądanie podręcznika. W pewnym momencie, kątem oka zauważyłem, że dystans między mną a Agatą, zaczyna się zmniejszać. Dziewczyna powoli przysuwała swoje usta do moich, kładąc przy tym dłoń na moim ramieniu. Gwałtownie poderwałem się z miejsca i rzuciłem:

- Może pójdę zaparzyć herbatę?

- Em... Dobrze, skoro chcesz - spojrzała na mnie zdziwiona moją reakcją, zmuszając się do lekkiego uśmiechu. Kiwnąłem głową, po czym opuściłem pokój.

Oparłem się o blat w kuchni i zaśmiałem w duchu z własnej głupoty. Dlaczego to zrobiłem? Teraz nie stoi mi już nic na przeszkodzie, mogę się z kimś związać. Ona byłaby chyba najlepszym wyborem, w takim krótkim czasie zdążyłem już jej zaufać i bardzo polubić. Po tym pocałunku z Łukaszem miewałem momenty, kiedy zastanawiałem się, czy aby na pewno podobają mi się tylko dziewczyny... W końcu odwzajemniłem jego pocałunek, nie obrzydził mnie on. Ale czy podobał? Nie jestem pewny. Czy mogłoby to być moją codziennością? Nie sądzę.

Poprzestałem na tym, że po prostu była to chwila jakiejś... słabości? Zwyczajnie dałem się ponieść. Zresztą, to nie ja zacząłem, tylko on. Jednego jestem pewny - Łukasz na sto procent nie jest tym, za kogo się do tej pory uważał.

- Agata, gdzie idziesz? - spytałem, kiedy zobaczyłem dziewczynę ubierającą buty w korytarzu.

- Przepraszam, ale chyba jednak nie zostanę, bo... - zamyśliła się. - Mama do mnie zadzwoniła i muszę już wracać.

- Na pewno to nie przez to, że przed chwilą...

- Nie - przerwała i uśmiechnęła się. - Nie przejmuj się, jestem po prostu zbyt nachalna - ubrała kurtkę, po czym spojrzała na mnie uważnie - To co, jutro uczymy się u mnie?

- Jasne.

Kiwnęła głową, wzięła torbę i wyszła. Zaraz coś mnie tknęło, otworzyłem za nią drzwi i zawołałem. Poczułem, że albo teraz, albo nigdy.

Let's play a gameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz