Peter upewnił się, że wszystkie środki opatrunkowe są już przygotowane. I wszystko inne. Nawet postarał się o przekąski, kiedy Hope siedziała na dole, wpatrując się w monitory i szukając wszelkich możliwych zakłóceń i anormalnych zjawisk. Chciał nawet do niej dołączyć, ale w gruncie rzeczy nie był w stanie usiedzieć nawet dziesięciu minut, co wywołało u niej głośną salwę śmiechu i kręcenia głową. Nie była jeszcze przygotowana do starcia twarzą w twarz, ale miała bystre oko i była spostrzegawcza, co tylko mogło pomóc w obserwacji.
- Gar, po Twojej lewej jakiś typ chce obrobić monopolowy. - powiedziała znudzonym głosem.
- Skąd wiesz, że chce go obrobić? - zapytał ją Peter.
- A po co jeszcze by mu była klamka? - zapytała, odwracając się na krześle.
Było tak jeszcze przez co najmniej godzinę. Potem, jak zrobiło się nudno, zaczęła śpiewać z dziwnym akcentem. Prawie natychmiast rozpoznał melodię, ale nie był w stanie podać tytułu utworu. Próbował wsłuchać się w słowa, ale śpiewała zbyt szybko, żeby ich sens mógł dotrzeć do jego mózgu. Melodia zbyt odwracała uwagę.
Później zadał sobie pytanie, czy Lizzy, jego Lizzy też potrafi śpiewać. Na początku był w szoku, ale w końcu przywykł do wiadomości, że tak Carmichalówna z innego wszechświata jest uzdolniona muzycznie.
I nie, nie zapomniał, że nosi inne nazwisko, ale chociaż przyjął do wiadomości, że nazywa się zupełnie inaczej, przez nią ciągle powracał myślami do domu.
- Dlaczego wciąż śpiewasz tę piosenkę? - zmarszczył brwi. - I o czym właściwie jest ta piosenka?
- O kolesiu, który lubił pić, pewnego dnia spadł z drabiny i się zabił. Ożył, kiedy żałobnicy oblali go whisky. - wyjaśniła, pochylając się nad jednym z monitorów i przeskakując widokami z różnych kamer miejskich. - Kiedyś znalazłam w internecie i mnie wciągnęło. Nauczyłam się słów w jakieś dziesięć minut.
Peter uśmiechnął się pod nosem i opadł na krzesło przy podręcznym wózku medycznym. Hope zmarszczyła brwi i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale potrząsnęła głową i obróciła się z powrotem do monitorów.
- Jestem. - powiedziała szybko. - Która ulica?
Kiedy wrócili z patrolu, była już prawie czwarta nad ranem. Po Connerze ledwo było widać, że coś robił, za to Rachel i Gar wyglądali, jakby byli wypruci z energii.
- Coś nas ominęło? - zapytała Hope, kiedy Dick ściągał z siebie kombinezon, dawniej przez nią zacerowany dołączonym do niego zestawu do szycia.
- Dick wpadł do zatoki. - oznajmił Gar, a oni tylko pokiwali głową. Owszem, coś takiego miejsce, ale miejsce, ale szybko sytuacja została opanowana. - Jak go wyciągnąłem, walnął mnie w twarz!
Wrzasnął jak obrażony dzieciak, czym wywołał u nich salwę śmiechu. Skrzywił się, symulując przedrzeźnianie, co jeszcze bardziej ich rozbawiło.
- Ile razy mam Cię za to przepraszać? - jęknął Dick, rozbierając się z górnej części kombinezonu. - Spanikowałem. Już Ci mówiłem, że nie lubię... nagłego zderzenia z wodą.
Tym razem nikt się nie roześmiał, ale to nie miało nic wspólnego z tym co powiedział Dick. Raczej z tym co odsłonił. Przez poprzek jego piersi biegł ogromny podłużny siniec, sięgający aż do policzka. Fakt, to nie był pierwszy uszczerbek na ciele, jaki u niego widzieli, ale nigdy to nie było coś tak dużego.
- Co? - uniósł brwi, patrząc na nich z zaskoczeniem. - O co Wam chodzi?
- Myśleliśmy, że to tylko na twarzy. - powiedziała powoli Rachel. - Chcesz, żebym Ci to uleczyła?

CZYTASZ
Witamy w Gotham || DC Titans on Max & MCU Crossover
FanficBarbara Gordon prosi Dicka Graysona, żeby przyjechał do Gotham. Tego samego dnia do miasta trafia ktoś, kogo nikt się nie spodziewał. Opowiadanie jest crossoverem fanfików „Między nami Mścicielami" i „Troska".