— Mógłbyś się zmienić — wypala nagle, na jednym wydechu, nim racjonalne myśli zdążą go powstrzymać. To głupota, jakiej nigdy nie powinien robić, która może zaważyć na całej jego głupiej, tak ważnej, istotnej misji i przecież nie może sobie na to pozwolić, a jednak... powiedział to.
Cisza.
Dabi nie odpowiada, Hawks nie odrywa wzroku od pokrytego gwiazdami nieba. Zbyt boi się na niego spojrzeć.
Mijają minuty, może sekundy, jego serce bije w szaleńczym rytmie, ale nie pozwala, by emocje wypłynęły na jego zrelaksowaną twarz.
Udaje, że to kolejna gra, niepoważny żart bohatera-zdrajcy, którego nikt nie jest w stanie do końca zrozumieć.
Niemalże czuje, jak mężczyzna mu się przygląda i wwierca w niego swoje nienaturalnie jasne spojrzenie, w wyobraźni widząc jeszcze te niebieskie tęczówki, w które patrzył z tak bliska krótki moment wcześniej.
Gdyby blondyn miał do kogo, teraz modliłby się gorliwie i żarliwie, jak chyba jeszcze nigdy. Ułuda przyjemności, jakiej cień padł na niego w czasie ich, wydającej się nazbyt szczerą, rozmowy, ulatnia się w jednej chwili, zastąpiona wyrzutami sumienia. Spuściłeś gardę. Dałeś się omotać.
— ...nie gadaj głupstw — mówi powoli przestępca, po czym rozlegają się jego spokojne kroki, gdy się oddala. Wraca do środka, drzwi cicho trzaskają, a Keigo musi użyć całej siły swojej woli, by nie odetchnąć i z ulgą opaść na kolana.
CZYTASZ
IRONIA. dabihawks
Fanfiction❝Hawks...?❞ Dabi wiele stracił, wiele poświęcił i wiele zniszczył. Gdy w końcu Keigo nakłonił go, by odpokutował swoje winy, wszystko miało w końcu wyjść na prostą. Zamiast tego, jego uparcie budowany na nowo świat, z jednym nienawistnym spojrzenie...