Rozdział 12 Zgoda ?

94 6 3
                                    

Z perspektywy Joea

Spojrzałem na Axela siedzącego na ławce . Eh tak będzie lepiej . Musiałem to zrobić , zemsta poczeka .  Ruszyłem dalej do gry . 

Z perspektywy Axela 

Oglądałem cały mecz siedząc . Przeniosłem wzrok na Kinga . Czy to on mógłby mi to zrobić ? Jeśli tak to czemu ?! Jaki miałoby to sens ?! Przecież chciał się zemścić więc.......to bez sensu jeżeli to on mnie tak załatwił . Zatem jeśli to nie on to....kto ? Może żeby mnie ochronić przed tym meczem ?  Sam już nie mam pojęcia .
Nasi napierali na bramkę przeciwnika . Ostrożnie wstałem i pokuśtykałem do białej linii . Joe na mnie spojrzał i zrobił coś czego się nie spodziewałem . Odebrał piłkę Judowi dość agresywnie  i ruszył na naszą bramkę . Nagle skręcił i  biegł w moją stronę .  Wtedy kopnął z całej siłył w moją stronę . Dostałem w brzuch .......i poleciałem z piłką do tyłu na plecy . Syknąłem z bólu . Spojrzałem na Knga podpierając się rękami z tyłu.
- Tobie już totalnie odwaliło Joe ?!  
Nie odpowiedział tylko odwrócił się na pięcie i odszedł na swoją pozycje . Eh no świetnie . On się zmienił nie do poznania . 

Z perspektywy Judea 
 
Mecz został wznowiony . Joe chyba postradał rozum przez to wszystko . 
Dostałem piłke i biegłem na bramkę przeciwników . Joe mnie dogonił  mnie 
- Zwolnij - powiedział tak tylko żebym ja usłyszał 
- Co ty planujesz ? - spytałem 
Nie odpowiedział tylko spojrzał przez ramię na swojego kapitana . 
Spojrzałem przed siebie . Obrońcy stanęli w rzędzie i uderzyli pięśćiami w otwarte dłonie . Murawa pod ich stopami zaczeła zamieniać się  w lód . Zatrzymałem się w ostatatniej chwili z kilkoma moimi zawodnikami dając im znak ręką , aby nie biegli dalej , ale David już nie . Stanął dopiero gdy lód był pod jego stopami. Zobaczyłem jal nogi ma oblodzone ,i przymocowaane do murawy lodem
-David ! - krzyknąłem chcąc podbiec , ale Joe położył mi rękę na ramieniu kręcąc głową .
- Nie mogę ...się ruszyć ! - warknął wystraszony . 
Patrzyłem pełen obaw , aż lód dotarł przed moje stopy .Muszę przyznać daleki zasięg . David był cały zamarznięty 
- Podoba się ? - spytał Mike - to nasza specjalna obrona lodowe nogi . Heh , widać waszego kumpla zmroziło - zaśmiał się 
- Ale zabawne - funąłem - odmroź go ! 
- Spokojnie to nastąpi za trzy , dwa .......jeden ..... - i gdy Mike spojrzał na Davida lód pękł uwaliając jego ciało  z tej bryły , ale Samford padł na kolana obejmując się rękami 
- Z-z-zimno i b- boli - wystękał i padł na bok 
- Zapomniałem o tym wspomnieć  , zawodnik doznaje bardzo zimnych temperatur ,a jego mięśnie odmawiają także współpracy dlatego boli
Zacisnałem pięści i podbiegłem z chłopakami do Davida . Szczękał zębami z zimna . Zabraliśmy go na ławkę , a Ray wystawił za niego innego zawodnika . Nic nie rozumiem . Najpierw Axel nie może grać , potem Joe daje mi radę , następnie Blaze obrywa piłką , potem słucham rady byłego naszego bramkarza i unikam zamarznięcia jak i kilka królewskich . Czy Joe nadal jest po naszzej stronie ? A może się opamiętał ? Muszę z nim pogadać .
W końcu po pewnym czasie nastąpiła przerwa . Zobaczyłem jak King idzie do .....może łazienki ? Ale opuścił fiate więc nie wiem . Więc poszedłem za nim .
Dogoniłem go w łazience . Zamknąłem drzwi i wtedy na mnie spojrzał
- Czemu to robisz Joe ?! Czemu strzeliłeś w Axela ? Plus ta rada ?! Przecież...- nie dokończyłem bo zobaczyłem jak otwiera plaster , a z kolana zdejmuje zurzyty . Chwila . Tamta osoba co wbiła Axelowi substancje zdarła kolano...czyli to on był ?! Nakleił na kolano nowy plaster i wyrzucił stary . Jest pod kolor skóry więc nie widziałe go wcześniej - czyli to ty wbiłeś Axelowi strzykawkę w nogę 
- Ależ ty spostrzegawczy Sharp - powiedział opierając się o ścianę 
- Dlaczego ty to wszystko robisz ? - spytałem znów 
- Aby uratować go i was przed moją drużyną , a raczej Mikem i Calebem 
- Co takiego ? - zdziwiłem się 
On podszedł do umywalki opierając się o nią rękami
- Strzykawkę z tym środkiem wbiłem Axelowi ponieważ Caleb mogłby mu zrobić krzywdę . Słyszałem jak z kimś rozmawiał przez telefon o planie . Dlatego musiałem unieszkodliwić Blaze'a ,potem ostrzegłem bo Mike planuje dużo pułapek co ani mi ani kilku chłopakom z drużyny się to nie podoba , a ja  nie chce żebyście w nie wpadli , strzeliłem w Axela bo Caleb jest na trybunach . Ma specjalne urządzenie . Jedno ukłucie , a Axel sobie pośpi do przyszłorocznej zimy . W wiacie Sotnewall nie ma jak w niego wycelować , a jak Blaze wyjdzie z niej jest jak cel oświetlony w ciemności żeby dobrze trafić .
- Joe.....ja myślałem , że .....jakbyś to był ty to tym sposobem chciałeś utrudnić nam mecz.....przepraszam myliłem się . Zatem po co nam pomagasz ?
- Tak jak mówiłem jeśli chodzi o Mikea mi i kilku chłopakom to się nie podoba co planuje kapitan , a co do Caleba- spojrzał na mnie - zemsta na Axelu należy do mnie i Caleb nie będzie mnie w tym wyprzedzał . Robie to tylko dlatego , że chce pierwszy wyznaczyć mu naczukę , a jakby Stonewall to zrobił przede mną to z zemsty nici
- Joe ,ale ....to nie tak . Axel poszedł nawet do Raya to odkręcić . Przyznał się , że kłamał gdy zrzucał na ciebie winę bo bronił Juli. Caleb zagroził jej bezpieczeństwu ....., ale Blaze zrozumiał błąd . Caleb został wyyrzucony z drużyny jak i ze szkoły
- Wiem to . Mówiłeś . Ze szkoły też ?
- Tak . Joe...nie proszę , abyś wrócił do królewskich , ale proszę cie , abyś wybaczył Axelowi . Błagam . On zrozumiał błąd . 
On nie odpowiedział tylko wszedł do jednej z kabin . Westchnąłem i wyszedłem z łazienki . 
Poszedłem korytarzem z powrotem . Może mu wybaczy ?
Nie wiem . 
Po niedługim czasie zaczęła się druga połowa . 
Joe miał racje . Wiele pułapek Mike na nas zastawił przez co traciłem graczy . Eh świetnie .  
Było trudno . Nawet gogle miałem pęknięte tak , że było widać moje oczy .
W pewnym momencie gry ja padłem na ziemię przez faul , a Mike stanął gdy ja usiadłem i chiał we mnie kopnąć jakimś strzałem 
- Niedźwiedzi dech ! - krzyknął i gwizdnął dwoma palcami z obydwu rąk . Za nim pojawiła się mgła , a z niej wynurzył się biały niedźwiedź . Mike kopnął piłkę tak , że poleciała z niedźwiedziem biegnącym w moją strone w paszczy mial ową piłkę . Zacisnąłem powieki . Jednak usłyszałem coś innego . Syknięcie ? Otworzyłem oczy i zobaczyłem ...
- Joe co ty... - trzymał strzał nogą pomimo , że niedźwiedź coraz bardziej napierał 
- Uciekaj - wystękał zaciskając zęby 
Patrzyłem na niego . Wstałem i położyłem mu rękę na ramieniu 
- Nie Joe - powiedziałem i także kopnąłem w piłkę . 

Z perspektywy Joea 

Spojrzałem na niego kątem oka . Czemu on to robi ?! 
- Mike przerwij to ! - krzyknąłem patrząc na niego zdeterminowany
- Kapitanie oni nie wytrzymają ! - dodał jeden z napastnikow i reszta go poparała . Kapitan był zły , ale westchnął . Czyli chyba pomoże .
Pstryknął palcami i niedźwiedź zaczął się rozpływać jak mgła , aż całkowicie zniknął , a piłka upadła przed moje i Juda nogi . Sharp prawie padł , ale go podtrzymałem dając jego ramie na mój kark
- Już dobrze - powiedziałem , a on spojrzał i się lekko uśmiechnął
- Po co to zrobiłeś Joe ?! - warknął Mike podchodząc - celowałem w Sharpa !
- Niepotrzebnie Mike . Nie chce , aby bardziej ucierpieli
- Co chcesz przez to powiedzieć ? Na Axelu nie możesz się zemścić więc chociaż na nich tak jak planowaliśmy 
- Nie chce już zemsty - powiedziałem - wybaczyłem im . Każdy popełnia błędy . Owszem to Axel zrobił największy , ale nikt nie jest doskonały . Nawet on , ja czy ty ktokolwiek na ziemi . Gniewanie się nic nie da.....jedyne co to to tylko , że można stracić ważne osoby 
Jude kiwnął głową 
 - W porządku . Rozumiem .....- Mike przerwał bo rozległ się gwizdek . Czas meczu się doszedł do końca . Wygraliśmy. - Dziękujemy za mecz Jude i przepraszam za naszą grę - podał mu ręke , a Sharp ją uścisnął 
- Nie ma sprawy . Wyliżemy się z kontuzji .
Po tym  poszliśmy do szatni . Ja gdy szybko się ogarnąłem i przebrałem czekałem przy autobusie Królewskich na Axela . Utykał już mniej  więc substancja przestaje działać . Podszedłem do niego
- Przepraszam - powiedzieliśmy jednocześnie na co obaj się uśmiechnęliśmy - ty pierwszy - znów to samo .  Zaśmialiśmy się . Nie chce stracić znajomości przez Stonewalla.

Z perspektywy Axlea

Opamiętał się . To dobrze
- Joe ja....Jude nam wszystko powiedział w szatni . Dziękuje za ratunek , ale mogłeś słownie mnie powstrzymać od  gry , a nie w ten sposób 
On się zaśmiał 
- Wiem , ale czy to , by pomogło ? Jeteś uparty i tak byś zagrał
- No racja - podrapałem się po karku z nerwowym uśmiechem - Przepraszam za tamto kłamstwo w gabinecie Raya . Nie powinienem tak pochopnie działać 
- Spoko . Nasz trener zadzwonił po policje , niedługo powinna przybyć i zająć się Calebem dlatego żadnego kibica nie wypuszczono . Są nagrania z kamer , to napewno mu udowodnią to co planował zrobić 
- Rozumiem . Czyli między nami zgoda ? - spytałem wyciągając do niego ręke 
- Zgoda - uścisnął mi ją 
Przyszli królewscy . Opuścliliśmy ręce 
- Ale do akademii nie wracam . Dobrze mi nowej szkole i w drużynie . Chyba rozumiesz .
- Jasne . Dozobaczenia - powiedziałem z pomocą chłopaków wejść do autokaru . Reszta też miała problem , ale dali radę .
Czyli wszystko co złe dobrze się skończyło . Usiadłem przy oknie i machałem na dowidzenia Kignowi . Mam złe przeczucia , że coś się jeszcze złego wydarzy , ale co ? Nie wiem . Muszę teraz ja i chłopacy dojść do pełni zdrowia .
Westchnąłem siadając prosto gdy odjechaliśmy z placu . Czeka nas dużo odpoczynku , a mnie dużo myśli co to za przeczucie , że coś złego niedługo się wydarzy .


Radość z gry czy wygrana?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz