Keigo był Ikarem.
Dobrze o tym wiedział, dlatego tak nie chciał mierzyć się na zadania, których nie był w stanie wykonać. Na lot, przy którym poczuje wolność i euforię do tego stopnia, że spuści gardę i podleci za wysoko, aż jego skrzydła spłoną w kontakcie ze słońcem.
Strach przed takim scenariuszem zawsze gdzieś się w nim czaił. Nigdy go nie nazwał, ale zdawał sobie sprawę z jego istnienia, zawsze mając się na baczności. Pilnował, by nie być zbyt pewnym siebie, nawet jeżeli innym wydawało się wręcz odwrotnie. Walczył z własnymi pokusami, by nie spaść w metaforyczną toń i już na zawsze zniknąć między spienionymi morskimi falami.
Keigo był Ikarem.
Touya był jego słońcem.
a/n
hej słoneczka, krótka, ale bardzo ważna sprawa!!po pierwsze, nie patrzcie na chronologię. wydarzenia w poszczególnych chapterach nie są pisane po kolei i nie układają się w żaden logiczny ciąg.
nie obiecuję, że w którymś momencie nabierze to sensu, bo ta historia powstała spontanicznie, w komentarzu na twitterze i na początku nie miała mieć więcej, niż to, co znajdziecie w pierwszym rozdziale, aczkolwiek zrobię co w mojej mocy.
po drugie, to canon divergence. moment, w którym rozchodzimy się z oryginałem nie jest do końca sprecyzowany, ale ten, nie sugerujcie się za bardzo kanonem.dzięki za dotrwanie aż tutaj i miłego wieczoru, xoxo
CZYTASZ
IRONIA. dabihawks
Fanfiction❝Hawks...?❞ Dabi wiele stracił, wiele poświęcił i wiele zniszczył. Gdy w końcu Keigo nakłonił go, by odpokutował swoje winy, wszystko miało w końcu wyjść na prostą. Zamiast tego, jego uparcie budowany na nowo świat, z jednym nienawistnym spojrzenie...