2. "Młodzież"

735 57 2
                                    

Młody mężczyzna przechodził się po rezydencji Mo, nie raz zaglądając do rożnych kątów domostwa. Zanim zacznie trochę rozrabiać lub popełniać jakiekolwiek głupstwa, lepiej by się obeznał w zaistniałej sytuacji. Nawet nie wie ile czasu minęło od jego śmierci. Skręcił po raz kolejny na inny dworek, zauważaj tam dwóch uczniów klanu Lan. Zatrzymał się, obserwując jak wchodzą ze sługą do większego pomieszczenia. Wei Wuxian powoli zbliżył się tam, chcąc zobaczyć co się dzieje. Nie trudząc się chowaniem czy skradaniem, stanął w wejściu, widząc jak goście z innego klanu zostają należycie powitani i zaprowadzeni do odpowiedniego miejsca, gdzie mogli usiąść. Brunet zauważył również pewnego pulchnego chłopaka, który uczepił się ramienia starszej kobiety. Westchnął, wiedząc, że to pewnie jego matka i przyszedł się poskarżyć. Zrobił kilka kroków do środka, przykuwając sobą uwagę większości znajdujących się tu. Kobieta wstała z niezadowolonym wyrazem twarzy, widząc tylko mężczyznę przed sobą. Jednak nim zdążyła coś wypowiedzieć, zatkało ją z szoku. Brunet przed nią się ukłonił i to w tak idealny sposób, jakby nauczył się tego w jakiejś świątyni!

- Przepraszam za najście, Pani. Chciałem tylko dokończyć nie zakończone sprzeczki z Pani synem. Zważywszy na to, że ma Pani gości, nie będę dalej przeszkadzać. - mówiąc to nawet na nią nie spojrzał, dalej mając głowę w dole. Podniósł ją dopiero kiedy skończył, wyprostował się i zaczął wychodzić.

- Mo Xuanyu, wróć! - lekki uśmiech wkradł się na twarz bruneta, kiedy usłyszał głos kobiety za sobą. Obrócił się z powrotem w jej kierunku, wyczekując co dalej ma do powiedzenia. - Zważywszy na twój trzeźwy stan umysłu, możesz wypić z nami filiżankę herbaty. - szybko dodała, odwracając wzrok od niego, kiedy lekkie rumieńce wkradły się na jej twarz. Nie wiedziała co w nią wstąpiło, ale dopiero teraz dostrzegła jak czarujący jest syn jej świętej pamięci siostry, kiedy nie ma dziwnego makijażu na twarzy lub nie zachowuje się jak kompletny wariat.

- Dziękuję, Pani. - po raz kolejny ukłonił się przed kobietą, powoli zbliżając się do miejsca gdzie siedziało dwoje uczniów z klanu Lan. - Młodzi uczniowie Lan. - skłonił się najpierw przed nimi, zaraz siadając obok jednego z nich.

- Miło nam poznać. Jestem Lan Sizhui, mój kolega to Lan Jingyi. - przedstawił siebie brunet z kucykiem i lekką grzywką na bok, mając na ustach lekki uśmiech. Drugi skinął mu jedynie głową, nie zaprzątając sobie nim dalej głowy.

- Jestem Mo Xuanyu, miło mi was poznać. - uśmiechnął się w ich stronę, na co i oni musieli przyznać, że Mistrz Mo był dość czarującą osobą.

W miłej atmosferze minęła im pogawędka, w której Wei Wuxian prawie się nie udzielał, starając się nie wtrącać w nieswoje sprawy. Dowiedział się również w tym czasie od rozgadanej Pani Mo, że jest jej siostrzeńcem i jego ojcem jest Jin Guangshan. Oboje już dawno pożegnali się z tym światem, dlatego to Pani Mo się nim zajmowała.

Po herbacie wszyscy rozeszli się w swoje strony, a na usta Wei Wuxiana wkradł się tajemniczy uśmiech, widząc uczniów Lan wieszających jego wynalazek, będący przynętą na wszystko co martwe i złe. Dobrze to wykorzysta, mszcząc się na ludziach z miasta Mo, by dusza prawdziwego Mo Xuanyu zaznała spokoju. Tylko czy nie byłoby łatwiej, gdyby to ktoś inny wykonał za niego robotę? Taki plan też mu się spodobał.

The real Demon |Mo Dao Zu Shi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz