Forgetting envies ~ Rozdział 34

311 39 20
                                    

Obraz wyjałowionych terenów Kopców Pogrzebowych, cmentarzyska i spowitego ciemnością miejsca, gdzie słońce nie dochodziło, nadal tkwił w myślach Wei Wuxiana. Nie wyobrażał sobie swojego domu po dwóch tysiącach lat, jak wiele się tam zmieniło i czy ktokolwiek postawił tam swoją stopę, mimo niesławnej opinii, jako siedziby Demonicznego Patriarchy i kryjówki ostatnich zbrodniarzy z rodziny Wen. Czuł się zdezorientowany, szedł przez obce ziemie pokryte zielenią i drzewami. Powietrze napełniało ciało spokojem ducha, zapach sosen koił nerwy. Wydało mu się, że dłużej nie zmierza do Kopców Pogrzebowych, a do raju oddalonego od świata, ukrytego, by nikt sobie nie przywłaszczył tego dobra.

Czasem pojawiało się wrażenie, że za moment odgarnie gałęzie drzew i wyjdzie na dobrze znane mu pogorzelisko, a złudne wyobrażenie piękna zniknie a linią drzew i wszystko powróci do rzeczywistości. Nie odważył się pójść tam pierwszy. Zatrzymał kilka kroków wcześniej. Lan Wangji odsunął dla niego krzewy i wskazał dłonią na drogę, zapraszając, aby jako pierwszy się tam udał. Nie do niego należał tej zaszczyt.

— Jesteś cudowny. — Posłał ukochanemu całuska w powietrzu. — Czyli to...

Wyszedł. Widok sprawił, że zabrakło mu tchu w piersiach. Rozciągające się na kilka kilometrów łąki pokryły dawne Kopce Pogrzebowe, wypełniła je roślinność, poruszana przez delikatny wiatr. Jaskinie dawno się zapadły, a ostatnie skały przytwierdzone do ziemi porósł mech, ukrywając okrutną przeszłość i ostatecznie potwierdzając Wei Wuxianowi, że świat się zmienił.

Ruszył ramię w ramię z Lan Wangji, wstępując na Kopce Pogrzebowe z wątpliwościami. A co jeśli to tylko złudzenie? — zastanawiał się, stawiając pierwszy krok wśród wysokich traw. Jego stopa nie zapadła się, wystająca trawa załaskotała go pod nogawkami. Przyklęknął nad tą ziemią i wygrzebał ją gołą ręką. Była miękka, dobrze nawodniona, nadająca się pod uprawę, czego nie można było powiedzieć o kamienistym podłożu, na którym z rodziną Wen walczyli o każde nasienie, by wydało jakikolwiek plon.

Kopce Pogrzebowe zniknęły z tego świata, wraz z cmentarzyskiem, pogorzeliskiem, grobami i krwią niewinnych, która skropiła dawno te ziemie. Łzy napłynęły Wei Wuxianowi do oczu. Upadł na kolana, pochylił się nad tą ziemią i złożył trzykrotnie pokłon, oddając hołd spoczywającym tu zmarłym.

— Myślisz, że zaznali spokoju w tym miejscu? — zapytał się ukochanego. — W tym przemiękniętym miejscu nawet wydaje się to możliwe.

— Nie zasłużyli na wieczne błąkanie się po tym świecie. Zemsta nie leżała w ich naturze. Sami zdołali zaznać krzywdy i wyrządzić krzywdę, wieczna nienawiść rodzi tylko nieszczęście dla przyszłych pokoleń, nie zrzuciliby tego ciężaru na potomków — odpowiedział, choć Wei Wuxian oczekiwał tym razem od Lan Wangji krótkiej odpowiedzi. Taka sprawiła, że z jego serca spadł kolejny ciężar.

Usłyszał we wspomnieniach śmiech dziecka, biegającego między jego nogami z zabawkowym motylem, który otrzymał od Lan Wangji. Widok tej rozradowanej twarzy zawsze sprawiał, że nie żałował swojej decyzji. Rodzina witała go ciepłym posiłkiem, przy wspólnym stole pod gwiazdami. Rozpalali ogniska i tańczyli przy nich do bladego świtu, aż zabrakło im sił, aż nastał poranek i należało rozpocząć nowy dzień. Kładł wtedy swoje przybrane dziecko w domu, przykrywając rozdartym kocem i wkładając ulubioną zabawkę do jego dłoni.

— A—Yuan — wyszeptał imię drogiego chłopca, a potem zacisnął usta z bólu. Zgiął się w pół, przykucając. Łzy nie przestawały spływać po policzkach młodzieńca.

Lan Wangji złapał Wei Wuxiana w uścisku. Przyciągnął go do siebie i położył głowę chłopaka na swojej piersi, gładząc włosy i uspokajając.

[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz