"Kto to jest Han Solo?" czyli przewodnik po współczesności Willa Solace'a

153 9 1
                                    

—Kto to jest Han Solo? —Nico zapytał nie nadążając za rozmową.
—Nie oglądałeś nigdy Gwiezdnych wojen? —Will patrzył na chłopca oskarżycielsko.
—A kiedy miałem to zrobić?! Byłem zamknięty w międzyczasie przez... lata! —Nico podskoczył z miejsca, uderzając stół od dołu, rozmawiając picie, które na nim stało.
—Robimy sobie po obiedzie maraton! Trzeba cię podszkolić z kultury, która Ci umknęła! Piszecie się?—Nico jedynie przewrócił oczami. Will już przecież raz pożyczył mu swoją playlistę i kaza słuchać dwustu piosenek na jakimś radio z odtwarzaczem płyt, które wyciągnął niewiadomo skąd i notować czy mu się podobają. Jedną trzecią piosenek Nico opisał jako: zbyt radosne. Niektóre jednak rzeczywiście się mu spodobały. Will skomentował to tylko mówiąc: Wow nie tylko wyglądasz emo. Nawet po zdefiniowaniu terminu, Nico niezbyt rozumiał o co mu chodziło (Austin wyjaśnił później, że to taki styl bycia i czym się charakteryzuje, zapewniając, że Will nie miał zamiaru go obrazić, więc trochę go to uspokoiło).
—Niestety, ale prowadzę trening łucznictwa dla najmłodszych —Kayla odpowiedziała od razu.
—Tak... a ja mam zmianę w szpitalu, niestety musicie sobie poradzić tylko we dwoje. —dodał Austin.

Will patrzył się na swoje rodzeństwo z nieczytelną miną. Potrząsnął głową i odwrócił się do Nico.
—A ty? Robisz coś dzisiaj? —zapytał retorycznie. Dobrze wiedział, że jako dziecko Hadesa, nikt nie kazał Nico nigdy w niczym uczestniczyć. Zawsze robił co chciał i kiedy chciał. Pojawiał się na lekcjach walki mieczem jedynie z dobroci serca i chęci pomocy, nikt bowiem nie odważył się poprosić najlepszego szermierza w obozie o instruowanie (co Nico uważał za całkiem zabawne, a jednocześnie trochę smutne). Każdy dawał mu wolną rękę, może że strachu, może nie chcieli się z nim użerać, a może po prostu mięli go gdzieś. Wszyscy bali się mu rozkazywać, jakby mógł odesłać ich prosto do Hadesu, bo w zasadzie mógł, nikt jednak nie brał pod uwagę, że Nico di Angelo ma serce. Nikt oprócz Willa- pierwszej osoby, która powiedziała mu: "nie" i irytująco często nadużywała przywilejów lekarskich. Nico zaś, odnalazł swego rodzaju komfort w tym, że ktoś rozkazywał mu całkowicie logicznie i to dla Nico własnego dobra. Trochę jak... mama i Bianca.
—Lepiej mnie nie zanudź Solace.

Tak Nico znalazł się przed wielkim ekranem w dużym domu, pod jednym kocem ze zbyt atrakcyjnym, dla jego własnego dobra, chłopakiem. Mówił sobie, że to jak najbardziej normalne. Czasy się zmieniły, to było całkowicie platoniczne, kiedy Will objął go w pasie. Nico oparł głowę na ramieniu chłopaka i postanowił raz w życiu się nie przejmować. Było mu przyjemnie ciepło, szkieletowe motyle gilgotały go od środka przylejając plaster uśmiechu na jego czerwoną twarz. Dzięki bogom, że jedyne aktywne światło w pokoju stanowił kolorowy telewizor i Will nie będzie w stanie jej zobaczyć.
—Śpisz? —zapytał szeptem —teraz będzie ważna scena.
Nico usiadł prosto, pokręcił głową i kontynuował oglądanie, znów karcąc się w myślach o to co czuł. Teoretycznie nic nowego. Dlaczego więc z Willem wszystko właśnie wydawało się nowe?

482 słowa. Bogowie, jak malutko, ale kontekst wymagał takiego krojenia

ArkadiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz