24. "Xue Yang"

397 38 6
                                    

Wei Wuxian zaglądał do każdego kąta jaki był w mieście Yi. Szukał go i wiedział, że jest blisko i na pewno mu nie ucieknie. Wyczuwał jego energię i jego nienawiść. Był w stanie nawet i wyczuć, jak stara się zacząć demoniczną kultywację. Uśmiechnął się złośliwie, doskonale wiedząc jak słaby on jest i na pewno nie będzie mieć jakichkolwiek szans z osobą, która zaczęła ten rodzaj kultywacji. Wtedy w końcu dostrzegł mężczyznę w bieli i przepaską na oczach, trzymającego miecz przed sobą. Wrócił do swojej pierwotnej formy, stając przed nim z lekkim uśmiechem.

- Mam cię. - jego uśmiech stawał się szerszy, zaczynając do niego podchodzić bliżej, z powrotem zaczynając zbierać energię urazy z miasta. - Jesteś szybki, chowając się przede mną dość długo. - zaśmiał się, obserwując jak na razie spokojną i łagodną twarz swojego rozmówcy.

- Tu jest niebezpiecznie. Powinniście wszyscy opuścić to miejsce. - ostrzegł ich, nie chcąc mieć tutaj żadnych kultywatorów.

- Nie musisz udawać, wiem kim jesteś, Xue Yang. - stanął zaledwie metr od niego, widząc teraz doskonale jak drugi mężczyzna się zdziwił. Jego twarz szybko przybrała wrogi wyraz, czując się zagrożonym.

- Co mnie zdradziło? - westchnął i z lekkim uśmiechem zaczął zdejmować przepaskę na oczach, nie potrzebując już swojego przebrania.

- Nie docenienie mnie. - szybkim ruchem złapał go za szyję, sekundę później przyciskając go do ściany oddalonej o kilka metrów. - Na prawdę myślałeś, że nie rozpoznam innego demonicznego kultywatora? Używasz moich technik, moich wynalazków, mojej wiedzy. Mimo to nadal brakuje ci wiele doświadczenia, by mieć jakiekolwiek szanse z założycielem tejże kultywacji. - zaśmiał się, będąc zaledwie centymetry od zimnej twarzy Xue Yang. Twarz jego rozmówcy była lekko zdziwiona, co starał się maskować przybierając chłodniejszy wyraz. Jednak będąc tak blisko siebie, nie był w stanie dobrze sobie z tym poradzić. Wei Wuxian widział najmniejszy ruch jego mięśni i czuł jak żyły mu pulsują. - Nie nabiorę się przecież na własne sztuczki. - zaśmiał się ponownie, a jego oczy przybrały czerwony odcień.

- Zamknij się! Nie masz szans ze mną bez swojego Lan Zhana! Twoje nowe ciało jest słabsze! Nie nabiorę się na twoją iluzję, Wei Wuxian. - wypluł ostatnie słowa, uśmiechając się szyderczo. 

Patrzył w czerwone oczy mężczyzny, musząc przyznać przed samym sobą, że mają one coś w sobie, co go przyciąga. Ta ich dzikość, rozkosz, intensywny kolor... mógłby tak dalej wymieniać. Jego wzrok powędrował trochę niżej, zauważając jego różowe wargi, które wydawały się takie miękkie. Oblizał swoje usta, nie mogąc przestać oglądać twarzy mężczyzny przed sobą, czując dziwne uczucie w swoim środku. Coś było z nim nie tak. Zaskoczony swoim zachowaniem starał się patrzeć gdziekolwiek indziej, byleby nie przed siebie. Słyszał wiele rzeczy o słynnym łamaczu serc Wei Wuxianie i o tym jak potrafi oczarować każdego jedynie swoim urokiem. Teraz rozumiał dlaczego był uznawany też za najbardziej przystojnego kultywatora swojego pokolenia. Wei Ying chwycił jego twarz w swoją drugą dłoń, by ten na niego spojrzał.

- Szukasz pomocy, Xue Yang? - słysząc jak wypowiada jego imię i czując dotyk jego silnej dłoni na swojej twarzy, myślał, że nogi mu zmiękną.

Wtedy też poczuł ogromny ból w miejscu lewego ramienia. Chciał krzyknąć, ale czyjaś ręka zakryła mu usta. Spojrzał ze strachem na mężczyznę przed sobą, widząc jedynie obłąkany wzrok i jego przerażający uśmiech z kłami. Zaraz po tym poczuł ten sam ból w swojej prawej nodze.

- Shhhh... - szepnął mu do ucha. - Trzeba było być grzecznym. - zachichotał niskim głosem, swoim językiem przejeżdżając po uchu Xue Yanga. Mimo bólu poczuł ciarki na plecach i jak jego ciało zareagowało inaczej niż się spodziewał. Spodobało mu się. Nadal chciał krzyczeć, ale zapach drugiego mężczyzny tłumił to, tak samo jego bliskość. - Byłeś bardzo nie grzecznym chłopcem, wiesz? - warknął po raz kolejny do jego ucha.

- Zostaw mnie... - wymruczał żałośnie, a chwilę po tym czas dla niego zwolnił.

Patrzył jak mężczyzna od niego odchodzi z tajemniczym uśmiechem i błyskiem w oku. Wtedy ponownie poczuł ten ogromny ból w nodze i ręku. Zerknął w to miejsce, na ten moment tracąc czujność. Jego oczy otworzyły się szerzej, zaraz po tym krzyknął przerażony. Jego lewego ramienia i prawej nogi brakowało.

The real Demon |Mo Dao Zu Shi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz