Raisa
Ludzie potrafią odejść z naszego życia, jakbyśmy nic dla nich nie znaczyli. Inni pojawiają się w nim, stając się dla nas- najważniejsi. Nie pytając o zdanie, zaczynają kochać lub nienawidzić. Spychają na samo dno albo pomagają wydostać się z bagna, które nam zafundowali. W życiu nie byłam niczego tak pewna, jak tego, że chcąc kochać, musimy przygotować się na cierpieniem.
Ta historia miała swój początek w dzień moich dwudziestych pierwszych urodzin. Był środek zimy, krótko przed świętem zakochanych i pamiętam dobrze ten dzień, bo wtedy tak paskudnie padał śnieg. Stałam przemarznięta w dresie z dzianiny, mając zaledwie zarzucony na siebie płaszcz i jak na złość auto Miszy nawaliło, kiedy mieliśmy ruszać spod mojego mieszkania. Byliśmy spóźnieni ponad dziesięć minut. Dlatego, gdy dotarłam do teatru to gnałam przed siebie, kompletnie nie zwracając uwagi, że przeszłam przez wejście dla gości. Na moje nieszczęście natrafiłam na najgorszy moment. Właśnie wszyscy zgromadzieni zebrali się pod schodami, by przejść na główną salę.
Stanęłam w tłumie. Przez to, że poruszałam się ślimaczym tempem miałam chwilę, by rozejrzeć się po wnętrzu teatru, w którym występowałam. Za każdy razem nie mogłam nadziwić się carskim przepychem, w którym królowała czerwień i złoto. Piękne mozaiki rozciągały się tuż nad głowami, a szereg wysokich luster po bokach stworzył złudne wrażenie, że pomieszczenie było jeszcze większe niż w rzeczywistości. Było to nie tylko miejsce, gdzie spotykały się różne formy sztuki, ale także miejsca spotkań moskiewskiej elity. Mijałam ludzi sukcesu, których portfele mogły być tak rozepchane, że gdyby tylko chcieli, mogliby kupić to miejsce. Patrzyli na mnie z góry. Czego zresztą bardzo nie lubiłam, bo nie znosiłam szufladkowania ludzi.
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu innej drogi, by wydostać się z tego ścisku. Namierzyłam wyjście ewakuacyjne, które prowadziło do wschodniej części budynku. Chciałam ruszyć naprzód, ale niespodziewanie poczułam czyjeś łapska na swojej talii. Odwróciłam się i napotkałam surowe spojrzenie niebieskich oczu, które wywarły na mnie takie wrażenie, że zapomniałam języka w gębie. Mężczyzna głowę wyższy ode mnie uniósł pytająco brew, jakby czekał na mój ruch. Odzyskując rezon, miałam zamiar się odezwać, gdy niespodziewanie przeprosił mnie i wyminął. Odprowadziłam go wzrokiem i zauważyłam, że pokusił się zerknąć w moim kierunku, a następnie zniknął za drzwiami bocznego wyjścia. Zastanawiałam się kim był człowiek, który tak po prostu przedostał się przez tłum i został wpuszczony do miejsca dostępnego wyłącznie dla personelu. Zrezygnowałam z wcześniejszego pomysłu i postanowiłam pójść śladem tajemniczego mężczyzny. Miałam wrażenie, że szłam za jakimś niebezpiecznym zwierzęciem, jednak nieoczekiwany przypływ adrenaliny, nie pozwolił mi się zatrzymać.
Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Kojarzyłam miejsce, w którym się znalazłam. Był to długi i wąski korytarz prowadzący do vipowskich miejsc, które mieściły się na wyższych piętrach. Dostrzegłam mężczyznę w towarzystwie dwóch ochroniarzy, którzy szli tuż za nim. Byli od niego dużo więksi. Przypominali dwa duże, groźne misie, które w razie potrzeby rzucą się na potencjalne zagrożenie. Tajemniczy nieznajomy wyróżniał się na ich tle, co nawet było widać po idealnie skrojonym garniturze, który miał na sobie. Z resztą nawet jego fryzura i zarost były perfekcyjnie wystylizowane.
Odskoczyłam gwałtownie na dźwięk zatrzaskujących się za mną drzwi. Wydałam z siebie żałosny pisk, przez co zwróciłam uwagę trójki mężczyzn. Dwójka ochroniarzy spięła się i byli w gotowości, by się na mnie rzucić. Zaczęłam się śmiać widząc ich zachowanie. Przecież jak mogli uznać mnie na zagrożenie? Z pewnością takie chucherko, jak ja było w stanie wyrządzić krzywdę mężczyzną ich pokroju.
- Co panią tak bawi? - rzucił twardo nieznajomy. Ton głosu wywarł na mnie podobne wrażenie, co pełne wyniosłości spojrzenie niebieskich oczu.
- Proszę wybaczyć. Nic takiego, przypomniało mi się coś zabawnego - Śmiech uwiązł mi się w gardle.
- Nie ma pani opaski - zauważył i pokazał mi swój nadgarstek.
Wywróciłam oczami i prostując plecy, odpowiedziałam:
- Nie potrzebuję jej, by się tędy poruszać. A teraz przepraszam, bo jestem spóźniona.
Chciałam wyminąć mężczyzn, bo wiedziałam, że na końcu korytarza znajduje się przejście za kulisy. Zatrzymała mnie ciężka ręka na ramieniu. Zerknęłam na nią i zauważyłam za sobą ochroniarza, który będąc tak blisko mnie wydawał się być jeszcze większy. Parsknęłam niezadowolona, ale w środku spanikowałam, że przez nich nie wyrobię się ze wszystkim na czas. Przecież musiałam jeszcze poprawić makijaż i włosy. Nie wspominając o przebraniu się. Miałam nadzieję, że Misza skutecznie odwrócił uwagę trener Oksany, by nie zauważyła mojej nieobecności.
- Proszę mnie puścić - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie skończyłem z panią rozmawiać. - Odezwał się mężczyzna i wyłonił się zza pleców swojego ochroniarza, który nadal trzymał rękę na moim ramieniu. - Gdzie się pani tak spieszy? - Zaśmiał się. - Robi pani za sprzątaczkę w teatrze i musi ogarnąć scenę? - dodał, mierząc mnie surowym spojrzeniem.
Instynktownie spoliczkowałam mężczyznę i poczułam się strasznie głupio, gdy zdałam sobie sprawę z jaką siłą to zrobiłam. Jego głowa odskoczyła na bok, a na poliku odcisnął się czerwony ślad drobnej dłoni. Mężczyzna zastygł, podobnie jak ochrona, która najwidoczniej również nie spodziewała się takie obrotu sprawy.
- Przepraszam - pisknęłam szybko.
Jego spojrzenie pociemniało, a co gorsze, dostrzegłam w nim szaleństwo. W jednej chwili mężczyzna diametralnie zmienił swoje oblicze. Przetarł szczękę i przekrzywił głowę na boki, jakby chciał nastawić sobie coś w karku. Usłyszałam nawet charakterystyczny przeskok kości. Między nami nastąpiła tak nieznośna cisza, że słyszałam nawet bicie własnego serca. Wykorzystałam kilka dodatkowych sekund, których zabrakło mi wcześniej, by lepiej mu się przyjrzeć. Posiadał delikatne zmarszczki - szczególnie w okolicach oczu. Bez wątpienia był starszy ode mnie i to całkiem sporo. Przyjemne dla oka rysy pewnie działały zwodniczo na kobiety, bo niestety, ale charakter miał paskudny. Skupiłam się jego wąskich ustach, które ułożyły się w drapieżny uśmiech, a ten aż mrozi mi krew w żyłach.
- Puść ją - powiedział do ochroniarza zachowując przy tym podejrzanie miły ton głosu, przez który przeszła mnie gęsia skórka.
Ochroniarz uwolnił mnie spod uścisku, a na skórze pozostawił czerwony ślad. Mężczyzna pochylił się nade mną, przez co wyczułam zapach tytoniu zmieszany z perfumami, przywołującymi na myśl silnego i pewnego siebie człowieka.
- Nazywam się Aleksiej Fiodoriwicz Sokłow, zapamiętaj mnie krnąbrna istotko - zawarczał mi nad uchem.
Odwróciłam się i miałam wrażenie, że nie mam kontroli nad swoim ciałem. Te krótkie spotkanie sprawiło, że straciłam zbyt dużo energii. Od razu pomyślałam, że to cholerny wampir energetyczny, który nawet nie pozostawiał po sobie śladów kłów. Szłam w kompletnym zamyśleniu i dopiero, gdy dotarłam do garderoby pojęłam co się wydarzyło. Nie chciałam nawet myśleć o konsekwencjach, jakie mogły mnie spotkać przez ten siarczysty policzek wymierzony w niego. Mógł to być człowiek, który miał swoich ludzi w wielu zbyt miejscach. Może był jakimś szanowanym politykiem lub biznesmen? Tacy ludzie w naszym kraju mają czasem wielką władzę, a ja jako zwykła mieszkanka moskiewskich ulic byłam tylko pionkiem, z którym mogliby zrobić co im się żywnie podoba.
Przebierając się w strój sceniczny i nakładając makijaż, wciąż myślałam o nim, a właściwie o Aleksieju Sokołowie. Istniała spora szansa, że to nie było nasze ostanie spotkanie - zważywszy na okoliczności. Byłam pełna obaw i wciąż nie mogłam uspokoić dłoni, które drżały na wspomnienie jego szorstkiej skóry.
*
Zajęłam miejsce u boku Miszy tuż przed czerwoną kurtyną i nerwowo skubałam sztywny materiał stroju. Zdążyłam przyzwyczaić się do siedmiu warstw tiulu, które tworzyły sterczącą konstrukcję wokół moich bioder. Wiedziałam, że musiałam się rzucić na luz jeśli chciałam, by występ się udał. Niezwykle pomocny był w tym mój taneczny partner, który skutecznie odwrócił moją uwagę od tego co znajdowało się za ciężką kurtyną.
To był jeden z ważniejszych występów w mojej baletowej karierze, ponieważ pierwszy raz grałam główną rolę z tytułem primabaleriny. Niestety, jak na złość musiałam mieć dzisiaj szereg nieprzyjemnych sytuacji, które wytrąciły mnie z równowagi. Poczułam mocny uścisk dłoni, a zaraz potem napotkałam ciepły uśmiech Miszy, który musiał poczuć, jak znowu się spinam pod wpływem stresu.
-Jesteś top of the top, Raisa. Pamiętaj o tym, gdy wyjdziemy na scenę. - Ciepłe słowa partnera podziałały na mnie mobilizująco.
Przypomniałam sobie, jak wiele rzeczy poświęciłam i ile wylałam łez, by znaleźć się w tym miejscu. Moja obsesja na punkcie bycia najlepszą sprawiła, że dotychczasowe życie przeleciało mi przez palce. Odkąd zaczęłam trenować balet konsekwentnie dążyłam do perfekcji. Często zastanawiałam się czy naprawdę tego chciałam? A może pragnęłam stać się najlepszą dla KOGOŚ... kogo już dawno nie było?
Na sali rozległ się dźwięk wygrywany na skrzypcach, po chwili dołączył do niego fortepian. Razem stworzyły melodię, którą przez ostatnie kilka miesięcy słuchaliśmy podczas ćwiczeń. Na pamięć znałam każdy krok, piruet czy inną akrobację, którą miałam wykonać w danej sekundzie utworu.
Stanęliśmy na środku sceny przyjmując wejściową pozycję. Mój partner złapał jedną dłonią w tali, a drugą przytrzymał łydkę, dzięki czemu łatwiej mi było utrzymać równowagę. Kątem oka widziałam jego poważną minę, która świadczyła o maksymalnym skupieniu i odgrywaniu roli oschłego kochanka. Kilka minut przed wyjściem na scenę pani Oksana zakomunikowała nam, że dzisiejszego wieczoru na widowni zasiadł główny sponsor naszej szkoły baletowej. Cała formacja zdawała sobie sprawę, że tacy ludzie nie lubią wydawać pieniędzy na „byle co".
W trakcie przygotowań do tego występu, czułam wrogie spojrzenia „koleżanek" z grupy, które czekały tylko na moje potknięcie. Kontuzja byłaby idealną szansą dla jednej z nich, bo jako primabalerina przyciągałam większą uwagę. Co za tym idzie- cały czas wymagano ode mnie więcej. Musiałam być dużo sprawniejsza, a moja technika nienaganna. Zostałam najlepszą z najlepszych. Nie bez powodu, ale wciąż dręczyło mnie pytanie czy gdyby ojciec to widział, byłby ze mnie dumny? Często wracałam wspomnieniami do dnia, kiedy wraz z tatą pojawiłam się na pierwszych zajęciach. To on zakorzenił we mnie obsesję na punkcie bycia najlepszą. Pozwolił mi uwierzyć, że mała piegowata dziewczynka pochodząca z ubogiej rodziny może stać się kimś kogo inni podziwiają i szanują. Za talent. Za ciężką pracę. Szkoda tylko, że osoba, na której uwadze mi najbardziej zależało spędzał więcej czasu z recepcjonistką w gabinecie. Potem zniknął z mojego życia, jakbym nic dla niego nie znaczyła - tak to jest właśnie z ludźmi, którzy podobno nas kochają.
Kątem oka zauważyłam męską sylwetkę, która zaczęła subtelnie poruszać się w rytm klasycznej melodii. Był to Misza, a ja odgrywając swoją rolę, niczym niewzruszona dama tkwiłam w wejściowej figurze tanecznej. Dopiero, gdy podał mi dłoń zakręciłam się na pointach wykonując piruet. Na scenie pojawiły się inne baletnice tworzące łańcuszek skaczących w miejscu białych postaci. Mój strój wyróżniał się na tle baletnic ubranych w zwykłe nastroszone spódniczki. Miałam więcej warstw tiulu i został przyozdobiony kryształkami, które lśniły pod wpływem mocnych lamp scenicznych. Głowę zdobił diadem, ale wszystko na tyle się ze sobą komponowało, że nie wyglądałam, jak tańcząca świąteczna bombka.
Występ zakończył się widowiskowym skokiem w towarzystwie Miszy i mocnym akcentem muzycznym. Otrzymaliśmy owację na stojąco, gdy cała grupa wraz z panią Oksaną na czele, pojawiła się na scenie i wykonała ukłon w stronę publiczności.
Zniknęliśmy za kurtyną. Dopiero wtedy zeszło ze mnie całe napięcie, choć nadal czułam adrenalinę płynącą w moich żyłach. Każdy z nas musiał być zadowolony, bo widząc minę terner Oksany, wiedzieliśmy, że nie popełniliśmy żadnego błędu. Personel teatru składał nam gratulację za udany występ. Niespodziewanie wraz z Miszą zostaliśmy poproszeni o pozostanie na swoich miejscach, podczas gdy reszta zespołu udała się do garderoby. Szczerze, to marzyłam żeby ściągnąć z siebie ten niewygodny strój i pointy, które uciskały moje stopy. Więc ta wiadomość zirytowała mnie, ale zrobiłam dobrą minę do złej gry i stanęłam wyprostowana z przyklejonym uśmiechem do twarzy. Wspólnie z przyjacielem czekaliśmy na trener, która jak zwykle miała na wszystko czas. Myślałam już tylko o tym, by wziąć gorącą kąpiel w aromacie ulubionych olejków zapachowych. Misza w międzyczasie opowiadał mi o ostatnim wypadzie na miasto, ale ja przestałam go słuchać, gdy dostrzegłam panią Oksanę idącą w towarzystwie Aleksieja Sokołowa. Zastygłam z przerażenia, a jakby tego było mało to zauważyłam, jak mężczyzna zerknął na mnie udając, że słucha Oksany. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że mnie poznał. Przecież zmieniłam tylko strój i pomalowałam się odrobinę mocniej. Pomyślałam, że może nie wyglądałam mu już na sprzątaczkę i stąd to nagłe zdziwienie na jego twarzy, którego nawet nie starał się ukryć. Ponownie przejął nade mną kontrolę mój buntowniczy charakter, który przypomniał mi o tym, jak mnie nazwał. Tym samym zdałam sobie sprawę kim mógł być człowiek idący w naszą stronę. Na moment przeniosłam swoje spojrzenie na trener i dostrzegłam rumieńce na jej wklęsłych policzkach. Dokładnie w tym samym momencie, gdy Aleksiej położył dłoń na jej wąskiej talii. Jak na złość zachciało mi się śmiać, ale musiałam zachować powagę.
- Panie Sokołow to primabalerina Raisa Sawrasowa i jej partner Misza Jegorow. - Kobieta w niczym nie przypominała prawdziwej wersji siebie. Była podejrzanie uśmiechnięta.
Odważyłam się skrzyżować spojrzenie z Aleksiejem. Dostrzegłam, że skryło się w nich coś tajemniczego i znacznie różniło się od tego, którym uraczył mnie w trakcie naszego niefortunnego spotkania. Postanowiłam grać - to była jedna z tych rzeczy, których nauczyła mnie matka. Wiele razy powtarzała, że nie powinno się pokazywać prawdziwych uczuć, bo wtedy łatwiej nas zranić. Aleksiej mógłby karmić się moich strachem - czułam to.
- Raisa Władimirowna Sawrasowa. – Pozwoliłam sobie wtrącić poprawiając przy tym trener. Byłam wręcz pewna, że ten niewielki błysk w oczach mężczyzny był spowodowany moją uszczypliwością.
- My chyba już się poznaliśmy - rzucił zaczepnie, a jeden kącik ust uniósł się w górę. Aleksiej sięgnął po moją dłoń i zbliżył do niej wargi.
To była TA ręka, która ponownie zaczęłą drżeć na wspomnienie siarczystego uderzenia. Zrobiło mi się niedobrze, a co najlepsze byłam obrzydzona sobą. Uczucie miękkich i wilgotnych warg na skórze wywołało we mnie szereg niepożądanych oznak podniecenia. Miałam nadzieję, że nie zauważył gęsiej skórki, która pojawiła się wbrew mojej woli. Co gorsza, prawie zachłysnęłam się powietrzem, które zastygło mi w płucach. Na moment zatraciłam się w jego niebieskich oczach i zaczęłam myśleć o nim w kategoriach, w których powinnam. Bo przecież tacy mężczyźni, jak on zawsze wywierali na kobietach wrażenie zapierające dech w piersiach. Niestety zdecydowanie brakowało mu szacunku do drugiego człowieka i już zdążyłam się przekonać, że traktował innych z góry. Dlatego w wróciłam do rzeczywistości i zabrałam mu dłoń sprzed nosa. Czułam na sobie piorunujące spojrzenie pani Oksany. Aleksiej uśmiechał się pod nosem, nonszalancko ignorując moje zachowanie. On musiał się tego spodziewać i może nawet zrobił to specjalnie.
- Jestem pod wrażeniem umiejętności, które zaprezentowała pani na scenie - Guziki białej koszuli rozeszły mu się na boki. Zauważyłam, że nie miał na sobie krawatu, który mogłabym przysiądź, że wcześniej widziałam. Zresztą włosy też ma nieco bardziej nastroszone, jakby ktoś się nimi bawił. Zaczęłam myśleć, że zdążył zaliczyć kogoś na tyłach teatru.
- Raisa z przyjemnością zapozna pana z naszymi najbliższymi planami i oprowadzi po teatrze – wtrąciła kobieta, chcąc ratować sytuację.
Pojawił się u niego ten drapieżny uśmieszek, a spojrzenie nabrało wyrazu. Z trudem przełknęłam ślinę widząc, jak podał mi przedramię.
- Proszę mi wybaczyć, ale spieszę się. Jednak z pewnością znajdzie się ktoś chętny zrobić to za mnie - oznajmiłam i wymusiłam uśmiech.
- Raisa! - fuknęła na mnie pani Oksana, jak na małą dziewczynkę.
Jednak Aleksiej uciszył ją gestem dłoni i nic nie robił sobie z moich słów. Mimo, że w środku umierałam z nerwów to w głowie powtarzałam słowa matki. Ten mężczyzna sprawiał wrażenie tykającej bomby i nie wiedziałam jaki będzie jego kolejny ruch. Nie miałam zamiaru wkupywać się w czyjeś łaski, więc zdania także nie zmieniłam - nawet pod wpływem chłodnego spojrzenia, którym mnie obdarował.
- Spieszy się pani na randkę? - prychnął niezadowolony.
- Owszem. Na randkę z miotłą i szufelką. A teraz żegnam pana, bo scena sama się nie posprząta
Już miałam odejść, ale coś podkusiło mnie i by zatrzymałam się obok Aleksieja, mówiąc cicho:
- Nie zapomnę o panu. - Spojrzałam na niego prowokująco.
Udałam się do garderoby, by w końcu ściągnąć z siebie strój i ubrać w wygodniejsze ciuchy. Byłam z siebie cholernie dumna, że nie poddałam się urokowi Aleksieja i presji jaką mogła wywołać jego pozycja w świecie baletu. Wiedziałam, że nie obejdzie się bez rozmowy z Oksaną i najpewniej Misza będzie chciał wiedzieć skąd się wzięło moje zachowanie. Pocieszała mnie myśl, że przecież Oksana nie wywali z formacji dobrej tancerki, dzięki której zyskała prestiż i coraz więcej osób chce trenować w naszej szkole.
Chciałam zmyć z siebie ciężki sceniczny makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie widząc blondynkę o przerysowanych rysach twarzy, które były zasługą mocnego konturowania, nawet mój zadarty nosek zrobił się przesadnie podkreślony. Starłam chusteczkami podkład i dopiero wtedy poznałam się w odbiciu, widząc zaróżowione policzki, delikatnie zaznaczone krawędzie żuchwy i łagodnie poprowadzony kontur brwi. Zostawiłam ulizanego, hiszpańskiego koka, nałożyłam tusz na rzęsy, a twarz odrobinę pudru, kości policzkowe musnęłam bronzerem.
Już miałam wychodzić z garderoby, ale ktoś skutecznie zagrodził mi wyjście. Wpadłam na twardy tors, przez co mocno oberwałam w nos. Podskoczyłam i jęknęłam z bólu, łzy poleciały mi po policzkach co było automatyczne z uwagi na uderzenie w czułe miejsce. Uniosłam wzrok widząc delikatnie rozmazaną męską sylwetkę, która wtargnęła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Nie traktuje się mnie w ten sposób. - Usłyszałam męskie syknięcie. Ten ktoś kompletnie nie zwrócił uwagi, że zrobił mi krzywdę.
Odzyskując ostrość widzenia i rozpoznałam Aleksieja, który aż kipiał ze złości. Pomyślałam, że tylko on mógł wpaść tak bez zapowiedzi i nic sobie nie zrobić z faktu, że zrobił mi krzywdę. Odsunęłam się od niego, o przynajmniej dwa kroki w tył.
- A ja nie pozwolę sobie, żeby pan także traktował mnie w ten sposób. Więc przypuśćmy, że jesteśmy kwita - powiedziałam pewnie, a z tego wszystkiego zapomniałam o bólu nosa.
Mężczyzna zamilkł, a jego usta zacisnęły się cieńką linie. Nie miał argumentów na moje słowa. Niespodziewanie odwrócił się i wyszedł informując mnie, że jeszcze się zobaczymy.
- Palant - cisnęłam przez zaciśnięte zęby.

CZYTASZ
Nasza słodka baletnica [Nowa odsłona]
RomanceRaisa Sawrasowa to utalentowana baletnica, która całe swoje dotychczasowe życie poświęciła, by być najlepszą w tym co robi. Niestety, harmonię jej życia burzy dwójka mężczyzn, którzy gotowi są poświecić rodzinne więzy, aby zdobyć dziewczynę. Z począ...