8. "Wei Ying"

602 51 0
                                    

Zostali sami. Juniorzy ruszyli dalej, dziękując przed odejściem Mo Xuanyu za uratowanie ich w wiosce Mo, składając do tego kondolencje za stratę rodziny. Spojrzał na mężczyznę w bieli, który skinął mu najpierw głową, zaczynając odchodzić. Nie przepadali za sobą, gdy jeszcze jako Wei Wuxian był na naukach w Gusu. Jednak z czasem nawiązali więź i tej właśnie więzi nie chciał stracić. Zaryzykuje po raz kolejny tego wieczoru.

- Dawno się nie widzieliśmy, Lan Zhan. - uśmiechnął się, domyślając się, że to na pewno nie wystarczy do przekonania samego Hangunah-Jun. Nie wiedział przecież, że zwrócony do niego tyłem Lan Wangji, był zaskoczony i miał nadzieję. - Minęło wiele lat, a ty się wcale nie zmieniłeś. Nadal jesteś tak samo małomówny, zimny i przestrzegasz najmniejszych istniejących zasad. Tyle razy przepisywałem wasze zasady, więc powinienem też je znać na pamięć. Powinienem, jednak nie znam. - zaczął trochę wspominać, co przykuło uwagę drugiego mężczyzny, który odwrócił się w końcu w jego stronę. Chciał by jego podejrzenie, że jest on reinkarnacją lub by był opętany przez Wei Wuxiana, by to na prawdę był on, były prawdziwe. Tylko że na razie nie powiedział nic, co wiedziałby tylko on. - Pamiętasz jak w jaskini udało nam się zabić Żółwia Zagłady? Pamiętasz co wtedy zagrałeś? - wspominał dalej, łamiąc kawałek bambus obok i za pomocą energii zagłady, wyciął prowizoryczne dziury w nim. Lan Wangji spojrzał na niego miękkim spojrzeniem, wiedząc, że jeżeli zagra tę jedną piosenkę, to nie będzie miał żadnych zastrzeżeń. Tyle lat czekał na ten dzień, mając nadzieję, że on powróci. Nim zdążył cokolwiek jeszcze zrobić, zabrzmiała pierwsza melodia jego piosenki. Nie była idealna, w końcu była grana na flecie z bambusa, ale tylko dwie osoby słyszały ją. Te jedyne osoby stały właśnie a przeciwko siebie. - Ja pamiętam. - powiedział, kończąc grać.

Serce Hanguang-Jun zabiło kilkakrotnie mocniej niż zwykle, a wzrok patrzył tęskno na mężczyznę na przeciwko niego. On wrócił. Osoba na którą czekał latami, tracąc wiarę na jej powrót, stoi ponownie na przeciwko niego. Ta noc i to zajście wydaje się dla niego jak sen. To nie może być przecież prawda! Ale jest. Ta piosenka jest tego dowodem.

- Wei Ying. - stwierdził, podchodząc kilka kroków bliżej.

- Może i nie we własnej osobie, ale tak, wróciłem, Lan Zhan. - uśmiechnął się i rozłożył ramiona, by pokazać się w całości. - Wiele się zmieniło, tak samo ja. Wiesz czym jestem. - spojrzał na niego poważnie, samemu podchodząc bliżej swojego przyjaciela.

- Ah. - przytaknął, stojąc na przeciwko niego i skanując jego osobę. Nadal był zdziwiony jego powrotem, ale i szczęśliwy.

- Za poprzedniego życia poprosiłem cię o jedną rzecz, pamiętasz? - zapytał go, na co ten skinął głową. - Dobrze wiedzieć, że to zrobiłeś. W najbliższym czasie wytłumaczę ci, co się za tym kryło. - uśmiechnął się, patrząc w złote oczy mężczyzny.

- Mh. - ponownie skinął głową, nie mogąc przestać obserwować niższego przed sobą. Nim Wei Wuxian zdążył cokolwiek jeszcze dodać, mocne objęcia zacisnęły się na nim, nie mając zamiaru go puszczać. Wei Ying nawet nie zareagował w pierwszej sekundzie, nie dziwiąc się tym. Uśmiechnął się lekko, wiedząc, że on tego potrzebuje. - Wei Ying.

Oboje poczuli powiew wiatru na karku, który nie sprzyjał niczemu dobremu. Oderwali się od siebie, patrząc w jego kierunku. Oboje wyczuli co się może wydarzyć, od razu kierując się w jego stronę.

The real Demon |Mo Dao Zu Shi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz