oto czym jesteśmy

102 16 15
                                    

To wszystko było nie tak. Zupełnie nie tak. Nie tak miało być.

Nie tak, nie tak, nie tak.

Ich przyszłość miała wyglądać inaczej. Mieli być razem, szczęśliwi i nareszcie, nareszcie, dobrzy. Mieli patrzeć sobie w oczy bez podejrzeń, nieufności i strachu zarówno o intencje tego drugiego, jak i o to, co przyniesie następny dzień. Mieli być odważni, dzielni, nieustraszeni. Bohaterscy. Mieli ratować razem świat, zawsze stojąc u swego boku.

Mieli wszystko naprawić

Leżąc w kałuży własnej krwi, u stóp tego, który wszystkie te marzenia zniweczył i obrócił w pył; tego, którego oczy niegdyś tak jasne, wypełnione iskrami życia i zaciętości, teraz patrzyły na niego z tą straszną, okropną mieszanką chłodu i nienawiści... Dabi nie potrafił zrozumieć jakim cudem kiedykolwiek pozwolił sobie na nadzieję.

— Czy... Czy kiedykolwiek... miałeś mnie za... za przyjaciela...? — wykrztusza z trudem, walcząc o oddech z każdą sylabą. Hawks nie odpowiada, wciąż mierząc go tylko wrogim spojrzeniem. — Za... kogoś... Za kogoś, o kogo rzeczywiście... prawdziwie się... troszczyłeś? Czy j-ja... miałem dla ciebie w ogóle... ja... jakiekolwiek znaczenie?

Następuje kolejna chwila ciszy, której nie jest już w stanie przerwać. Brakuje mu sił. Rany bolą bardziej niż nawet nigdy niedające mu spokoju poparzenia. Nie może zaczerpnąć tchu. Nie tak miało być.

— Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi — odzywa się nagle Keigo, jego beznamiętny, pusty głos przedziera się przez mgłę otępienia, która zaczyna pochłaniać leżącego bohatera. — Byłeś przestępcą. Źródłem, przez które mogliśmy się dostać do twojej szajki. Zwykłym środkiem do celu.

Nie tak.

Przed oczami przelatują mu wspomnienia. Nie potrafi powiedzieć, czy są wywołane słowami blondyna, czy może to po prostu dlatego, że umiera, ale we wszystkich jest Hawks. Czasem jako przyjaciel, czasem jako wróg, niekiedy jako odległa obojętna figura na planszy Shigarakiego, a także jako świetlisty uśmiech i ciepło rozlewające się po klatce piersiowej Dabiego — kochanek.

— A więc... — mówi z wysiłkiem i przerywa krztusząc się własną krwią. Bierze charczący, niewielki i bardzo bolesny oddech. — A więc nigdy n-nie... nie miałem szans, hm?

Zamyka oczy. Nie wie czy nie ma sił patrzeć na Keigo z powodu utraty krwi i powoli wyłączającego się mózgu, czy też z powodu tępego bólu w okolicach serca, znacznie bardziej związanego z usłyszaną prawdą, niż fizycznymi obrażeniami.

Nietaknietaknietak.

— W porządku — stwierdza chwilę później, już znacznie ciszej. Liczy, że nie jest sam, ale wciąż nie potrafi unieść powiek. — Chyba, koniec końców, potrafię się uczyć na swoich błędach. Już nie pozwolę sobie na pomyłkę. Wrogowie. Oto czym ostatecznie i finalnie jesteśmy.

A potem jest już tylko czerń, momentu wpadnięcia w którą Touya nie jest nawet w stanie zarejestrować.

a/nyeahhh to znowu ja

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

a/n
yeahhh to znowu ja. a czy rozdzial jest bazowany na pierdolonym audio joker/batman z gotham gry? byc moze. nawet definitywnie. creditsy za inspiracje ida tez do @fake_giraffe
na tiktoku ktorx fenomenalnie wyjorzystalx to audio. calusy i pozdrawiam zuz <3

IRONIA. dabihawksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz