Dźwięki muzyki

161 12 1
                                    

Obóz bez większości herosów, którzy zostawili tylko na lato wydawał się wręcz pusty. Nico nie zajmował się zupełnie niczym. Nie miał gdzie wracać ani co robić. Siedzenie w pokoju było przytłaczające. Annabeth zaprojektowała już zmiany i ściany pomalowano zmiennokolorową farbą. To samo w sobie odmieniło wnętrze. Nico był w stanie siedzieć i tylko patrzeć jak wszystko zmienia się pod wpływem światła gdy ściany pokrywa tęcza, potem pomarańczowy, żółty, zielony i czerwony. Ostatecznie zdecydował się na niebieski.

W nowo zaaranżowanym pokoju, Nico zaczął przeglądać książki pożyczone z domku szóstego. Czytał pobieżnie początki rozdziałów, aż wreszcie znalazł to co dręczyło go w snach od tygodnia. Kosmita. Nie byle jaki! Pikselowy stworek podpisany był jako: Space Invaders Alien. Nagle serce Nico zaczęło bić szybciej. Przypomniał sobie grę w którą grał, gdy na jego przedramieniu pojawił się znak. Kolorowe kasyno i ludzi wokół. Gra na automatach wydana w 1978. Nico poczuł nagłą chęć zaczęłam śmiać się jak opętany, gdy zdał sobie sprawę, że moment, w którym on grał spokojnie na automatach, a jego bratnią duszą się rodziła, mógł nadal wydarzyć się trzydzieści lat temu. Postanowił jednak nie zaprzątać sobie tym głowy, kiedy raz czuł, że Tyche była dla niego łaskawa.

Pewnego dnia niby z nudów udał się do szpitala, Will znów z promiennym uśmiechem przyjął jego pomoc. Tak Nico di Angelo znalazł zajęcie po oddaniu kart. W pewnym momencie robienie małych przysług dla Willa stało się jego nawykiem. Zwijał bandaże, dezynfekował miejsca pracy, sortował dokumenty, przynosił jedzenie, przytrzymywał dla niego drzwi. Nico tłumaczył to sobie tym, że chce dać Willowi powód na spędzanie z nim czasu. Ale w czym Nico mógł przydać się komuś tak bezinteresownemu i pogodnemu jak Will?

Rok szkolny oficjalnie się rozpoczął co oznaczało, że w obozie zostali jedynie całoroczni mieszkańcy. W większości dzieci, którymi rodzice nie mogli się zająć, lub jak w przypadku Nico: półsieroty. Nico cieszył się, że mniej osób jest w stanie teraz podejrzewać go o zauroczenie się w Willu. Mniej osób do roznoszenia plotek, od których Nico mógłby znów chcieć uciec.

Dla Willa mniej obozowiczów oznaczało mniej pracy. Postanowił więc potrenować łucznictwo, które (ku konsternacji Kayli) trochę zaniedbywał latem. Jako jedyny ze swojego rodzeństwa w większości oddawał się jednej profesji. Od czasu do czasu grywał także na swoim ukulele, więc Austin namówił go by w trójkę razem z siostrą nauczyli się grać jakąś piosenkę. Dzieci Apolla naturalnie czuły rytm i nauka szła dość gładko, tym bardziej, że Will pamiętał nadal parę akordów na gitarę, których nauczyła go mama. Kayla też w końcu opanowała jedną piosenkę na pianinie, po tym jak udało jej się wybić Austinowi z głowy pomysł, by nauczyć ją grać na akordeonie.

Po ich czwartej próbie, a raczej lekcji, Will postanowił podejść do Nico, który od początku tygodnia przyglądał się im z oddali, myśląc, że nikt go nie widzi. Jak zwykle jednak Will, zawsze go zauważał.
—Hejka Panie Mroku! —Will złapał chłopca za ramię w pełni świadomy, iż tylko udawał, że nie zauważył, kiedy do niego podszedł. Will czuł na siebie wzrok, a tak się składa, że Nico był jedyną osobą w pobliżu. —Masz ochotę z nami zagrać? —Will chciał zabrzmieć jak najbardziej obojętnie, rzucić te słowa jak lekki żart, ale słychać było jego nadzieję. Może właśnie to jednak skłoniło Nico do zastanowienia się.
—Ja... już nie pamiętam jak się gra... uczyłem się dawno temu.
—Uczyłeś się grać?!— Will nagle uśmiechnął się od ucha do ucha i złapał Nico za rękę. —Na czym?
—Jak byłem mały chodziliśmy z siostrą na chór kościelny. Nauczyłem się grać parę pastorałek na pianinie. Chciałem później przejść na organy, ale... —Nico urwał, jakby słowa nie przechodziły mu przez gardło. Lekko dygotał, więc Will położył drugą rękę na jego ramieniu. Nie wiedział co się wydarzyło, ale po samym spojrzeniu był w stanie dostrzec, że w tej opowieści kryje się coś więcej. Coś co naznaczyło Nico, gdy jeszcze był dzieckiem. Will kręcił kciukiem małe kółeczka na ramionach nastolatka.
—A chciałbyś pouczyć się z nami? —zrobił krok w tył i zapytał przez co oczy Nico zabłyszczały na chwilę, zanim syn Hadesa zdążył odwrócić wzrok —Ja nie mam boskich umiejętności muzycznych —wymamrotał.
—Och, nic nie szkodzi, takie to ma tylko Austin. —Will odgarnął kosmyk włosów za ucho i zjechał dłonią do swojego karku. —poza tym nie mamy wokalisty —wyciągnął dłoń do Nico. —To co? —Nico popatrzył na niego z taką nadzieją, że Will myślał, że zaraz się roztopi. Wtedy Nico spojrzał w dół. Nie na ziemię, lecz na rękę, którą mu podał. Kiedy Nico ujął jego dłoń, Will znów poczuł szybkie wyładowanie w każdym możliwym nerwie, a jego ciało stało się nagle lekkie jak w stanie nieważkości. Pociągnął chłopca ku swojemu rodzeństwu.

—Myślicie, że możemy adoptować Nico do naszego małego zespołu? —zapytał brata, gdy doprowadził do niego Włocha.
—Jak gdyby nie robił już z tobą absolutnie wszystkiego —Austin przewrócił oczami.
Nico gwałtownie wyrwał dłoń z uścisku Willa, przez co jego własna nagle stała się chłodna i już tęskniła za dotykiem. —Wiecie co? Powinniśmy jednak zagrać to —wyjął z torby inny zestaw nut.
—Serio? —Kayla popatrzyła na brata z oburzeniem. Po czym przewertowała nuty —Zmieniasz jak już się nauczyłam? Co to w ogóle jest?

849 słów

ArkadiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz