Rozdział 8. Zmiany.

30 2 0
                                    

- Sylwia! - zawołał Marcin. - Jak się masz?

Dziewczyna podeszła bliżej.

- Nie narzekam - odpowiedziała i posłała mu delikatny uśmiech. - A u ciebie?

- Jakoś leci. Słuchaj, chciałem cię przeprosić za wczoraj. Jakoś tak niezręcznie to wszystko wyszło... - powiedział ze spuszczoną głową. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

- Już wybaczyłam - wyjaśniła. - Nie mam się o co gniewać.

- Cieszę się - odpowiedział i pocałował ją delikatnie w policzek. - Chodzisz tutaj do szkoły?

- Niestety tak.

- Może mogłabyś mnie oprowadzić?

- Będziesz tutaj chodził? To wspaniale - dziewczyna nie ukrywała swojego entuzjazmu.

- Gdzieś muszę - zamilkł na chwilę, po czym dodał. - W poprzedniej szkole wszyscy byli parszywymi gnidami. Byłem pewien, że w tej będzie tak samo. Na szczęście jak na razie nie wygląda to najgorzej.

Uśmiechnęli się do siebie i weszli do budynku. Szkoła nie była największa, ponieważ to jedna z tych, do której chodzą dzieci biznesmenów, tak zwana prywatna.

Okazało się, że trafili do tej samej klasy. To był chyba jeden wielki zbieg okoliczności. Nauczyciel przedstawił nowego ucznia.

- Moi drodzy, przywitajcie nowego ucznia. To jest Marcin i będzie chodził do naszej szkoły. Mam nadzieję, że się z nim zaprzyjaźnicie. Usiądź proszę.

Chłopak rozejrzał się po klasie. Wolne miejsce było tylko obok Sylwii na samym końcu sali. Cała klasa była jednak pewna, że wyjdzie z tego niezła awantura. Dlaczego? Otóż na miejscu obok niej zawsze siedział Daniel i było to jego symboliczne miejsce. Gdy ktoś dość niedawno chciał usiąść obok niej, dziewczyna strasznie wściekła się. Wszyscy zaczęli szeptać, gdyż wiedzieli, co się szykuje. Marcin, niczego nie podejrzewając, podszedł do ławki.

- Mogę usiąść? - zapytał grzecznie.

- Jasne - dziewczyna odpowiedziała bez wahania. Klasa była zszokowana. Znowu zaczęły się szepty.

- Nie masz nic przeciwko, by usiadł obok ciebie? - zapytał jeden z chłopaków z jej klasy - Przemek.

- Jak widać - odparła ozięble i spojrzała w zeszyt.

Marcin był trochę zdezorientowany.

- O co im chodzi? - zapytał cichutko.

- Nieważne, nie przejmuj się nimi - dziewczyna oparła się na ręce i zwróciła wzrok w jego stronę. Zaraz potem wróciła do poprzedniej pozycji.

"Co ja robię? - pytała sama siebie w myślach. - Daniel, przepraszam."

Minęło kilka godzin w szkole. Sylwia rozmawiała z nowo poznanym chłopakiem przez większość tego czasu. Kiedy kilku jego nowych kolegów poprosiło Marcina, by poszedł z nimi, do dziewczyny podeszła jedna z jej koleżanek.

- Dobrze się dogadujecie - zauważyła. - Może coś z tego będzie.

- Dominika, daj mi spokój. Kocham tylko Daniela i nic tego nie zmieni, rozumiesz? - oparła się o ścianę, oburzona zgryźliwą uwagą.

- Sylwia, przestań. Daniel nie żyje, musisz się w końcu z tym pogodzić! - blondynka wrzasnęła tak głośno, że ludzie na całym korytarzu spojrzeli w jej stronę.

- Nie wiedziałam, wiesz? Dziękuję, że mi to uświadomiłaś - Sylwia miała łzy w oczach.

- Przepraszam, to nie miało tak...

- Zamknij się! - dziewczyna nie wytrzymała i rozpłakała się, po czym pobiegła w stronę szkolnej toalety.

Wbiegła pędem i usiadła w kącie przy ścianie, na szczęście nikogo nie było w środku, więc mogła spokojnie szlochać. Łzy płynęły jej z niesamowitą prędkością. Nie mogła tego znieść. Odsunęła suwak od plecaka i wyciągnęła z niego żyletkę. Przez chwilę zastanawiała się, czy to zrobić. Co chwilę wycierała twarz z cieknących po policzkach słonych łez. Nagle drzwi otworzyły się. To był Marcin. Widząc ją płaczącą, przeraził się trochę.

- Sylwia - wydusił - co się stało?

- Wszystko jest bez sensu! - krzyknęła, nie mogąc powstrzymać się od płaczu. - Najlepiej będzie jak mnie zostawisz. Wszyscy mnie zostawcie do cholery!

Marcin usiadł obok niej i pogłaskał ją po policzku. Chwilę potem ze swojego plecaka wyjął nóż.

- Jeśli ty to zrobisz, to ja też - powiedział i przystawił sobie narzędzie do nadgarstka.

- Nie możesz - dziewczyna odruchowo wyrzuciła żyletkę z ręki, zabrała mu nóż i przytuliła go.

Znowu spojrzeli sobie głęboko w oczy. U obojga pojawiły się łzy. Sylwia chciała coś powiedzieć, gdy brunet przystawił palec do jej ust, w geście uciszenia jej. Wytarł jej dłonią łzy i pocałował ją, tym razem w usta. Dziewczyna uśmiechnęła się i odwzajemniła pocałunek. Na chwilę zapomniała o całym otaczającym ją świecie. Serce zabiło jej mocniej. I choć to trwało tylko kilka sekund, czuła, jakby to była wieczność.

Bezdenne pustkowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz