Przepraszam, że rozdział pojawił się z opóźnieniem, ale... rozchorowałam się. Miałam prawie 40stopni gorączki, niby nie covid, bo robiłam test. Jest już dobrze, więc wraz z "gorącym"tematem
Lan Wangji zacisnął usta w wąską linijkę i przemilczał kolejne słowa, które zamierzał wyznać Wei Yingowi. Martwił się. Każda nieobecność chłopaka budziła w nim niepokój — bał się, że raz spuści z niego wzrok i potem już nigdy więcej go nie ujrzy. Wystarczyła tylko jedna okazja, ucieczka, po której straciłby go ponownie.
— Przepraszam, to długa historia... — Ujął Lan Wangjiego za oba policzki. — Nie odszedłem, nie odejdę, tym razem cię nie zostawię. Nie mam ochoty zostać sam. Ale cała reszta jest bardziej skomplikowana.
Wziął od Lan Wangji tkaniny i wytarł najpierw swoje ciało, a potem zajął się mężczyzną, ocierając mu twarz.
— Jesteś cały mokry. Bardzo... mokry. Przydałoby się coś z tym zrobić, nie sądzisz?
Zsunął wierzchnią szatę z kultywatora. Pod mokrymi materiałami zarysowały się dobrze zbudowane, silne mięśnie, które wywołały w Wei Wuxiana falę gorąca. Jego ciało zareagowało tak, jak powinno.
— Pomożesz mi? — zapytał grzecznie i jednocześnie kusząco.
Pociągnął za sobą Lan Zhana na łóżko, skrzyżował nogi w jego pasie i przysunął jeszcze bliżej — tak że ich ciała dotknęły się o siebie. Był twardy. Oboje byli. Wei Wuxian zaśmiał się złośliwie. Chwycił mężczyznę za krocze. Ten jęknął z jednoczesnego bólu i rozkoszy, które w niego uderzyły. Odsuwane od siebie uczucia, skłębione przez dwa tysiące lat w sercu Nieśmiertelnego Mistrza wybuchły niepowstrzymaną falą emocji.
Rzucił się na Wei Wuxiana, zabierając mu każdy oddech, gdy pochłonął go w namiętnych pocałunkach. Ugryzł jego dolną wargę. Jęknęli jednocześnie, dotykając najmniejszych skrawków swojego ciała.
— Za dużo ubrań masz na sobie, Lan Zhan — wysapał Wei Wuxian, zsuwając z pasa mężczyzny jego spodnie.
Twarda męskość Lan Wangji wyskoczyła spod materiałów. Wei Wuxian nie zdołał powstrzymać zdziwienia — zdecydowanie nie pamiętał, żeby kultywator kiedykolwiek wyhodował sobie tak dużego członka.
— To... rodzinne? — Wskazał w kierunku pasa mężczyzny. — Czy wyhodowane? Dwutysięcznoletnia kultywacja?
— Milcz — rozkazał, a potem rzucił się na chłopaka, przykrywając go swoim ciałem. Dłoń wsunął pod jego koszulę, drażniąc nabrzmiałe od zimna sutki Wei Wuxiana.
Podwinął jego koszulę na wysokość szyi. Ugryzł chłopaka w pierś. Wei Wuxian krzyknął i z bólu, i szoku, odruchowo próbując odepchnąć od siebie Lan Wangji.
— Lan Zhan, Lan Zhan, to jakiś nowy fetysz? Ja wiem, że... Auć! Dwa tysiące lat robi swoje, ale żeby gryźć? — Zacisnął zęby jeszcze mocniej. — Ej, ej, ej, Lan Zhan, to boli. Bądź delikatny. Delikatny powiedziałem.
Lan Wangji chwycił Wei Wuxiana poniżej pasa i ścisnął ręką — za mocno, jak na pieszczoty dwóch kochanków. Chłopak wrzasnął z bólu, choć z drugiej strony w jakimś stopniu było mu nawet przyjemnie. Obawiał się, że to już zahacza o masochizm.
Nie, to złudne.
Chwycił Lan Wangji w nadgarstku i z całej siły próbował go od siebie odsunąć. Ciało mężczyzny stało się ciężkie, jak z kamienia. Nie dał rady przesunąć na długość jednego łokcia. Parcie narastało, Wei Wuxian nie wytrzymywał drobnych pieszczot, bardzo złudnych pieszczot, którymi obdarowywał go Lan Wangji. Sam chciał sprawić i jemu przyjemność, więc przestał stawiać opór i złapał za męskość Nieśmiertelnego Mistrza.
CZYTASZ
[z]Forgetting Envies ~ Mo dao zu shi
FanfictionPrzemijają lata, uciekają wieki, ku zapomnieniu zmierzają tysiąclecia, a melodia Chenqinga wciąż rozbrzmiewa w myślach Nieśmiertelnego Mistrza z nadzieją, że nienawidzony przez wszystkich Wei Wuxian powróci. Jednak po dwóch tysiącach lat kultywacja...