Rozdział 7. Znajomość.

22 2 0
                                    

Sylwia nie spała całą noc. Była zdruzgotana postawą swojej mamy. "Jak ona mogła tak do mnie powiedzieć? - zastanawiała się. - Przecież to moja matka."

Najbardziej jednak zastanawiało ją, o czym mówił Daniel w tym śnie. Była trochę przerażona, ale również ciekawa, co się wydarzy kolejnego dnia. Nawet zapomniała na chwilę o tym, że chce umrzeć.

Wstała z łóżka około siódmej. Wciąż po głowie chodziły jej słowa chłopaka. Zafascynowały ją. Ubrała się, zjadła śniadanie i poszła w stronę szkoły. Po drodze coś jednak zwróciło jej uwagę. Był to niebieskooki brunet, którego wcześniej nie widziała. "Pewnie jakiś nowy" - pomyślała i zatrzymała się na chwilę, przyglądając się mu bacznie.

- Co tak patrzysz? - zwrócił jej uwagę.

- Ja tylko... nic - odparła trochę zmieszana.

- Nieważne, zejdź mi z drogi - powiedział ozięble.

W tej chwili pociągnął ją za rękę. Dziewczyna zawyła z bólu. Miała na ręce jeszcze dość świeże rany po ostatnim cięciu.

- Co ty robisz, idioto? - wrzasnęła na niego i zakasała rękaw.

- Przecież nic ci nie zrobiłem!

Dziewczyna jęknęła coś pod nosem. Brunet podszedł do niej, złapał za rękę i spojrzał na nią.

- Ty ... ty się tniesz - zauważył. - Dlaczego?

- To nie twoja sprawa - fuknęła Sylwia. - Lepiej już sobie idź.

- Przepraszam.

Przez całą "rozmowę" nie spojrzeli sobie w oczy. Jednak tym razem zwrócili wzrok w swoją stronę. Obojgu oczy błyszczały się gwieździście.

- W porządku - odpowiedziała po chwili ciszy dziewczyna.

- Mogę ci to jakoś wynagrodzić?

Dziewczyna zastanowiła się chwilę. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć na pytanie, chłopak podszedł do niej bliżej i przytulił ją. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec.

- Ja... - nie mógł się wysłowić - Jest mi strasznie przykro.

- Nie gniewam się, ale co to było?

- Bo wiesz, rozumiem cię - odparł i uniósł rękaw swojej bluzy do góry.

Dziewczyna popatrzyła na jego nadgarstek. Na nich było mnóstwo blizn. Sylwia pogładziła jego rękę. Jej dotyk był kojący, czuł to.

- Gdzie moje maniery? Jestem Marcin - przedstawił się chłopak.

- Sylwia - dziewczyna lekko uśmiechnęła się.

Następnego dnia ponownie spotkała go w tym samym miejscu. W domu i w szkole czuła, że czegoś jej brakuje, tylko nie wiedziała czego. Lecz gdy go zobaczyła, wiedziała już czego. On też był w nią zapatrzony, choć znał ją dopiero pierwszy dzień. Prawie nic o niej nie wiedział. To wszystko wydawało im się chore i szalone, ale tak było. Mimo wszystko Sylwia nadal nie zapomniała o Danielu. Miała wyrzuty sumienia, że przez jednego chłopaka na chwilę straciła kontrolę nad sobą, ale poddała się temu.


Bezdenne pustkowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz