Z perspektywy Axela
Uśmiechnąłem się wrednie widząc jak przeciwnicy leżą bez ruchu.
- Już macie dość? - zakpiłem
Podszedł Jude i poklepał mnie po ramieniu
- Dobra robota Axel - pochwalił mnie. Kiwnąłem głową dumny. Znów wygraliśmy. Heh. Jesteśmy najlepsi.
Poszliśmy do szatni się przebrać, a potem busem pod szkołę. Z stamtąd każdy poszedł do swojego domu. Po meczu mieliśmy się spotkać w pewnej knajpce i tak się stało. Każdy przyszedł w cywilnym ubraniu.
Nasz zespół zajął całą powierzchnie. Ja usiadłem na końcu knajpki na łożu restauracyjnym w kształcie otwartego kwadratu. Ja na jednej z jego ścian. Obok mnie Joe i Jude, a na drugiej David. Między nami stał kwadratowy stół z tacą na której była pizza. Reszta drużyny siedziała przy okrągłych stolikach na krzesłach z poduszkami skórzanymi, po 3 osoby do każdego.
- Dzisiejszy mecz był mega łatwy - udał ziewanie David
- Dla nas każdy mecz jego łatwy - dodał Joe
- Gdyby nie Axel nie strzelilibyśmy tylu bramek. Jego królewskie tornado robi wielkie wrażenie - pochwalił Sharp. Uśmiechnąłem się spokojnie na jego słowa
- uczyłem się od mistrza - posłałem uśmiech Judowi
- Nie podlizuj się Blaze - podszedł do nas Caleb - Jude nie jest głupi. Wie, że słodzisz mu, aby zdobyć opaskę kapitana
- Ty też tak się zachowywałeś Stonewall - odparł Joe biorąc kęs pizzy
- Ale zmądrzałem. Aby być kapitanem trzeba być odpowiedzialnym, a nie takim jak Axel
- Jestem odpowiedzialny, ale nie startuje po pozycję Sharpa - wkurzyłem się
- Emm chłopaki ja tu jestem - zwrócił uwagę Jude na co obaj na niego spojrzeliśmy nieco speszeni. - możecie pogadać o mnie nie przy mojej osobie?
- Emm... - zaczęliśmy jednocześnie
- Caleb, a ty zjadłeś już swój przydział pizzy z chłopakami? - wtrącił David z pełnymi ustami
- nie jestem głodny. Przyszedłem tylko przekazać Judowi od trenera wiadomość o meczu z pewnymi słabiakami - mruknął Caleb chowając ręce do kieszeni
- Ale przy okazji musiałeś czepiać się Axela - zwrócił uwagę King.
- nie wtrącaj się lewku bo zaraz może być nieciekawie - zakpił przybyły
- jak tyś mnie nazwał?! - warknął Joe
- Obaj spokój - zarządził Jude
- To on zaczął - oburzył się nasz bramkarz. Ja tylko westchnąłem.
- To on zaczął - przedżeźnił go Stonewall z wrednym uśmiechem - Muszę się poskarżyć uuuu
- Caleb spokój. Powiedziałeś co chciałeś. A teraz Idź do swojego stolika - wkurzyłem się
On tylko uniósł brew do góry
- Już starasz się być szefem - rzucił na odchodne Caleb i odszedł
- Czemu on jeszcze jest w zespole? - fuknął Joe biorąc łyk picia
- Daruj mu King. Wiesz, że on ma taki charakter. A co się tyczy meczu... Ze słabiakami... Powinien być prosty - powiedział opanowany Jude
- Z każdą drużyną co graliśmy była słaba przecież - wzruszył ramionami David
- nie wszystkie. Pamiętacie mechatroników? - spytałem
- Nawet mi o nich nie wspominaj - westchnął bramkarz - To akurat była jedna z trudnych drużyn.
Jude i David pokiwali głowami na zgodę.
- Ale daliśmy radę to najważniejsze. Ciekawe, która to drużyna z jaką mamy grać? - spytałem
-nie ważne jaka. Wygramy i tak - powiedział Jude wstając ze szklanką picia - za zwycięstwo! - krzyknął podnosząc ją do góry
- za zwycięstwo! - odpowiedzieli chłopaki chórem podnosząc szklanki do góry.
Uśmiechnąłem się lekko. Uwielbiam ich, ale.... To co powiedział Caleb o mnie... Przecież to kłamstwo.Po posiłku poszedłem z Judem, Davidem, Joem i Calebem, nie mam pojęcia czemu ten ostatni z nami, ale to decyzja Juda.
Szliśmy chodnikiem obok boiska nad rzeką. Grały tam same dzieciaki i jakiś chłopak chyba w maszyn wieku z pomarańczową opaską na głowie.
- Czemu on gra z dziećmi? - spytałem
- Widać nie ma z kim trenować więc uczy małolaty kopać piłkę - zakpił David spoglądając na boisko - choć po wyglądzie nie widzę, żeby się nadawał na gracza do jakiejkolwiek drużyny piłkarskiej
Spojrzałem na małą dziewczynkę kopiącą piłkę. Przypomina mi....
-Julia?! - zdziwiłem się i szybko tam pobiegłem. Dziewczynka stanęła i spojrzała na mnie z obawą - a przepraszam bardzo co tu tu robisz?
- Axel.... Braciszku.... Cześć - powiedziała starając się zrobić słodką minę. Moi przyjaciele też zeszli na dół
- Nic się nie stało? - spytał chłopak z pomarańczową opaską na głowie podbiegając do nas
- Nic się nie stało? Stało się, że moja siostra gra w takim miejscu z obcym jakiś chłopakiem - warknąłem
- Nie wiedziałem, że to Twoja siostra..., ale nic jej tu nie grozi słowo - powiedział ten chłopak
- Braciszku Mark nic mi nie zrobił - broniła go Julia
- Julia nie wiesz, że nie wolno od tak sobie chodzić gdzie chcesz? Tata chociaż twój wie? - spytał małej David. Zawsze byli wobec niej mili i opiekuńczy.
- Nie wie - spuściła główkę w dół.
Myślałem, że w tej chwili zwariuje. Ojciec może się martwić, a ona... Ehh. Nie umiem być na nią zły
- Jakbym wiedział, że jest tu bez niczyjej zgody.... - zaczął ten Mark
- Ty się zamknij - fuknąłem - a ty Julia do domu - powiedziałem biorąc ją na ręce
- Poprostu uczyłem ją grać w piłkę. Kto inny mógłby ją nauczyć śmiać się podczas gry? Mówiła, że Ty nigdy się nie uśmiechasz podczas gry. Czy królewscy umieją tylko grać w powagą? - krzyknął za mną ten koleś gdy odchodziliśmy. Zmarszczyłem brwi.
- Joe potrzymaj Julie - powiedziałem dając mu ją na ręce. Ja odwróciłem się do tego gaduły - Może powtórz to grze co? - fuknąłem biorąc piłkę pod nogi.
- Dalej Axel. Pokaż mu się, że z królewskim ogniem się nie zadziera - dopingował mi Caleb
- Chcesz strzelać na moją bramkę? Ale super! W porządku! - podbiegł na pozycję. - gotów - oświadczył uderzając pięścią w otwartą dłoń
Zmrużyłem oczy i ruszyłem z piłką. Wyskoczyłem w górę i zrobiłem kilka obrotów i z czarnymi, czerwonymi i zielonymi wstęgami ognia
- Królewskie tornado! - krzyknąłem kopiąc piłkę w stronę bramkiZ perspektywy Marka
Wow! Czyli tak wygląda ten ruch z bliska. Uśmiechnąłem się szeroko i wykonałem ognistą pięść, ale wpadłem do siatki.
Słyszałem śmiech królewskichZ perspektywy Julii
Załkałam.
- To nie śmieszne! - zaczęłam płakać
- Julia? Co tobie? Nigdy jakoś nie zwracałaś uwagi na takie zachowanie Axela - zapytał mnie Joe
- Możesz mnie postawić na nogach? - spytałam zapłakana
On ostrożnie to zrobił i uciekłamZ perspektywy Axela
Odwróciłem się słysząc płacz Julii. Podbiegłem, ale zdążyła uciec.
- Joe idioto! - krzyknąłem na niego - czemu jej dałeś uciec?! - ruszyłem biegiem za nią
Chłopaki za mną
- Chciała na nogi. Nie moja wina, że nie wiedziałem jaki będzie miała zamiar! - warknął na mnie King
- Możecie się przymknąć? - fuknął Caleb - nie da się was słuchać.
David, jako najszybszy z nas dogonił prawie Julie.
Widziałem jak przyspiesza gdy ona wpadła na jezdnie i się przewróciła. Zaczęła płakać, a nadjeżdżał z drugiej strony samochód. David wbiegł na jezdnie wykonując przewrotkę i łapiąc Julie w ostatniej chwili. Skulony i zdyszany wstał z nią na rękach i wrócił do nas.
- Julia! -krzyknąłem biorąc ją na swoje ręce - Dziękuję David - powiedziałem on tylko kiwnął głową
-Może jej pilnuj na przyszłość lewku? - zakpił Caleb w stronę Joea
- Odwal się z tą nazwą! Nie wiedziałem, że będzie chciała uciec - wkurzył się Joe
- Chłopaki dość - syknąłem na nich - Julio nic ci nie jest? Czemu uciekłaś? Mogło ci się coś stać
Ona zaczęła płakać
- Mark jest m- mily! - zapłakała - a ty go skrzywdziłeś i się z tego nawet śmiałeś! Nie chciałam patrzeć na jego kuku
Przytuliłem ją mocniej. Czułem się jak potwór. Od kiedy ona płaczę jak ja tak robię?! Ten Mark musiał jej coś nagadać.
- Emm Axel.... Lepiej opatrz nie kolano - powiedział Jude.
Pokiwałem głową.
- do jutra chłopaki - rzekłem i odszedłem od nich z Julią na rękach. Mam nadzieję, że taty jeszcze nie ma w domu.Po czasie dotarłem z nią do domu. Taty nie było więc szybko opatrzyłem jej kolanko. Po tym ona pobiegła do swojego pokoju gdzie zaczęła płakać. Jak chciałem wejść do pokoju zaczęła piszczeć, aż mnie uszy bolały więc odpuściłem wszelką próbę złapania z nią. Ehh będę musiał potem jeszcze raz spróbować. Mam nadzieję, że dam radę.
CZYTASZ
Radość z gry czy wygrana?
FantasyAxel Blaze od kiedy pamięta uczęszcza do Akademii Królewskiej i tam gra w piłkę. Co się stanie jak pozna Marka Evansa?