12. "Zimne"

545 48 4
                                    

Oboje zanurzyli się w zimnej wodzie, relaksując się na ten moment, dając ciału odpocząć i się zregenerować. Wei Ying odetchnął, czując jak jego lewy bok i plecy się odprężają po ataku Zidianem. Spojrzał na swojego towarzysza, który ewidentnie go obserwował, odwracając szybko wzrok, kiedy został przyłapany. Wei Wuxian spojrzał na jego ciało, zauważając bliznę w postaci herbu sekty Wen. Jego zniknęła, w końcu ma inne ciało, ale czemu on ją ma? Nie chcąc go jednak wypytywać o to zamilkł, odwracając wzrok na wodospad. Lan Zhan mógł teraz ponownie na niego spojrzeć, nie pesząc się jak wcześniej. Oglądał każdy widoczny cal jego nowego ciała, zauważając jak kruchy się nagle stał. Mimo to cieszył się, że to on będzie mógł w tym życiu ratować chłopaka. Poprzednio to on się zawsze musiał narażać lub przyjmować ataki za kogoś innego. Teraz będzie korzystać z faktu, jakim jest jego słabe ciało, nawet jeśli nie będzie mógł odstąpić go nawet na krok. Nie przeszkadzała mu taka myśl. Raczej podobała mu się. Chciał dotknąć jego gładkiej skóry, móc poczuć ją pod palcami. Automatycznie wystawił dłoń w jego kierunku, szybko jednak z powrotem ją opuszczając.

- Lan Zhan, wiem, to pewnie nie odpowiednia pora, ale chciałbym ci coś powiedzieć. - spuścił głowę, nie odwracając się nawet do niego. Serce wspomnianego mężczyzny biło szybciej, zastanawiając się co on chce mu powiedzieć. - Chciałbym ci za wszystko podziękować i przeprosić. Powinien pójść wtedy z tobą do Gusu. Chciałem tego, ale obiecałem Jiang Cheng, że będę po jego stronie, kiedy zostanie liderem sekty. Dlatego, jeśli to jeszcze aktualne, to po wszystkim chętnie wrócę z tobą do Gusu. - odwrócił się w jego stronę, patrząc z lekkim uśmiechem i niepewnością w oczach.

- Dobrze. - na jego ustach również wkradł się lekki grymas, będąc w środku szczęśliwym jak małe dziecko. Wei Ying podszedł do niego bliżej, szturchając go lekko łokciem w żebra.

- I tak zdezerterowałem, chcąc chronić słabszych. - westchnął, zanurzając się w chłodnej wodzie aż po brodę.

- Dobrze zrobiłeś. - patrzył na niego, uważając jego dąsy za urocze.

- Wiem! Tylko nikt mnie nie popierał. Ale nie ważne, stare czasy. Chociaż będę musiał udać się tam w najbliższym czasie. Wtedy pokarzę ci, co tak na prawdę tam skrywałem te wszystkie lata i dlaczego prosiłem cię, byś co jakiś czas coś tam zanosił. - z powrotem na niego spojrzał zadowolony, wstając i będąc teraz bardzo blisko niego.

Serce Lan Wangji myślało, że wyskoczy zaraz z jego piersi, kiedy jego obiekt westchnień był tak blisko. Nie mógł tego pokazać po sobie, w szczególności jak w jego głowie zaczęła się panika. Czuł jego ciepły oddech na sobie, tak samo jak jego zapach. Mimo innego ciała, on pozostał taki sam. Lekko się schylił, zmniejszając dystans miedzy nimi jeszcze bardziej, oglądając teraz najmniejszy cal nowej twarzy Wei Wuxian, która była bardzo podobna do starej. Widział jego lekki uśmiech i błysk w srebrnych oczach. Ten widok przed sobą wypalił sobie w wspomnieniach na stałe, chcąc widzieć to codziennie.

- Lan Zhan? - zapytał, a jego głos odbijał się teraz echem w głowie drugiego kultywatora. Uwielbiał jak wypowiadał jego imię. Mógłby słuchać tego dniami i nocami.

- Ah? - mruknął, na zewnątrz będąc dalej opanowanym.

- Chciałbym ci jeszcze coś powiedzieć. - nieumyślnie się do niego zbliżył, przez co ich klatki piersiowe się delikatnie musnęły.

Po plecach Lan Wangji przeszedł dreszcz, starając się stłumić inne rządze, które były bardzo blisko zapanowania nad nimi i przejęciu kontroli. Nie mógł w tej chwili na to pozwolić, choć jego dłonie powędrowały bez jego wiedzy na ramiona niższego chłopaka przed nim. Ponownie chciał go do siebie przytulić, by nie uciekł mu już nigdy. Chyba właśnie w tej chwili zaczynał rozumieć swojego ojca i jego postępowania. Nim Wei Ying zdążył otworzyć usta, by dokończyć co zaczął, głośny dźwięk dzwonów wybudził ich z tej sytuacji. Odskoczyli oprawie od siebie, biegnąc do ubrań i szybko je zakładając. Teraz muszą się szybko dostać do wieży, gdzie przetrzymywane jest odcięte lewe ramię.

The real Demon |Mo Dao Zu Shi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz