SZEŚĆ: Aleksiej

1.7K 57 3
                                    

Aleksiej

Skupiłem wzrok na wprawionym w ruch bursztynowym płynie w szklance, a następnie wzięłam łyka, który rozgrzał mi przełyk. Raisa opuściła mnie dłuższy czas temu, a ja od tamtej pory nie zrobiłem niczego pożytecznego, oprócz myślenia nad naszą rozmową. Odkąd pamiętam byłem zadufanym i pewnym siebie dupkiem, a przeświadczenie, że dziewczyna nie będzie potrafiła zapomnieć o mnie było na to dowodem. W końcu ryzykowałem tak wiele, ale nie brałem pod uwagę tego, że mogłaby zrezygnować z naszej relacji
Czy stawianie wszystkiego na jedną kartkę znaczyło, że zależy mi na niej? Póki co to za dużo powiedziane, bo na razie była obiektem moich fascynacji. To prawda, że wczorajszy wieczór podobał mi się nawet bardziej niż kiedy Raisa mi się oddała. Myślałem tylko o tym, by przejęła kontrolę nad moim pożądaniem.
Niespodziewanie usłyszałem czyjeś chaotyczne kroki zbliżające się do mnie, a odwracając się w ich kierunku zobaczyłem Rusłana z grymasem na twarzy.
-Co się stało? - mruknął.
-Odleciałeś - odparłem. Wstałem od stołu, by stanąć bliżej brata. - Masz jakiś problem, o którym mi nie mówisz?
-A od kiedy cię to obchodzi? - warczy.
-Jakie to ma teraz znaczenie? Pomogę ci jeśli tylko powiesz mi o co chodzi. - Położyłem dłoń na jego ramieniu, który natychmiast spycha.
-To pewnie gierki z twojej strony, jak zawsze. Co chcesz ugrać? Chcesz wypaść lepiej w oczach Raisy, prawda? - dodaję kpiąco. - Była tu. Czuję jej zapach. - Rozgląda się po salonie, jakby czegoś szukał. - Jest jeszcze?
-Już nie - odpadam łagodnie. - Proszę powiedz mi czy jest coś czego nie wiem?
Widzę po nim jak walczy ze sobą i już ma otworzyć usta, by mówić, ale wtedy ktoś wpada do pokoju, krzycząc:
-Aleksiej!
Rusłan zmienia swoje nastawienie o dziewięćdziesiąt stopni widzę jego spojrzenie pełne gniewu i nawet mam wrażenie, że ma ochotę rzucić się na Larisę, która właśnie zatrzymuje się w połowie drogi widząc nas.
-Rusłan, co tu robisz? - pyta, a ja nie potrafię ocenić czy widok naszego młodszego brata ją ucieszył, a może wręcz przeciwnie.
-Nic. Idę - mówi twardo i widzę, że kieruje się na górne piętro.
-A ten, jak zwykle swoje. - Wywróciła oczami i rozsiada się na kanapie.
-Jak zwykle to wy nie potraficie się dogadać - wytknąłem ostro.
Przypomniałem sobie nasze dzieciństwo i prawdę mówiąc, to wszystko ,nie zawsze tak wyglądało. Był nawet moment, że Larisa opiekowała się Rusłanem typowo, jak swoim młodszym i kochającym braciszkiem. Więź między nimi zepsuła się z chwilą narodzin pierwszego dziecka Larisy. Niespodziewanie. Siostra mówiła, że zbyt często zwracała mu uwagę aby wziął się za siebie i przestał ćpać.
Larisa westchnęła i szybko zmieniła temat.
-Zastanowiłeś się co z wyjazdem? Jedziesz?
-Nie. A teraz wybacz, ale mam dużo pracy.
Zajrzałem do pokoju, w którym mógł być Rusłan, ale nie zastałem go. Musiał zdarzyć wyjść podczas mojej krótkiej wymiany zdań z siostrą.
Przeszedłem do gabinetu i spędziłem w nim resztę dnia. Gosposia zerknęła kilka razy, by dostarczyć mi kawę. Zdążyłem zapoznać się z nowymi kontraktami opiewającymi na duże sumy i podpisać je.
Pomału kończyłem papierkową robotę i naszło mnie żeby napisać wiadomość do Raisy. Bez namysłu chwyciłem za telefon i zapytałem czy dotarła cała do domu i wyszedłem z propozycją udania się do znajomego projektanta, by uszyć jej kreację  na bal.
Oczywiście jej odpowiedź, że poradzi sobie wcale mnie nie zaskoczyła. Byłbym zdziwiony gdyby zgodziła się, ale męska duma nie pozwalała narazić ją na koszta związane z zakupem sukni.

Nadawca: Aleksiej
Odbiorca: Raisa
Treść: Będę jutro po ciebie i tak wybieram się do miasta.

Nadawca:Raisa
Odbiorca: Aleksiej
Treść: Jak czuje się Rusłan?

Zabolało na tyle, że nawet nie odpisałam jej. Przyznanie się do zazdrości było o wiele trudniejsze niż się spodziewałem i jak dotąd nieznane, aż niemożliwe w moim przypadku.
Usłyszałem pukanie do drzwi w skutek, którego wylałem kawę na teczkę. Zakląłem pod nosem w czasie, gdy w środku pojawił się Rusłan.
-Sądziłem, że pojechałeś - rzuciłem próbując uratować co się da z dokumentów zalanych kawą.
-Bo pojechałem, ale wróciłem. Uznałem, że chętnie gdzieś bym wyskoczył. Niekoniecznie sam, więc może miałbyś ochotę.
-Ochotę na co? Bo jeśli chodzi ci o imprezę u Iwana czy inne tego typu spędy to zapomnij.
-Zawsze będziesz wychodził z założenia, że myślę o ćpaniu i ruchaniu?! - wrzasnął.
-Tak długo, aż przestaniesz w ten sposób radzić sobie z problemami.
-Wiesz co dla mnie już nie ma ratunku - wyglądał na rozbawionego.
-Raisa uważa co innego - wymsknęło mi się, czego natychmiast pożałowałem.
-Słucham? - Ruszył na mnie.
-Sądzi, że jesteś nieszczęśliwy i nikt nie pomógł ci wystarczająco.
Nie wiem czy dobrze zrobiłem mówiąc mu o tym, ale chyba podświadomie byłem ciekaw jego reakcji i tego czy dziewczyna miała rację.
Mina Rusłana zrzedła po moich słowach i będąc zakłopotanym odwróciłem spojrzenie. Trafiłem.
Pomimo, że moja relacja z Rusłanem przypominała ekstremalną kolejkę górska, w której w każdej chwili może odczepić się wagonik - to i tak zależało mi na nim.
-To tylko jakaś gówniana analiza podrzędnej panny - odparł, podkreślając twardo ostatnie dwa słowa.
-Tylko? - Uniosłem pytająco brew. - A mi się wydaję, że trafiła w dziesiątkę. Nie ukrywam... - Przełknąłem kluchę w gardle.- Martwi mnie to.
-Zaczęło cię to interesować ze względu na nią? Chcesz udawać tego dobrego braciszka? - Jego spojrzenie nabrało wyrazu, a źrenice rozszerzyły się. - Niedoczekanie - prychnął.
Nie dał mi szans na odpowiedź - odwrócił się na pięcie i pomaszerował w stronę drzwi. Jednak niespodziewanie zatrzymał się i spojrzał na rodzinne fotografie wiszące na ścianie. Jedno ze zdjęć wyróżniało się na tle innych - znajdowało się w centralnym punkcie, było dużo większe, a na nim cała rodzinka Sokołow w komplecie, z ojcem na czele. Rusłan zdjął je ze ściany i rzucił nim z całej siły przez gabinet. Zniszczona ramka i rozbite w drobny mak szkło wylądowało przed biurkiem.
-Tyle jest warta nasza rodzina - oznajmił drżącym głosem i wyszedł.
         Bezsilny opadłem tyłkiem na fotel, przetarłem palcami napięte skronie i wyciągnąłem z szuflady tabletki przeciwbólowe, które trzymałem tam w razie takich sytuacji.
         Musiałem odlecieć, bo gdy się obudziłem czułem pod głową twardy blat, a ból pleców był nie do zniesienia. Pozwoli się wyprostowałem i spojrzałem na telefon, który zaczął wydawać nieznośny dźwięk. Jeszcze nie do końca kontaktowałem, dlatego w porę nie nacisnąłem zielonej słuchawki. Zerknąłem na godzinę, która wyświetlała się w rogu ekranu. Było kilka minut po dwudziestej trzeciej, więc naprawdę długi czas spędziłem w tak niewygodnej dla kręgosłupa pozycji.
         Przeglądnąłem listę nieodebranych połączeń - Iwan dzwonił do mnie dwa razy, raz nawet matka, co w jej przypadku było dosyć dziwne. Natychmiast zadzwoniłem do niej nie zważając na późną porę.
-Synku - zaczęła zdyszana. - Wierka trafiła nieprzytomna do szpitala - kontynuowała przerażona, a jej słowa docierały do mnie z opóźnieniem. - Gorączka i krew w moczu.
-Spokojnie mamo, w którym szpitalu jesteście?
-Centralny, pospiesz się. - W tle usłyszałem zdenerwowany głos Larisy.
         Rozłączyłem się i natychmiast wyszedłem z gabinetu. Wykręciłem numer do znajomego lekarza, który pracował w szpitalu, do którego trafiła Wiera. Miałem tylko nadzieję, że ma obecnie dyżur. Odebrał po paru sygnałach.
-Aleksiej? - rzucił zaskoczony. - Przyznam, że kogo jak kogo, ale nie spodziewałem się twojego telefonu o takiej porze.
-Potrzebuję twojej pomocy. Do szpitala centralnego trafiła moja siostrzenica. Nieprzytomna, gorączka i krew w moczu. Tyle wiem i wolę żeby trafiła do kogoś zaufanego.
-To córka Larisy? Jasne, zaraz udam się na oddział - odparł przejęty.
-Dziękuję.
         Gnałem przez moskiewskie ulicę łamiąc wiele przepisów. Zachowanie matki na tyle mnie wystraszyło, że nie wiedziałem co zastanę na miejscu. W szczególności, że Wiera miała dopiero sześć lat, a objawy, z którymi trafiła do szpitala nie wróżyły niczego dobrego.

Nasza słodka baletnica [Nowa odsłona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz