Część II: Turbulencje, Rozdział 2

28 5 3
                                    

Płotka okazała się bardzo ciasna w porównaniu z pojazdem, który przywiózł ją z orbity. W kabinie było miejsce dla dwóch osób w pozycji prawie leżącej i bardzo niewiele przestrzeni poza tym, już samo wciśnięcie się do środka było wyzwaniem. Okna nie zmniejszały wrażenia ciasnoty, bo nie było za nimi widać zupełnie nic, tylko czerń – równie dobrze mogły być wyłączonymi ekranami.

Kiedy pozapinali się w fotelach i zamknęli za sobą właz, również oświetlenie kabiny zgasło i jedynym, co jeszcze świeciło wśród ciemności, były przyrządy i przełączniki na kokpicie.

– Nie zobaczysz nic – wyjaśnił Valter, widząc, jak Anna wyciągała głowę w stronę okien, próbując coś wypatrzeć wśród jednolitej czerni. – Nawet nie będziemy włączać zewnętrznych świateł, zwykle i tak nic to nie daje. Od tego mamy wszystkie sensory, żeby wiedzieć co się dzieje wokół. Wiesz, gdzie patrzeć?

– Tak – powiedziała pospiesznie, bo wiedziała, że powinna to pamiętać, ale potrzebowała trochę czasu, żeby skojarzyć to, co miała przed sobą, z tym, czego dowiedziała się z otrzymanych poprzedniego dnia materiałów. Odszukała wzrokiem ekrany, które pokazywały ułożenie łodzi w przestrzeni, odległości od powierzchni i dna, oraz zarysy pobliskich obiektów. Obok siebie wciąż mieli ścianę stacji, a poniżej wierzchołki kilku skał.

– Dobrze – skomentował Valter. – Zanim ruszymy, trzeba sprawdzić wszystko według listy. Tym razem jeszcze zrobię to ja, ale powtarzaj za mną.

Punkt po punkcie upewnili się co do sprawności wszystkich systemów. Anna czuła się dość pewnie – zapamiętała z podręczników na tyle, że przez cały czas rozumiała, co robią, nawet bez dodatkowych wyjaśnień instruktora. Nie przerywała mu jednak, kiedy opowiadał co i jak, tylko porównywała to z tym, co sama myślała, i cieszyła się, kiedy wszystko się zgadzało.

– ...i teraz jesteśmy gotowi, żeby startować – podsumował. – Na razie ja steruję, popłyniemy za Północne Pasmo, tam są bardzo spokojne wody, idealne dla początkujących.

Mówiąc to wyczepił łódź i przez chwilę pomagał jej rozpędzić się, płynąc w dół, a potem wyrównał i skierował ją na północ, przez cały czas utrzymując dużą (jak na poruszanie się w wodzie) prędkość, jaką Płotka potrafiła rozwinąć dzięki smukłej formie. Po kilku minutach Anna dopatrzyła się na wyświetlaczu zarysów podmorskiego pasma górskiego, nad którym płynęli dłuższą chwilę, aż znaleźli się po drugiej stronie. Czerń za oknami nie zmieniała się, nie zdradzając niczego.

Łódź nieznacznie kołysała i po kilku minutach takiego traktowania Anna poczuła chwilowe mdłości. Były one jednak zaledwie echem tego, co czuła po przybyciu na Warunę i zniknęły, kiedy wzięła kilka głębszych wdechów. Po kuracji, jaką zafundowano jej poprzedniego dnia, była już odporniejsza.

– Jeszcze kawałek – powiedział instruktor, a potem rozejrzał się po kokpicie, jakby jeszcze raz sprawdzał, czy wszystko było na swoim miejscu. – Chwyć za stery – dodał a Anna posłusznie położyła dłonie na drążkach, które miała przed sobą. – Wiesz, jak się nimi posługiwać?

– Tak zmieniam pochylenie, tak przechylenie – zademonstrowała gestem, dbając o to, żeby niczego przy tym nie poruszyć. – A tak odchylenie – powiedziała, domykając listę trzech płaszczyzn, w których można było zmieniać ułożenie łodzi.

– No dobrze, w takim razie... ty masz kontrolę – powiedział Valter i położył dłonie na kolanach. – Na początek sprowadź nas odrobinę głębiej, powiedzmy o pięć metrów.

Ostrożnie pchnęła ster – tak lekko, że prawie nic to nie zmieniło. Widząc to, odważyła się na bardziej zdecydowany ruch. Łódź pochyliła się a głębokość zaczęła rosnąć. Śledząc zmieniające się cyfry, Anna odczekała, aż osiągnęły odpowiednią wartość i szybko wyrównała. Było to bardzo satysfakcjonujące.

Dalszy oceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz