Rozdział 20

48 12 1
                                    

Siedziba jedynej dużej firmy deweloperskiej w Gotham mieściła się w samym centrum miasta między kilkunastoma innymi dużymi budynkami, które słynęły jako chluba Gotham.

Żeby wejść do środka nie musiał się za bardzo starać. Po prostu wylegitymował się u dozorcy, który bez problemu go przepuścił. Nie rozumiał tutejszych zasad. Może po prostu wystarczyło mieć schludne i czyste ubranie i pokazać prawo jazdy? Bo tak naprawdę Dick nic innego nie zrobił. Wszedł po schodach i zatrzymał się przed drzwiami jednego z dyrektorów. Jeremy Walker musiał być w środku, siedząc i planując kolejną rozbiórkę starego budynku, czy czym oni się tak najczęściej zajmowali.

- Nie jutro, tylko dzisiaj! - wrzasnął do słuchawki, kiedy Dick otworzył drzwi, żeby wejść do środka. - Masz tutaj być i nie obchodzi mnie, że Twoja żona rodzi.

Walker zauważył, że ktoś do niego przyszedł i wskazał mu palcem, żeby wszedł do jego gabinetu. Dick uniósł brwi i wślizgnął się do pomieszczenia. Walker nie pozwolił mu usiąść, więc po prostu stanął naprzeciwko niego.

- Za coś Ci płacę! - wrzasnął i rzucił słuchawką w aparat telefoniczny.

Dick westchnął ciężko, starając się nie stracić cierpliwości. Więc ten facet był potworem... To nadal nie tłumaczyło dlaczego jego żona szantażowała ludzi. W trakcie poszukiwań obecnych kochanków Alice znaleźli trzech facetów, którzy traktowali ten układ, jako „tylko seks", więc po co szantażowała innych?

- Pan w jakiej sprawie? - zapytał, jakby to co przed chwilą nie miało miejsca.

- W sprawie pańskiej żony. - oznajmił Dick, równie beznamiętnym tonem.

Walker jęknął, wywracając oczami, kiedy tylko dotarł do niego sens jego słów. Dick starał się grać twardego, ale w środku cały się trząsł.

- Kochanek? - wyjęczał. - Na litość Boską, ile razy mam powtarzać tej wywłoce, że nie chcę wiedzieć kim jesteście?

- Nie jestem jej kochankiem. - Dick pokręcił głową, otwierając teczkę ze zdjęciami i dokumentami, które przyniósł. Rozłożył przed nim kilka z pierwszych stron. - Wiem, że zdaje pan sobie sprawę, że pańska żona ma kochanków, ale czy wie pan, że szantażuje ludzi, żeby zmuszać jej do spotkań?

- Co? - zmarszczył brwi.

Jego pękata sylwetka przemieściła się na krześle za biurkiem. Dick uniósł brwi i zamrugał. Czyli nie wiedział. W takim razie... po prostu będzie kontynuował.

- Już nie ma czym szantażować, bo rozwiązaliśmy już te problemy. - powiedział, wskazując na stronę o Samie. - Dziewczyna w ciąży. Groziła, że wyjawi prawdę o ich romansie.

- Nawet nie wiedziałem, że kogokolwiek do tego zmusza. Zezwalam jej na skoki w bok, kiedy wyjeżdżam, ale zawsze jej powtarzam, że nie chcę wiedzieć kim są Ci mężczyźni. - wrzasnął odpychając od siebie papiery, które przyniósł Dick. - Czego pan ode mnie oczekuje?

Dick westchnął i pokiwał głową. Wyglądało na to, że zrozumiał.

- Chcielibyśmy, żeby przekonał pan swoją żonę, żeby skończyła z szantażami. - powiedział spokojnie i wyraźnie. - To wszystko. Wiemy, że spotyka się z mężczyznami, którzy godzą się na taki układ dobrowolnie. Czy mógłby pan z nią o tym porozmawiać?

Walker pokiwał głową i odsunął się trochę od biurka. Powoli wstał i przeczesał palcami swoje wypadające włosy.

- Tak, pogadam z nią. - wysapał. Jego twarz nagle nabrała rumieńców. - Dziękuję, że pan z tym do mnie przyszedł. Co pan tam jeszcze ma?

Witamy w Gotham || DC Titans on Max & MCU CrossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz